Kaczyński o dymisji Macierewicza. "Intensywne naciski prezydenta"

- Znam Antoniego od 40 lat. Tak niestety ułożyły się teraz sprawy, że mimo sentymentu, trzeba było postąpić tak, jak postąpiliśmy - mówi prezes PiS w wywiadzie dla "Gazety Polskiej".

Kaczyński o dymisji Macierewicza. "Intensywne naciski prezydenta"
Źródło zdjęć: © WP.PL
Karolina Kołodziejczyk

Prezes Prawa i Sprawiedliwości był pytany m.in o powody odwołania Antoniego Macierewicza ze stanowiska ministra obrony i o ewentualne naciski ze strony prezydenta w tej sprawie. - Dla nikogo nie jest tajemnicą, iż one były, i to bardzo intensywne. Naprawdę nie było innego wyjścia. Dla skutecznej realizacji naszego projektu politycznego tak trzeba było postąpić, choć dla nikogo z nas - mogę powiedzieć, ze szczególnie dla mnie - ta decyzja nie była prosta - mówi Jarosław Kaczyński w rozmowie z "Gazetą Polską".

ZOBACZ WIDEO: Życzenia od Jurka Owsiaka dla Jarosława Kaczyńskiego

Jednocześnie podkreślił, że wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej jest wciąż priorytetem dla PiS. - Liczę na to, że w okolicach najbliższej rocznicy dramatycznej śmierci delegacji RP z moim śp. Bratem na czele zostanie przedstawiony opinii publicznej raport techniczny - stwierdził Kaczyński. Polityk ma również nadzieję, że w tym samym czasie zostanie odsłonięty pomnik ofiar Smoleńska oraz wbudowany kamień węgielny pod upamiętnienie Lecha Kaczyńskiego.

Kiedy do tego dojdzie? - Przewidujemy, iż stanie się to 10 listopada tego roku. Akurat dzień przed setną rocznicą odzyskania niepodległości - powiedział Jarosław Kaczyński, dodając, że zbieżność dat nie była planowana. - Okazało się, że proces wyłaniania zwycięskiego projektu trwał dłużej, niż zakładaliśmy, do tego dochodzi czas na stworzenie monumentu. Rocznica śmierci okazała się datą nierealną, a pierwszą możliwą jest właśnie listopadowa miesięcznica - podkreśla prezes PiS.

Przyszłość Prawa i Sprawiedliwości

Jarosław Kaczyński przyznaje, że zmiany w rządzie miały dwa cele: zdynamizowanie procesu dokonywania zmian w Polsce, a po drugie wygranie nadchodzacych wyborów. - Jeśli będziemy konsekwentnie realizować założony plan i wystrzegac się większych błędów - bo przecież wszyscy je popełniają, chodzi tylko o ich skalę - to po 2019 roku będziemy mogli rozpocząć kolejny etap zmieniania Polski - mówi prezes w rozmowie z "Gazetą Polską".

Polityk PiS odniósł się również do komentarzy ws. wzmocnienia politycznej pozycji Jarosława Gowina. - Ja tego nie dostrzegam. Jest dokładnie tak, jak było przed rekonstrukcją - stwierdził Kaczyński.

Czy to jest rząd na dwa lata? Prezes nie może na razie tego potwierdzić. - Mogę jednak powiedziec, iz nie jestem zwolennikiem częstej wymiany ministrów (...). Ten skład ma za zadanie doprowadzić do wygrania wyborów w 2019 roku - powiedział polityk.

Kaczyński porównuje Dudę do Komorowskiego

Prezes Prawa i Sprawiedliwości wspomniał także o prezydenckim pomysle referendum. I nie ukrywa, że politycy partii nie są "entuzjastami tego pomysłu". - Ale w tej chwili sytuacja wygląda tak, że jesteśmy umówieni z Panem Prezydentem na podjęcie próby wspólnego opracowania pytań - zdradza Jarosław Kaczyński. I dodaje, że data wytypowana na referendum przez Andrzeja Dudę jest "bardzo trudna".

- Stulecie niepodległości powinno być czasem dumy z własnego państwa, nie ma sensu zakłócać go obowiązkiem uczestnictwa w referendum, nawoływaniem do pójcie do lokali wyborczych - punktuje prezes. - Chyba nikomu nie zależy na tym, by zarządzić referendum, a później skończyć jak Bronisław Komorowski z kilkoma procentami frekwencji.
Przy okazji Kaczyński podzielił się na łamach "Gazety Polskiej" z anegdotą związaną z referendum z 2015 roku. - Wyjeżdzałem na kampanię wyborczą i zastanawiałem się kampanię wyborczą i zastanawiałem się, czy iść na refrendum, czy nie. Zdecydowałem, że pójdę. Przed godzina siódmą rano zjawiłem się w swoim lokalu wyborczym i wprowadziłem komisję w stan głebkiego szoku. Sprawiali wrażenie, jakby zobaczyli zjawę - byłem pierwszym głosującym - wspomina.
Jarosławm Kaczyński skrytykował głosowanie ws. senatora Stanisława Koguta. - Senatrowie, którzy nie poparli wniosku prokuratury, zachowali się tak, jakby nie rozumieli, w jakiej są partii. Ich działania są szkodliwe, nieracjonalne i na pewno będzie miało wpływ zarówno na sondaze, jak i wzmocnienie dyskusji na temat celowości utrzymania izby wyższej - czytamy w "Gazecie Polskiej". Prezes ocenił, że politycy "poszli drogą źle rozumianego koleżeństwa, wkroczyli przestrzeń bardzi szkodliwej lojalności korporacyjnej".

Źródło: "Gazeta Polska"

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (210)