Józef Oleksy: trzeba oszacować zasoby Skarbu Państwa wobec roszczeń zabużan
Sygnały Dnia: W naszym studiu gość, Marszałek Sejmu Józef Oleksy. Dzień dobry, witamy w Sygnałach.
23.06.2004 | aktual.: 23.06.2004 11:13
Józef Oleksy: Witam panów, dzień dobry państwu.
Sygnały Dnia: Akurat oderwaliśmy pana marszałka od artykułu w jednej z gazet, z Faktu o zabużanach, tak? No właśnie, powiedział pan wczoraj, że wprawdzie roszczenia zabużan są uprawnione, ale ewentualne rozwiązania ugodowe w tej sprawie muszą uwzględniać stan finansów państwa. Kiedy zabużan wyrzucono z ich domów, nikt nie proponował rozwiązań ugodowych.
Józef Oleksy: Tak, bo te roszczenia prawne są wynikiem historii i decyzji, których nie podejmowali zabużanie. To są decyzje historyczne, powojenne polityczne, które przesuwały granice, a to oznaczało zmianę losu ludzi i utratę ich majątku. Więc dlatego mówimy o uprawnionych roszczeniach. Natomiast jest inna sprawa sporu o sposób wyliczania tych odszkodowań. Trybunał, przypomnę, się powstrzymał od oznaczania odszkodowania i nie wdawał się w te sprawy. Uznał jedynie prawo zabużan do odszkodowania godziwego i dał pół roku na to, by się rząd z tego wywiązał.
Sygnały Dnia: Mówi się o kwocie 10 miliardów złotych.
Józef Oleksy: To są sprawy skutków budżetowych później, to jest prawie 80 tysięcy osób, których to dotyczy. Przypomnę, w Polsce Ludowej były regulowane te sprawy w trybie decyzji administracyjnych i wówczas bez wyliczania ekwiwalentnego otrzymywali ci ludzie jakieś świadczenia rekompensujące bez ustawy, natomiast na początku przemian w Polsce w 90 roku wstrzymano te praktyki, obiecując zabużanom, że będzie ustawa reprywatyzacyjna, w której ramach się tę sprawę ureguluje. Los ustawy reprywatyzacyjnej znamy, do dzisiaj nie ma, spory były bardzo gorące, ustaw o zabużanach z kolei dość rygorystycznie zakreśla granice finansowe tych odszkodowań — 15% wartości oszacowanej i nie więcej niże 50 tysięcy i prawo do udziału w prywatyzacji.
Sygnały Dnia: Ustawa jest w Trybunale Konstytucyjnym, jest zaskarżona przez Platformę Obywatelską.
Józef Oleksy: Nie ma regulacji, to jest de facto sentencja Trybunału, który orzekł, że ma być regulacja po prostu, zapewniająca zabużanom dojście do odszkodowania.
Sygnały Dnia: Krzysztof Janik powiada, że w tym przypadku możemy spróbować skorzystać z doświadczeń węgierskich. Stosowne rozwiązania tamże mówią, że 10% przychodów spółek państwowych przeznaczane jest na pokrycie podobnych roszczeń. Czy to jest rozwiązanie?
Józef Oleksy: Każde można rozważać, to także, ale sedno sprawy jest, żeby nastąpił polityczny jakiś consensus. Tutaj sprawa w Polsce jest przedmiotem gry politycznej i dziarskich oświadczeń partii, eksponowania słusznego prawa własności. Ale wszyscy muszą pamiętać, że realizm jeszcze musi obowiązywać, a więc w tym przypadku, o którym mówi Krzysztof Janik chodzi po pierwsze o oszacowanie zasobów Skarbu Państwa, to nie jest zrobione, czym Skarb Państwa dysponuje, by móc podjąć zobowiązania odszkodowawcze, a po drugie to jest pewna ugoda, ugoda społeczna z tymi, którzy mają roszczenie, i ugoda wśród decydentów, by nie czynić z tego przedmiotu gry i sporu politycznego, a po prostu raz to załatwić. O to jest w Polsce najtrudniej.
