Kacprzak: Pierwsza Dama pokazała, że z okien Pałacu nie widać realnego świata
Agata Duda pokazała, jak cztery lata oglądania świata przez okno prezydenckiego pałacu zmieniają perspektywę. Zmieniają patrzenie na świat do tego stopnia, że świata realnego najwyraźniej stamtąd nie widać już w ogóle.
Długo oczekiwany głos Agaty Dudy, według informacji "Gazety Wyborczej", w końcu zabrzmiał i… nie został wysłuchany. Jeśli żona prezydenta istotnie mówiła to, co miała mówić, to nie pozostawiła dawnym kolegom żadnych złudzeń. Jej zdaniem "strajk nie ma żadnego sensu, bo nie ma pieniędzy na podwyżki w oświacie". Słowa Pierwszej Damy jednak nauczycieli nie przekonały. Strajk będzie. I wszystko wskazuje na to, że w niespotykanej dotąd skali.
Nie brakuje w sieci komentarzy zawiedzionych stanowiskiem Pierwszej Damy nauczycieli, uczniów, rodziców, samorządowców i innych, którzy na interwencję i wsparcie Agaty Dudy liczyli. Kto jak kto, ale ona, nauczycielka, powinna rozumieć każdy z postulatów. Nawet jeśli rozumie, to najwyraźniej bliższy jest jej już polityczny interes męża i jego obozu, który, robiąc dobrą minę do kiepskiej sytuacji, protestu nauczycieli najwyraźniej zaczął się obawiać na poważnie.
Nie można wykluczyć, że właśnie stąd ta niespodziewana misja Pierwszej Damy, która o zaniechanie strajku apelowała w szkole, w której uczyła. Jeśli jednak liczyła, że z sympatii dla niej, jako byłej koleżanki, ktoś stwierdzi: "no tak, strajk nie ma sensu", to srogo musiała się zawieść, ale i pokazała, jak przez te cztery lata oglądanie świata przez okno prezydenckiego pałacu zmienia perspektywę patrzenia na świat do tego stopnia, że świata realnego najwyraźniej stamtąd nie widać już w ogóle.
Pierwsza Dama podjęła się misji z góry skazanej na niepowodzenie. Nauczyciele w polskich szkołach od lat żyją w realiach innych niż te, które kreślą kolejni ministrowie edukacji – też często wywodzący się z klas lekcyjnych. Widać, że - tak jak wielu uczniów, którzy o szkole chcą zapomnieć jak najszybciej zaraz po ostatnim dzwonku - tak i ci, którzy planują kolejne reformy, o szkole, jej realiach i problemach, zapominają równie szybko i kształtują ją pod swoje wyobrażenia, a nie po to, by zmieniać skrzeczącą rzeczywistość.
Nic dziwnego, że Pierwsza Dama nie miała szans osiągnąć czegokolwiek, prosząc dawnych współpracowników o zaniechanie strajku. Agata Duda jest dla nauczycieli bardziej niż niewiarygodna. Przecież gdzieś w zaciszach pałacu na pewno rozmawiała z prezydentem, zanim ten złożył swój podpis na papierze, wprowadzając w życie pomysły minister edukacji Anny Zalewskiej. Jeśli nie powiedziała mu wtedy, że ta reforma w żaden sposób nie zmieni roli nauczyciela, to trudno, by teraz w obronie nauczycieli stawała. Jeśli mu powiedziała, że jego podpis tylko sytuację szkół i nauczycieli pogorszy, a on jej nie posłuchał, to dlaczego teraz oni mają słuchać jej?
Nauczyciele od lat pokazywali, że mają anielską cierpliwość. Do uczniów, do rodziców, do kolejnych ministrów i reform. Najwyraźniej ta cierpliwość wreszcie się skończyła. A mówienie nauczycielom z pozycji władzy, że ich żądania - które dotyczą w miarę godnego zarobku - to czysty populizm, sprawiają, że determinacja będzie tylko rosła. A nikt tak nie wie, jak nauczyciele, jak radzić sobie z niesfornymi rozrabiakami. Politycznymi również.