ŚwiatJuż 40 proc. Amerykanów popiera impeachment Donalda Trumpa. Czy prezydent USA dotrwa do końca kadencji?

Już 40 proc. Amerykanów popiera impeachment Donalda Trumpa. Czy prezydent USA dotrwa do końca kadencji?

Minęły ledwie dwa tygodnie od zaprzysiężenia Donalda Trumpa, a w USA już narastają głosy domagające się jego impeachmentu. Taki scenariusz trudno sobie wyobrazić, ale niektórzy uważają, że miliarder i tak może nie dotrwać do końca czteroletniej kadencji.

Już 40 proc. Amerykanów popiera impeachment Donalda Trumpa. Czy prezydent USA dotrwa do końca kadencji?
Źródło zdjęć: © AFP

03.02.2017 | aktual.: 03.02.2017 17:12

Według ostatniego sondażu - przeprowadzonego przez Public Policy Polling - już czterech na dziesięciu zarejestrowanych wyborców uważa, że prezydent Donald Trump powinien zostać usunięty z urzędu w procedurze impeachmentu. Co prawda sondażownia działa z ramienia Partii Demokratycznej, ale badanie zostało przeprowadzone wśród ogółu elektoratu, więc można uznać je za miarodajne.

Mimo że przeciwnicy impeachmentu wciąż mają przewagę (jest ich 48 proc., przy 12 proc. niezdecydowanych), to i tak jest to fatalny wynik jak na kogoś, kto pełni urząd niespełna dwa tygodnie. Trump jeszcze przed inauguracją pobił niechlubny rekord, bo miał na starcie najgorsze notowania ze wszystkich przywódców USA z ostatnich 25 lat, czyli odkąd zaczęto mierzyć poparcie dla amerykańskich prezydentów elektów. Od zaprzysiężenia sytuacja praktycznie się nie zmieniła, bo słupki poparcia prawie nie drgnęły.

Grzechy prezydenta Trumpa

Naturalnie kiepskie sondaże nie dają od razu powodu, by odwoływać z urzędu wybranego demokratycznie prezydenta. Po to właśnie kadencja trwa cztery lata, by głowa państwa przy podejmowaniu decyzji kierowała się racją stanu, a nie chwiejnymi nastrojami społecznymi czy schlebianiu gustom obywateli, co mogłaby czynić w obawie przed usunięciem ze stanowiska.

W USA pojawiają się jednak głosy - jak łatwo się domyślić, głównie w łonie opozycji - że zaistniały formalne przesłanki, by wszcząć procedurę impeachmentu wobec Trumpa. Dla przykładu duże wątpliwości budzą liczne powiązania biznesowe nowego prezydenta, który prowadzi interesy niemal na całym świecie, również z rządami innych krajów. A to łamie zapis amerykańskiej konstytucji, który jasno stanowi, że żadna osoba piastująca urząd z ramienia Stanów Zjednoczonych bez zgody Kongresu nie może przyjmować pieniędzy od obcych państw.

Z kolei opiniotwórczy portal The Hill cytuje kongresmena Joaquína Castro z Teksasu (Partia Demokratyczna), który uważa, że powód do impeachmentu może wynikać z ostatniego zamieszania wokół kontrowersyjnego dekretu antyimigracyjnego, podpisanego przez Trumpa w ubiegłym tygodniu. Chodzi o to, że sądy federalne zablokowały możliwość deportacji obcokrajowców, którym na mocy tego rozporządzenia odmówiono wjazdu na teren USA. Jednak agenci Urzędu Celnego i Ochrony Granic nie zastosowali się do tych wyroków. Według Castro Kongres powinien przeprowadzić śledztwo, by sprawdzić, czy takiego nakazu nie wydał im sam prezydent. Jeśli rzeczywiście tak zrobił, byłoby to przekroczenie uprawnień.

Gambit Nixona

Niezależnie od zaistniałych przesłanek, aby skutecznie usunąć prezydenta USA z urzędu, potrzebna jest większość w Izbie Reprezentantów (stawia w stan oskarżenia) i dwie trzecie głosów (67) w Senacie (wydaje werdykt). Demokraci są w mniejszości w obu izbach Kongresu i nie zanosi się, by za kadencji Trumpa zdobyli odpowiednią przewagę. Trudno natomiast oczekiwać, by republikanie uderzyli w ten sposób we własnego prezydenta.

Nie oznacza to, że miliarder musi dotrwać do końca swojej czteroletniej kadencji, bo chaotyczne pierwsze dwa tygodnie rządów wywołały konsternację nawet w jego obozie politycznym. Establishment Partii Republikańskiej ma prawo obawiać się, że pikujące notowania prezydenta pociągną w dół całe ugrupowanie. Tymczasem już teraz trzeba myśleć o kolejnych wyborach do Kongresu i walce o Biały Dom w 2020 roku.

Dlatego amerykańska blogosfera sugeruje, że jeśli Trump stanie się zbyt "toksyczny", może dojść do sytuacji, którą komentator polityczny Bob Cesca nazwał "gambitem Nixona". Chodzi o sytuację w 1974 roku, gdy na fali afery Watergate od prezydenta Richarda Nixona odwrócili się nawet republikanie, zmuszając go do ustąpienia z urzędu "dla dobra narodu".

Cesca rysuje scenariusz, że podobna rzecz może spotkać Trumpa, jeśli poparcie dla niego zanurkuje poniżej 20 proc. Przywódcy Partii Republikańskiej mogą postawić go pod ścianą, że albo zrezygnuje sam, albo nawet jego własne zaplecze polityczne zacznie mu rzucać kłody pod nogi. Czy znany z zapalczywości miliarder podda się takiemu szantażowi? Można śmiało założyć, że nie. Ale wtedy Amerykę czeka paraliż decyzyjny i polityczna wojna, jakiej jeszcze w swej historii nie widziała.

Warto przy tym pamiętać, że do impeachmentu wcale nie jest łatwo doprowadzić. W całych prawie 250-letnich dziejach Stanów Zjednoczonych procedurę tę przeszło zaledwie dwóch prezydentów: Andrew Johnson w 1868 roku i Bill Clinton w latach 1998-1999. W obu przypadkach ich przeciwnikom nie udało się zebrać wymaganej liczby głosów w Kongresie.

Donald Trumpstany zjednoczoneprezydent usa
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (848)