Kaczyński ostro: pycha, tupet - grzechy w imieniu Tuska
Radosław Sikorski, działając w imieniu Donalda Tuska, grzeszy pychą, tupetem, pretensjonalnością i niedyplomatycznymi manierami - pisze Jarosław Kaczyński na swoim blogu na salon24.pl. To pierwszy wpis polityka na blogu od 31 marca 2011 r.
Prezes PiS w tekście pt. "Po co Polsce Ameryka, po co Ameryce Polska" przedstawił "dwie skrajne filozofie czy też strategie uprawiania w III RP polityki zagranicznej wobec Stanów Zjednoczonych.
"Radosław Sikorski, działając w imieniu Donalda Tuska, grzeszy pychą, tupetem, pretensjonalnością i niedyplomatycznymi manierami" - napisał Kaczyński. Dodał, że Leszek Miller jako premier i - w mniejszym stopniu - Włodzimierz Cimoszewicz jako jego minister spraw zagranicznych, grzeszyli "nieustannym udowadnianiem lojalności, gorliwością neofity i zbytnim konformizmem".
Prezes PiS przekonuje, że filozofia Sikorskiego prowadzi do marginalizacji, a Millera - do wasalizacji "na ochotnika". Obie strategie, zdaniem Kaczyńskiego, są "nieskuteczne i niezbyt mądre" oraz są rezultatem niezrozumienia Stanów Zjednoczonych i celów polityki zagranicznej Polski.
Jarosław Kaczyński stwierdza, że amerykańscy politycy są idealistami, a prowadzona przez nich polityka zagraniczna jest "mniej cyniczna niż by się wydawało, mniej wyrachowana niż by mogła, mniej interesowna niż by jej odpowiadało, nie tak bezwzględna, jak by ją było na to stać i mniej naiwna niż chcą różni europejscy mędrcy". Dodaje, że Amerykanie w polityce zagranicznej mniej i rzadziej kłamią niż inni gracze światowej sceny politycznej.
Prezes PiS uważa, że polska polityka będzie dla Ameryki ważna tylko wtedy, kiedy Amerykanie znajdą w niej coś, czego sami nie mają albo nie rozumieją. Taką wartością mogą być, zdaniem Kaczyńskiego, głęboka znajomość Rosji, sceptycyzm wobec europejskiego antyamerykanizmu i znajomość regionu przekładająca się na umiejętność tworzenia koalicji "zadaniowych, czyli albo blokujących pewne rozwiązania, albo je promujących".
Kaczyński twierdzi, że rząd Donalda Tuska "wypłukuje polską politykę zagraniczną z oryginalności i suwerenności i roztapia ją w europejskości". "To sprawia, że taka polityka (jak to już zauważył publikowany na Salon24.pl były ambasador Wielkiej Brytanii w Polsce Charles Crawford) przestaje mieć dla USA jakiekolwiek znaczenie, nie ma dla Waszyngtonu żadnej wartości dodanej. Zresztą akurat wspólna polityka zagraniczna jest jeszcze w Unii kompletnie zalążkowa. (...) Donald Tusk albo nie rozumie, albo nie chce zrozumieć, że roztopienie się w europejskości nie tylko nie jest interesujące dla USA, ale oznacza podporządkowanie polityce zagranicznej i interesom silniejszych, czyli głównie Niemiec i Francji" - pisze prezes PiS. Dodaje, że "błędu" Tuska nie popełnia premier Wielkiej Brytanii David Cameron.
Prezes PiS pisze, że obecność amerykańska w Polsce, także militarna, jest ważna, bo wzmacnia nasze bezpieczeństwo. Jednak, zdaniem Kaczyńskiego, potrzebne są "inny poziom" i "inna jakość" tej obecności. "Mamy na przykład ogromny problem z edukacją na poziomie wyższym oraz z innowacyjnością. Dlaczego by nie zlecić Amerykanom utworzenia w Polsce uczelni działającej wedle amerykańskich reguł, takiego polskiego MIT czy Stanforda (na początek jednej, ale docelowo kilku). To się da zrobić naprawdę szybko, a efekty mogłyby być potężniejsze niż ktokolwiek sobie obecnie wyobraża" - przewiduje Kaczyński. Dodaje, że to oddziaływałoby na cały system wyższej edukacji w Polsce i byłoby zalążkiem nowoczesności, kreatywności i innowacyjności.
"W perspektywie wizyty Baracka Obamy w Polsce widać wyraźnie, że obecna ekipa władzy nie ma dobrych stosunków z USA, bo mieć nie chce albo nie umie. A nie umie dlatego, że generalnie wielu rzeczy nie potrafi, nie rozumie, nie docenia. Polityka zagraniczna jest wszak tylko wypadkową całej polityki. I jest – jak mawiał Stefan Kisielewski – rezultatem. A raczej rezultacikiem, patrząc na osiągnięcia obecnego rządu" - kończy Jarosław Kaczyński.