Kaczyński uderza w Radomiu. Teraz znalazł sobie inny cel

- W gruncie rzeczy chodzi, żeby pokazać, że w Polsce jest źle - mówił Jarosław Kaczyński podczas spotkania z mieszkańcami Radomia. Prezes PiS nawiązał tym samym do prezydenta miasta, który jego zdaniem nie realizuje powierzonych mu inwestycji.

Kaczyński uderza w Radomiu. Teraz znalazł sobie inny cel
Kaczyński uderza w Radomiu. Teraz znalazł sobie inny cel
Źródło zdjęć: © PAP | Piotr Polak

Jarosław Kaczyński kontynuuje objazd po kraju. W środę spotkał się z sympatykami partii w Radomiu. - W tej chwili chodzi o Polskę, jako całość, a ona składa się z gmin, powiatów i województw. Istotne jest to, jak polskie miasta są rządzone - zaczął prezes PiS.

- W Polsce mamy władzę państwową, która składa się z administracji rządowej i samorządowej. Ważne jest to, aby realizować zadania ze środków, które płyną m. in. z budżetu państwa - dodał.

Kaczyński wbija szpilę prezydentowi Radomia

W dalszej części wystąpienia wprost odwołał się do lokalnych władz. - Samorządy mają służyć obywatelom niezależnie od poglądów. Ale są takie samorządy, jak w Radomiu, które nie chcą podejmować inwestycji i przez to wywrzeć wrażenie, że sytuacja w kraju jest zła - stwierdził.

Prezes PiS zapewniał, że jego formacja polityczna "wywiązuje się ze zobowiązań i przekazuje środki na inwestycje dla jednostek samorządu terytorialnego". - Niestety niektórzy ich nie przyjmują lub całkowicie sabotują lokalne inwestycje - zapewniał.

- Chcę przypomnieć prezydentowi Radomia, że jego zadaniem nie jest wykonywanie poleceń politycznych. On ma służyć obywatelom. Odpowiedzialność w sytuacji kryzysowej jest czymś, od czego nie można się uchylić - adresował słowa do włodarza miasta.

"Bezpieczeństwa priorytetem"

Podczas spotkania Kaczyński nawiązał do kryzysu energetycznego. - Sprawa węgla jest istotna i widzimy, że opozycja doszła do wniosku, że "wywrócimy się na zimie". Tak się nie stanie - przekonywał.

Prezes PiS podkreślał, że "sprawy bezpieczeństwa są priorytetem". - Mamy za naszą wschodnią granicą wojnę. W Ukrainie jest niszczona infrastruktura krytyczna, dokonywane są zbrodnie ludobójstwa. To teoretycznie może nas dotknąć - mówił, porównując prowadzoną przez Rosję wojnę do II wojny światowej.

- Musimy się zbroić, bo zależy nam na pokoju. Potrzebujemy ludzi, którzy będą gotowi walczyć. Zbrojenia to nasz priorytet, bo nie chcemy w naszym kraju zbrodni jak ta z Buczy. Dlatego musimy być silni militarnie - przekonywał.

Były premier zaznaczał, że "Ukraińcy bronią się skutecznie i dzielnie". - Mają szansę na zwycięstwo. My też musimy być silni, dlatego trzeba być przygotowanym na różne decyzje. Ale nie zrezygnujemy z drogi, którą obraliśmy, drogi zmian - zaznaczył.

"To oni zaczęli"

W następnym punkcie Kaczyński przeszedł do opowieści o 2005 roku. - Naród jest podzielony, ale nie przez nas. W 2005 roku mieliśmy z drugą stroną iść razem, budować IV RP, porzucić postkomunizm. Później przyszły wybory, które wygrał prezydent Lech Kaczyński i PiS. I rozpoczął się atak - wspominał.

- Przez atakowanie nas zbudowano podziały, zniszczono kulturę, nie można było liczyć na porozumienie w istotnych sprawach. W dalszej kolejności ogłosili się "totalną opozycją. To oni są odpowiedzialni za podział Polski - przekonywał prezes PiS.

Według Kaczyńskiego "polityka zagraniczna w latach 2007-2015 szła w kierunku hołdów berlińskich". - Budowano relacje i sojusz z Moskwą. Minister MSZ Rosji spotykał się z naszymi ambasadorami. Był wyraźny czynnik zewnętrzny: Niemcy i Rosja - dodawał.

W latach, o których mówił Kaczyński, "ważna była kariera jednego człowieka". - Donald Tusk niczego nie załatwił dla Polski - mówił, dodając, że "Tusk chciał zostać dużym misiem". - W Polsce obecnie mamy partię polską, czyli Zjednoczoną Prawicę i partię niemiecką, czyli PO - wyjaśniał.

Prezes PiS przekonywał, że "pod czymś butem nie żyje się dobrze". - Do tego prowadzi Donald Tusk, a to jest droga do nieszczęścia. Polska mała i słaba gospodarczo to nie nasz cel, bo stać nas na dużo więcej - zapewniał.

W tym miejscu Kaczyński podkreślał, że "stawką przyszłorocznych wyborów jest to, jakie będą losy Polski". - Kanclerz Niemiec mówi już głośno o sformowaniu jednego państwa pod niemieckim przywództwem. Czy naszym zadaniem jest wspieranie ambicji Niemiec? - pytał retorycznie.

- PO to partia mikromanii narodowej. My to odrzucamy, bo jesteśmy ambitni, naprawiliśmy wiele rzeczy. Ale podobnie, jak w 2006 roku wmawia się ludziom, że w Polsce dzieją się rzeczy straszne - kontynuował.

Kaczyński o Zachodzie

Prezes PiS zapewniał, że "Polska może osiągnąć bardzo wiele". - Pod warunkiem, że odrzucimy podporządkowanie i mikromanię narodową. Musimy także odrzucić przemiany kulturowe i ofensywę lewactwa, która jest na Zachodzie - wymieniał.

- Najbardziej życzliwa cywilizacja świata dla człowieka to chrześcijaństwo. W tej chwili jest ona zagrożona razem z wolnością. Na Zachodzie jest to kwestionowane, nie tylko przez tzw. sankcję rozproszoną, ale też poprzez wprowadzenie środków przymusu państwowego. W Anglii człowiek, który powie w radiu czy telewizji, że z par jednopłciowych nie ma dzieci, może się spodziewać następnego dnia, że policja się u niego zjawi. Bo obraził - stwierdził.

W drugiej części spotkania Kaczyński odpowiadał na pytania uczestników, które odczytywał poseł Marek Suski. Jedno z nich dotyczyło tego, czy można pozbawić Donalda Tuska praw obywatelskich. Prezes PiS nie odpowiedział jednoznacznie.

Czytaj też:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (646)