Kaczmarek: gdyby mnie słuchano, Blida by żyła
Gdyby słuchano mnie na naradach u premiera
Jarosława Kaczyńskiego, Barbara Blida nie popełniłaby samobójstwa - powiedział były prokurator krajowy i szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji,
gość programu "Teraz My" w TVN.
11.03.2008 | aktual.: 11.03.2008 06:13
Kaczmarek nie chciał odpowiadać na pytania o tym, co robił w lipcu zeszłego roku na 40. piętrze hotelu Marriott, gdzie według prokuratury miał się spotkać z biznesmenem Ryszardem Krauze. W zeszłym roku prokuratura traktowała tę sprawę jako poszlakę, że Kaczmarek na spotkaniu z Krauzem miał przekazać ostrzeżenie dla ówczesnego wicepremiera Andrzeja Leppera o planowanej akcji Centralnego Biura Antykorupcyjnego w resorcie rolnictwa.
Takiego zarzutu nie postawiono ani Kaczmarkowi, ani Krauzemu - obaj są formalnie podejrzani o utrudnianie śledztwa w sprawie przecieku z akcji CBA przez zatajenie swego spotkania w Mariotcie. Trwa śledztwo - tak Kaczmarek odpowiedział na pytanie o swój pobyt w hotelu.
Były szef MSWiA i Prokuratury Krajowej powtórzył, że na spotkaniach u premiera Kaczyńskiego, z udziałem ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, szefów ABW Bogdana Święczkowskiego i CBA Mariusza Kamińskiego rozmawiano nie tylko o sprawie aresztowania Blidy, ale też o innych sprawach.
Ja wyrażałem tylko poglądy prawne. Gdyby mnie wtedy słuchano, Barbara Blida nie popełniłaby samobójstwa - mówił w poniedziałek Kaczmarek, dodając, że być może udało się uniknąć wielu innych samobójstw, gdy na innych spotkaniach uznawano jego argumenty.
Drugi gość programu, mecenas Leszek Piotrowski, pełnomocnik rodziny Blidów w śledztwie w sprawie jej samobójstwa, podtrzymał swą wcześniejszą wypowiedź, że na szczytach władzy PiS istniała "zorganizowana grupa przestępcza". Pytany przez dziennikarzy, zaliczył do niej Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobrę, byłego szefa policji Konrada Kornatowskiego, szefów ABW i CBA Święczkowskiego i Kamińskiego oraz samego Kaczmarka. Pytany o prezydenta Lecha Kaczyńskiego i byłego ministra-koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna, Piotrowski zaprzeczył.
Pan mecenas ma w dużej części rację - zareagował na to siedzący obok Kaczmarek. Według Piotrowskiego, takiego gremium, jak wymieniona wcześniej grupa "nie przewiduje konstytucja". Zdaniem Kaczmarka, nie ma przeszkód prawnych, by taka grupa się spotykała. Ale to właśnie tam zapadały decyzję, kogo zatrzymać, aresztować, czy komu postawić zarzuty - replikował Piotrowski, czemu Kaczmarek nie zaprzeczył.
Powiedział zaś, że na tych naradach mówił, że nie ma materiału dowodowego w sprawie Blidy. Nie przypuszczałem nawet, że przy tak wątłym materiale dowodowym może dojść do zatrzymania Barbary Blidy - dodał.
Piotrowski, pytany o ocenę roli Kaczmarka w całej sprawie Blidy, powiedział, że były minister zrobił bardzo dużo, bo z tym problemem poszedł do prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Odnosząc się do ujawnionych przez "Newsweeka" i TVN informacji, że Krauze spotykał się z Kaczmarkiem w Centrum Medycyny Biologicznej w Gdyni, gdzie obaj mieli wchodzić korzystając z własnych kluczy, szczególnie kiedy Kaczmarek był Prokuratorem Krajowym, gość programu odparł, że klucze miała jego żona, bo tam pracowała - był to jego zdaniem gabinet lekarsko-zabiegowy. Dwa, trzy razy słyszałem, jak Krauze był w gabinecie i rozmawiał przez telefon. Po głosie słyszałem, że to pan Krauze - mówił Kaczmarek.
W programie "Tajemnica 40. piętra" dziennikarze TVN stawia tezę, że spotkania Kaczmarka z Krauzem dotyczyły toczonego w Gdańsku śledztwa w sprawie wydawnictwa Stella Maris, w czym gdyński biznesmen miał interes. Autorzy reportażu twierdzą, że - wbrew słowom Kaczmarka - miał on interes, by uprzedzić Leppera o akcji CBA w resorcie rolnictwa.
Rzecznik firmy Krauzego Prokom S.A. Krzysztof Król w rozesłanym mediom późnym popołudniem oświadczeniu uznał, że materiały "Newsweeka" i TVN o całej sprawie zawierają "niczym nieuzasadnione domniemania".