Polska"Jutro kolejna porcja ciał" - rodziny ofiar chcą prawdy

"Jutro kolejna porcja ciał" - rodziny ofiar chcą prawdy

W sejmie odbyło się posiedzenie zespołu ds. wyjaśnienia okoliczności katastrofy smoleńskiej. W posiedzeniu wzięli udział politycy PiS oraz zaproszeni goście - przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy. - W Rosji usłyszałem zdanie: "jutro będzie kolejna porcja ciał". Zaskoczyło mnie, że tak określa się naszych bliskich - mówił Andrzej Melak, brat Stefana Melaka.

"Jutro kolejna porcja ciał" - rodziny ofiar chcą prawdy
Źródło zdjęć: © PAP

Na posiedzeniu zespołu pojawili się: Magdalena Merta, żona wiceministra kultury Tomasza Merty; Andrzej Melak, brat przewodniczącego Komitetu Katyńskiego Stefana Melaka oraz Jerzy Mamontowicz i Irena Kazimierczuk - brat i siostra Bożeny Mamontowicz-Łojek, szefowej Polskiej Fundacji Katyńskiej i założycielki Federacji Rodzin Katyńskich.

"Kto identyfikował ciało mojego męża?"

Wdowa po wiceministrze kultury Tomaszu Mercie podziękowała za wolę zajęcia się katastrofą smoleńską. - To, co państwo dla nas robicie, ma niezwykłą wagę i za to Bóg zapłać - mówiła Magdalena Merta. Tłumaczyła, że będzie chciała odzyskać ubranie męża. - To nawet nie będzie pamiątka, to będzie relikwia - tłumaczyła.

Magdalena Merta poinformowała, że stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010 skierowało do marszałka sejmu list, w którym prosi go o wyciągnięcie konsekwencji wobec posła PO Janusza Palikota za znieważanie ofiar tragedii smoleńskiej i ich rodzin. Żona wiceministra kultury odczytała list, który przedstawiciele rodzin ofiar złożyli w sekretariacie Grzegorza Schetyny.

"Pan Palikot od dłuższego czasu znieważa naszych bliskich, którzy zginęli w katastrofie 10 kwietnia. Znieważa ich pamięć, wyśmiewa, publicznie wykpiwa zarówno ich, jak i nas, ich rodziny. Zachowanie to generuje dodatkowy ból w naszej i tak już trudnej sytuacji" - brzmi jego fragment.

W dalszej części jest mowa o tym, że "są pewne granice, których przekroczenie powinno wiązać się z konsekwencjami administracyjno-prawnymi i że prawo to obowiązuje też posłów partii, która rządzi w imieniu Polaków". - Odwołujemy się też do pana sumienia, pytając, czy chciałby pan, żeby ktokolwiek wyśmiewał pańskie zmarłe dziecko lub żonę. Prosimy o odpowiedź i realizację naszej prośby - powiedziała Merta, czytając pismo do marszałka. Przypomniała przy tym, że kilka dni temu Palikot na swoim blogu napisał, że Przemysław Gosiewski żyje. Zdanie to usłyszał syn zmarłego posła PiS, dla którego było to dodatkowym ciosem.

Żona wiceministra mówiła też o rosyjskich badaniach. - Nie wiem, kto identyfikował ciało mojego męża, do dziś nie przedstawiono nam dokumentów. Identyfikacja ofiar przeprowadzona przez dyplomatów w Rosji nie jest dla mnie wiarygodna - stwierdziła. Dodała, że rodziny ofiar mają wątpliwości co do prawidłowości przeprowadzonej identyfikacji. Przypomniała, że minister Ewa Kopacz pomyliła jedne ze zwłok podczas identyfikacji. Dodała, że zastanawia się również, dlaczego do Polski wciąż nie przetransportowano wraku rządowego tupolewa.

Jako kolejny głos zabrał Andrzej Melak, brat Stefana Melaka. Jak mówił, od początku przedstawiciele polskiego rządu zniechęcali rodziny do wyjazdu do Moskwy w celu identyfikacji ich bliskich. - Ja byłem zdeterminowany i poleciałem - relacjonował Andrzej Melak.

Opowiadał, że zszokowało go zdanie, jakie usłyszał w Rosji od jednego z tamtejszych prokuratorów: "Jutro będzie kolejna porcja ciał". - Zaskoczyło mnie, że tak określa się naszych bliskich - mówił. Dodał, że początkowo usłyszał od Rosjan, że ciało jego brata zostało rozpoznane przez inną osobę. - Lista obecności podana w Rosji przez ministra Arabskiego pełna była błędów - podkreślił.

