Marketing wyborczy po afgańsku
Taki stan rzeczy powoduje, że najpopularniejszymi i najskuteczniejszymi metodami dotarcia do odbiorcy są te tradycyjne. Okazało się, że metody, które zyskały największą popularność na świecie, nie sprawdzają się w Afganistanie. Najpopularniejsza jest tutaj tzw. metoda "meet-and-greet". Najpopularniejsze są wiece organizowane w dużych miastach i spotkania ze starszyzną i mieszkańcami wiosek. Najsłynniejszy kandydat na prezydenta, który stosował tę metodę to Sangin Mohammed Rahmani. Opisywany przez brytyjską prasę Afgańczyk, z braku funduszy na prowadzenie kampanii wyborczej postanowił, że przez kilka tygodni, dzień w dzień będzie przemierzał na rowerze dziesiątki kilometrów. W ten sposób zamierzał spotkać się z taką liczbą swoich zwolenników, których poparcie pozwoli mu uzyskać przewagę nad pozostałymi kandydatami i zostać prezydentem. Jak sam wielokrotnie podkreślał w wywiadach, nie ma sztabu, nie ma materiałów promocyjno–informacyjnych, ale wierzy, że dzięki bezpośredniemu kontaktowi z mieszkańcami
okolicznych wsi, zdobędzie wystarczające poparcie, aby wygrać sierpniowe wybory. Jak sam twierdzi najważniejsze jest słowo skierowane osobiście do drugiego człowieka. Słowo, które będzie wyrazem zainteresowania losem tego człowieka. Rahmani jako jeden z wielu kandydatów nie ma swojego hasła wyborczego. To dość powszechna praktyka wśród osób ubiegających się o fotel prezydenta. Są też i takie przypadki, kiedy kandydaci postanowili oficjalnie na plakatach wyborczych umieścić po kilka haseł. Prawie wszyscy wykorzystują w nich słowa o jedności kraju, jego rozwoju i praworządności.