Sygnały Dnia: Pan marszałek mówi o grze politycznej, ale żeby to się nie skończyło tym, że podniesie się nam podatki tylko po to, żeby wypłacić zadośćuczynienie zabużanom.
Józef Oleksy: Właśnie po to, żeby znaleźć w miarę trafne rozwiązanie, trzeba spokojnej rozmowy i ugody wszystkich, bo optymalnych, idealnych rozwiązań tu nie będzie.
Sygnały Dnia: Jaka może być reakcja, nawet rozmawialiśmy o tym przed pana wejściem do studia, że zaraz, zaraz, co im zwracać, przecież oni już coś mają, coś przecież po wojnie dostali, gdzieś mieszkają w jakichś mieszkaniach, w jakichś domach, to co im się należy? Taka może być też reakcja.
Józef Oleksy: To jest podobny spór jak przy reprywatyzacji, z tym, że tu jest kwestia uregulowana międzynarodowa po wojnie. I zabużanie są wymienieni jako ci, którym Rzeczpospolita ma znaleźć rekompensatę. I jak powiedziałem, było to realizowane, mało doskonale, ale z jakąś rekompensatą do 90 roku, a potem sprawa ugrzęzła.
Sygnały Dnia: Panie marszałku, wotum zaufania dla rządu Marka Belki, czwartek głosowanie w Sejmie. Wszystko wskazuje na to (cytowaliśmy dzisiejsze gazety), że profesor Marek Belka otrzyma wotum zaufania.
Józef Oleksy: Ja już to mówiłem od półtora miesiąca, więc mogę tylko powtórzyć...
Sygnały Dnia: Czy nie dziwi pana postawa Socjaldemokracji Polskiej, która dyskutuje wyłącznie z profesorem Markiem Belką, pomijając główne zaplecze polityczne, a więc Sojusz Lewicy Demokratycznej?
Józef Oleksy: Mnie już mało rzeczy dziwi, a w tym przypadku rozumiem taktykę. To jest pewien scenariusz rozgrywany publicznie, scenariusz nowego ugrupowania, które prezentuje tezy i oczekiwania wobec premiera, całkiem społecznie słuszne, bo przecież wywodzą się z programu Sojuszu Lewicy Demokratycznej. I właściwie poza niektórymi to trudno odmówić im poparcia. Pytanie, jak spełnić to hasło zdrowego, uczciwego, skutecznego państwa. Przecież to jest poważne wyzwanie Polski na wiele lat. Właśnie w Europie musimy pokazać, że Polska jest państwem skutecznym i uczciwym. I to nie jest rzecz dla jednego rządu na parę miesięcy. A jeśli chodzi o przyjazną dla człowieka politykę społeczną, no to dlatego jestem na lewicy na przykład, że się za tym opowiadam i nie od dziś. Są to więc słuszne postulaty z punktu widzenia ludzkiego życia i sprawności państwa, natomiast premier do tego się musi odnieść. Ma dziś spotkanie z ugrupowaniem Marka Borowskiego i na pewno sobie wszystko powiedzą, co jest realne, a co nie.
Natomiast jest novum pewnym na polskim rynku politycznym właśnie taka sytuacja, w której partia nie wchodzi do rządu, nie chce o tym słyszeć, nie chce rozmawiać z bazą polityczną tego rządu, a jednocześnie warunkuje wieloma ważnymi postulatami, trudnymi do spełnienia swoim poparciem. To jest sytuacja, w której wszyscy wiedzą, że Marek Belka i rząd jest w przymusie, musi szukać tych głosów dla uzyskania wotum zaufania i po to, by je uzyskać słyszy także warunki, które chcą niektórzy, by zostały spełnione. No i tak jest w polityce.