Przełożone spotkanie

Parlamentarny zespół ds. zbadania przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem z powodu spotkania z rodzinami niektórych jej ofiar przełożył spotkanie z godz. 10 na 14.30. Szef zespołu Antoni Macierewicz podkreślił, że rodziny ofiar w czwartek uzyskały informację, że prokuratura chce się z nimi spotkać i wtedy zdecydowały, że wcześniej chcą być wysłuchane przez zespół. A - jak dodał poseł - bardziej pasowały im godziny popołudniowe niż poranne.

- Rodziny zwróciły się do nas o to, aby posiedzenie naszego zespołu było poświęcone wysłuchaniu ich relacji. Chodzi także o to, że w najbliższym czasie mają się spotkać z prokuraturą i chcą wcześniej przedłożyć swoje stanowisko i uwagi opinii publicznej i przede wszystkim zespołowi - tłumaczył Macierewicz.

Jak mówił, rodziny ofiar katastrofy "mają poczucie, że się ich nie słucha, że nie szanuje się ich uczuć, ich punktu widzenia, ich informacji, że zostały pozostawione same". Dodał, że to właśnie dlatego rodziny zwróciły się o spotkanie z zespołem.

W ocenie Macierewicza, krytyka ze strony rodzin ofiar jest trafna. - Inne okoliczności techniczne, polityczne bardziej wciągnęły opinię publiczną, jeśli chodzi o analizę tej tragedii, a przeżycia, świadectwa, doświadczenia rodzin ofiar zeszły na drugi plan - mówił poseł. - To błąd, chcemy go naprawić - dodał.

Zmiany w zespole

Podczas drugiej, zamkniętej dla mediów części posiedzenia, zespół powołał trzy grupy chronologiczno-tematyczne i uzupełnił swoje prezydium o Annę Sikorę i Arkadiusza Mularczyka. Jedno miejsce w prezydium - jak mówił dziennikarzom po zakończeniu spotkania zespołu Macierewicz - pozostało wolne. - Prowadzimy rozmowy, być może będą jeszcze inni posłowie, którzy zdecydują się wejść w skład zespołu i wtedy prezydium zostałoby o jedną z tych osób uzupełnione - zaznaczył Macierewicz. Dodał, że chodzi o posłów z innych klubów parlamentarnych.

Poseł PO Grzegorz Raniewicz potwierdził wieczorem, że zgłosił akces do zespołu. Jak uzasadniał, śmierć polskiego prezydenta to wydarzenie bez precedensu i skoro już powstał zespół, który chce zająć się tą sprawą, to należy uczestniczyć w jego pracach tak, by wyjaśnić wszystkie okoliczności tragedii i spróbować dojść do prawdy.

Raniewicz ocenił jednak, że z dotychczasowych wypowiedzi członków zespołu i jego przewodniczącego wynika, że zespół chce poszukiwać prawdy, ale tylko korzystnej dla PiS. - Mimo to chcę uczestniczyć i obserwować jego prace - zaznaczył poseł PO.

Macierewicz wyjaśnił, że mówiąc o rozmowach z posłami innych klubów, którzy mieliby się znaleźć w zespole, nie miał na myśli Raniewicza, ale innych parlamentarzystów, w tym również Platformy. Nie chciał jednak na razie zdradzić żadnych nazwisk. Zapytany o ewentualny udział w pracach zespołu Raniewicza zaznaczył, że chciałby najpierw zobaczyć treść aplikacji.

Wewnątrz zespołu powstały trzy grupy. Pierwsza z nich, pod przewodnictwem Beaty Kempy, zajmie się wszystkim, co wiąże się z przygotowaniem wizyty prezydenta w Katyniu 10 kwietnia. Druga, którą pokieruje senator Jan Dobrzyński, ma analizować przebieg lotu Tu-154 i samą katastrofę; trzecia z kolei na czele z Marzeną Wróbel ma badać wszystko to, co działo się już po katastrofie.

Macierewicz poinformował też, że zespół zwróci się do NIK w sprawie przeprowadzenia pilnej kontroli działania urzędów państwowych przed katastrofą, w trakcie przygotowań do wyjazdu delegacji prezydenckiej do Katynia, a także ich funkcjonowania po katastrofie, czyli wszystkiego, co się łączy z badaniem jej przebiegu. - Prośbę do NIK kierujemy, mając nadzieję, że podejmie ona swoje działania w trybie pilnym poza dotychczasowym planem pracy, ze względu na wagę tej sprawy i konsekwencje się z tym wiążące i także ze względu na to, że nie ma organu, który jest bardziej do tego przygotowany i bardziej kompetentny w tego typu analizach, badaniach - zaznaczył Macierewicz.

Zapowiedział też, że zespół zwróci się do "różnych środowisk i ludzi, którzy byli świadkami wydarzeń, także tych, które miały miejsce po samej tragedii". - Chcielibyśmy, by złożyli relacje. Będziemy przekazywali je opinii publicznej - powiedział Macierewicz.

Zespół ma pracować również w trakcie wakacji.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1305)