PolskaJuż niedługo poznamy tożsamość agenta "Tomka"?

Już niedługo poznamy tożsamość agenta "Tomka"?

Uchylenia anonimowości dwóch agentów CBA ze sprawy Beaty Sawickiej, w tym słynnego "Tomka", chce obrona oskarżonej o korupcję b. posłanki PO. Sąd Okręgowy w Warszawie zezwolił współoskarżonemu Mirosławowi Wądołowskiemu na dalsze pełnienie funkcji burmistrza Helu. Sąd chciał też odtworzyć podsłuchy CBA ze sprawy, ale zawiódł sprzęt.

Sąd zdecydował już, które z nagranych przez CBA rozmów oskarżonych z agentami Biura udającymi biznesmenów mają być odtworzone na rozprawie. Obrońca Sawickiej mec. Mikołaj Pietrzak powiedział, że będą to tylko najważniejsze rozmowy. Według adwokata, czynność ta może zająć co najmniej kilka rozpraw. W sumie CBA przekazało sądowi kilkadziesiąt godzin nagrań; zgromadzono je na ponad 100 płytach CD.

Sąd miał problemy z odtworzeniem płyt na odtwarzaczu z podłączonym telewizorem. Z uwagi na "brak możliwości technicznych" odtworzenia, sprawę odroczono do 14 stycznia. Wtedy ma być zapewniony "właściwy sprzęt komputerowy" do odtworzenia płyt.

Obrona wystąpiła do prokuratury, by ta zwróciła się do sądu o uchylenie anonimowości agentów CBA "Tomasza Piotrowskiego" i "Marka Przesławskiego" (mają zeznawać w lutym br. przed sądem w trybie anonimowym, czyli bez podawania prawdziwych danych i albo w kominiarkach, albo w drodze telekonferencji). Mec. Pietrzak argumentuje, że w internecie ujawniono już tożsamość "Piotrowskiego" i dalsze utrzymywanie anonimowości - uzasadnianej zagrożeniem życia w razie dekonspiracji - jest wobec tego bezpodstawne, a ponadto utrudnia prawo do obrony.

Prokurator Rafał Maćkowiak powiedział, że nie ustały przesłanki nadania tym świadkom statusu świadków incognito. Przedstawi on sądowi szczegółowe stanowisko w tej kwestii na następnej rozprawie.

Ponadto obrona złożyła sądowi wniosek o przesłuchanie Weroniki M., wobec której CBA w 2009 r. zorganizowało podobną operację, jak wobec Sawickiej i z udziałem tego samego agenta, który miał stosować te same metody. Obrona przedstawiła też prywatną opinię profesora psychologii o psychomanipulacji agentów CBA wobec oskarżonej. Adwokaci chcą, by sąd powołał biegłego sądowego na tę okoliczność.

Obrona Wądołowskiego chce zaś przesłuchania "Lou" - domniemanego agenta FBI, który pomagał CBA w całej operacji, występując jako "zagraniczny inwestor". Obrona ma jednak małe nadzieje, by Amerykanie zgodzili się na jego przesłuchanie.

Sąd uchylił postanowienie prokuratury z grudnia 2007 r. o zawieszeniu Wądołowskiego w czynnościach burmistrza Helu. Według sądu, dalsze stosowanie tego środka zapobiegawczego byłoby "nadmiernie represyjne", bo nie ma już obawy matactwa, gdyż przesłuchano wszystkich świadków związanych z jego działalnością zawodową. Wobec Wądołowskiego wciąż obowiązuje 100 tys. zł kaucji i zakaz opuszczania kraju.

Wądołowski sam wnosił o "odwieszenie", bo "Hel jest w kryzysie", a on "chce pomóc mieszkańcom". Nie kryjąc radości, powiedział on, że już w środę stawi się w urzędzie. Prok. Maćkowiak, który był przeciwny "odwieszeniu" burmistrza, zastanowi się nad zaskarżeniem tej decyzji sądu.

Uzupełniając swe wyjaśnienia, Wądołowski zeznał we wtorek, że po zatrzymaniu go oficerowie CBA nakazali otworzyć aktówkę, którą chwilę wcześniej dostał od "Przesławskiego" i wtedy okazało się, że zamiast materiałów reklamowych, jak mówił mu wręczający aktówkę, są tam pieniądze. - Nogi ugięły się pode mną; mówiłem: - O Jezu, o Jezu, w co chcecie mnie wplątać? - zeznał podsądny. Dodał, że wieziony autem CBA do prokuratury, usłyszał z włączonego radia o aresztowaniu Sawickiej. - Wtedy zrozumiałem, w co zostałem uwikłany - powiedział.

