Kaczyński dla "Welt am Sonntag". Zarzuca Niemcom "silną skłonność do Moskwy"
Wicepremier Jarosław Kaczyński skrytykował politykę rządu Niemiec wobec Rosji. Zarzucił zbytnie przywiązanie do Moskwy i tłumaczył, że kanclerz Olaf Scholz również musi być gotów do poniesienia ofiary dla dobra Ukrainy i Europy.
Te krytyczne słowa z ust prezesa Prawa i Sprawiedliwości padły w wywiadzie udzielonym niemieckiej gazecie "Welt am Sonntag". Stwierdził, że Niemcy, podobnie jak Francja, mają słabość do Moskwy, a rząd niemiecki przez lata nie chciał widzieć, co robi Rosja pod przywództwem Putina.
Prezes PiS: To politycznie i moralnie niedopuszczalne
"Jestem bardzo niezadowolony z zachowania niemieckiego rządu" - stwierdził wicepremier, komentując rekcje niemieckich polityków na agresję rosyjską na Ukrainę. "Niemcy mogłyby dostarczyć więcej broni. I Niemcy mogłyby opowiedzieć się w UE za embargiem na ropę naftową" - powiedział.
Kaczyński tłumaczył, że nie wolno stale wspierać wielkiego mocarstwa, jakim jest Rosja, miliardowymi opłatami za zakup energii. "Jest to politycznie i moralnie niedopuszczalne. To musi się skończyć, a Niemcy powinny wreszcie zająć jasne stanowisko w tej sprawie" - oświadczył.
Lider PiS udzielił też personalnej wskazówki: "Wolność nigdy nie jest tania. Chodzi tu także o ochronę demokratycznego świata przed Putinem. Kanclerz Scholz również powinien to zrozumieć" - przekonywał.
Kaczyński zarzuca Niemcom "silną skłonność do Moskwy"
Prezes PiS dobitnie wyraził też swoje niezadowolenie z postawy Niemiec. Ujawnił, że ich rola powinna być "bardziej konstruktywna".
- Ostatnie dziesięciolecia były właściwie próbą powtórzenia konstrukcji byłego kanclerza Rzeszy Bismarcka: dominacja Niemiec, ale ramię w ramię z Rosją - ocenił Kaczyński, dodając, że oczywiście kontekst jest dziś inny niż w XIX wieku, ale zachowanie jest podobne. - Niemcy nadal nie rozliczyły się w wystarczającym stopniu z II wojny światowej i wciąż nie wypełniły swoich zobowiązań finansowych - zaznaczył wicepremier, precyzując, że chodzi o odszkodowania za zniszczenia i morderstwa Polaków podczas II wojny światowej.
Zapytany o możliwe zmiany NATO na wschodniej flance, wicepremier odpowiedział, że "Polska przyjęłaby z zadowoleniem, gdyby Amerykanie zwiększyli swoją obecność w Europie z obecnych 100 tys. żołnierzy do 150 tys. w przyszłości ze względu na rosnącą agresywność Rosji".