- "Przesławski" błagał mnie, prawie płacząc, że jak nie dojdzie do tej inwestycji na Helu, to on straci pracę, a "Lou" przeniesie się do innego kraju ze swą inwestycją - dodał oskarżony. - Byłem gotów wskoczyć w ogień, by ich firma mogła zrealizować inwestycję; dziś wiem, że powinienem wstać i wyjść - zeznał. Zaprzeczył, by obiecywał "Przesławskiemu" wygranie przetargu, bo "nie miał takiej możliwości".

- Nie mogę odstąpić od przetargu, przy tym kapitale to wygracie - mówił burmistrz agentom CBA w odczytanych przez sąd rozmowach z nimi. - Jak ja mogę pomoc, byście wygrali? - pytał ich. - To pan lepiej wie - padła odpowiedź agenta. Gdy spytał on burmistrza o ewentualną specjalną specyfikację przetargu "pod nas", ten odpowiedział, że "z tym nie będzie problemu".

- To rozmowa o wszystkim i o niczym - wyjaśnił w sądzie Wądołowski. Dodał, że miał wtedy na myśli udział w przetargu tylko firm z odpowiednim kapitałem. - A czemu nie mówił pan tego "Przesławskiemu" - pytał sąd. - Mówiłem to panu "Lou" - odparł oskarżony. Proszony przez sąd o wyjaśnienie słów agenta: "Nasze oszczędności będą waszymi", skwitowanych przez burmistrza zwrotem: "Zgadza się", Wądołowski odpowiedział, że miał na myśli korzyści dla miasta z tej inwestycji. W październiku 2007 r. funkcjonariusze CBA zatrzymali Sawicką, gdy przyjmowała - jak uznano w akcie oskarżenia - łapówkę za "ustawienie" przetargu na zakup 2-hektarowej działki na Helu. Szczegóły nagłośnił ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński tuż przed wyborami w 2007 r. Z przedstawionych przezeń podsłuchów posłanki wynikało, że liczyła ona też na robienie interesów w związku ze spodziewaną po wyborach prywatyzacją w służbie zdrowia.

Cała sprawa wywołała wątpliwości polityków PO i części mediów co do domniemanego politycznego tła wielomiesięcznej operacji specjalnej CBA wobec Sawickiej (usuniętej wtedy z PO). Ona sama prosiła w emocjonalnym wystąpieniu szefa CBA, by jej "nie linczował publicznie". Twierdziła, że padła ofiarą prowokacji agenta CBA, który miał związać ją ze sobą emocjonalnie. Sawicka uznała, że oficerowie CBA przekroczyli uprawnienia podejmując wobec niej bezpodstawną inwigilację i że namawiali ją do przestępstwa. Kamiński temu zaprzeczał.

Już po wygaśnięciu jej immunitetu, Sawicka została zatrzymana w listopadzie 2007 r. przez CBA, po czym prokuratura postawiła jej zarzuty. Sąd zwolnił ją za 300 tys. zł kaucji.

Akt oskarżenia poznańska prokuratura wysłała do sądu w czerwcu 2008 r. Za niewiarygodną uznano wersję Sawickiej o "kuszeniu" jej przez agentów. Jest oskarżona o podżeganie i nakłanianie do korupcji oraz płatnej protekcji, przyjęcie 100 tys. zł korzyści majątkowej i powoływanie się na wpływy w organach władzy. O to samo oskarżono Wądołowskiego. Grozi im do 10 lat więzienia.

Sąd Okręgowy przed rozpoczęciem procesu postanowił zwrócić sprawę prokuraturze. Nakazał jej powołanie biegłego, by zbadał, czy nagrania CBA nie zostały zmanipulowane oraz by odtworzył niezrozumiałe fragmenty nagrań. Decyzję tę zmienił sąd apelacyjny po odwołaniu prokuratury. Niewyraźnie nagrała się np. rozmowa, gdy Sawicka miała - według prokuratury - żądać od agentów CBA korzyści majątkowej. Nagrały się wtedy jej słowa: - Ja to wam wszystko kiedyś pooddaję; ich odpowiedź: "Teraz to chyba żartujesz", ale jej replika jest niezrozumiała.

Proces ruszył w październiku 2009 r. Sawicka zeznała, że "Piotrowski" prowokował ją do zachowań, które dziś kwalifikowane są jako korupcyjne. Opowiadała, jak agent zbliżył się do niej emocjonalnie, słuchał o małżeńskim kryzysie, całował w tańcu, słał bukiety róż owinięte perłami.

Z zawiadomienia Sawickiej lubelska prokuratura bada działania CBA. Sawicka chciała, by wyjaśniono, czy funkcjonariusze CBA, "uciekając się do wyrafinowanych i nieetycznych praktyk, przekraczając swoje uprawnienia, mogą bezkarnie wzbudzać u obywateli zamiar popełnienia przestępstwa". W 2008 r. media ujawniły, że CBA użyło agenta FBI w operacji wobec Sawickiej. Legalność "niektórych kierunków współpracy" biura sprawdza lubelska prokuratura.

Źródło artykułu:PAP
agent tomekprocesbeata sawicka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)