Joanna Mikos: Samotna wyspa zamiast zielonej wyspy
Czy Jarosław Kaczyński zamiast zielonej wyspy chce zrobić z Polski samotną wyspę? Słowa, które padły na ostatniej miesięcznicy smoleńskiej z ust prezesa PiS, są bardzo znaczące.
Nie wygląda na to, by deklaracja, że "nikt nie narzuci nam woli z zewnątrz, że nawet jeśli w pewnych sprawach pozostaniemy w Europie sami, to i tak będziemy wyspą wolności i tolerancji", była tylko kolejnym "patriotycznym" komunikatem dla twardego elektoratu PiS obliczonym głównie na konsolidację poprzez zewnętrznego "wroga". Choć wiadomo, że retoryka polityki zagranicznej obecnej partii rządzącej jest mocno podporządkowana polityce wewnętrznej.
Tym razem na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie Jarosław Kaczyński zdawał się przemawiać głównie do liderów UE. I to w duchu hasła hiszpańskich republikanów z czasów wojny domowej w latach 1936-1939: "No pasaran!". "Nie przejdą! Lepiej umierać, stojąc niż żyć na klęczkach! Nigdy nie narzucicie nam regulacji w sprawie sądów, uchodźców, wycinki Puszczy Białowieskiej" – wydawał się mówić lider PiS.
Kto odpuści pierwszy?
Atmosfera w Unii Europejskiej staje się z dnia na dzień coraz bardziej napięta. PiS twierdzi, że nie odpuści. Jarosławowi Kaczyńskiemu wtóruje premier Beata Szydło. W niedawnym wywiadzie dla tygodnika "Sieci" dotyczącym głównie kwestii uchodźców oświadczyła, że póki będzie premierem, w sprawie relokacji uchodźców Niemcy "nie złamią nas".
Niestety, nic nie wskazuje na to, by UE zamierzała nam odpuścić. Jeśli chodzi o reformę sądownictwa, forsowaną przez PiS, komisarz Frans Timmermans, raz po raz powtarza, że jest coraz bliżej odwołania się do Art. 7 traktatu unijnego czyli wystąpienia do Rady Europejskiej o uznanie, że w Polsce łamana jest praworządność. Grozi to różnymi sankcjami. W tym zawieszeniem prawa głosu we wspólnocie.
Jak podała na początku września "Rzeczpospolita", podobno w Brukseli trwa liczenie głosów i sprawdzanie, które z państw unijnych opowiedzą się za wszczęciem procedury przeciw Polsce. Potrzeba do tego zgody 22 państw. Póki co, wiadomo, że Komisja Europejska nie zgadza się z wyjaśnieniami polskiego rządu, że regulacje prawne są naszą wewnętrzną sprawą oraz że ministrowie sprawiedliwości w niektórych krajach unijnych również mają prawo do odwoływania sędziów.
Groźna Merkel
W zeszłym tygodniu Angela Merkel zagroziła nawet, że jeśli nie będzie solidarności w kwestii uchodźców, to nie będzie jej także innych sprawach. W domyśle – pieniędzy z unijnej kasy na fundusze rozwojowe.
"W temacie" Puszczy Białowieskiej KE właśnie stwierdziła, że polskie władze naruszyły postanowienie o zakazie wycinki, wydane przez Trybunał Sprawiedliwości UE w lipcu tego roku.
Niestety dla pełnego obrazu, trzeba tu także wspomnieć słowa prezydenta Francji - Emmanuela Macrona o dobrowolnym skazywaniu się Polski na samoizolację - oraz demonstracyjne pominięcie przez niego Warszawy podczas podróży po Europie Środkowowschodniej.
W tym kontekście dziwnie znajomo brzmią słowa Talleyranda – legendarnego francuskiego dyplomaty. W instrukcji na Kongres Wiedeński w 1814 roku, po którym powstało Królestwo Polskie, napisał on, że z Polakami da się zbudować tylko bałagan, że można spróbować Polakom nadać instytucje i prawa, ale już do ich poszanowania będzie trzeba zmuszać nas siłą.
Najgorsze stereotypy
Coraz więcej wyborców, w tym zwolenników PiS, zauważa, że w relacjach z UE partia rządząca zdaje się postępować zgodnie z najgorszymi historycznymi stereotypami o Polakach. Straty wizerunkowe są ogromne. Polacy, którzy zawsze chcieli być częścią Europy, coraz częściej zadają sobie pytanie, dlaczego PiS, nawet jeśli jest pewien swoich racji w kwestii reformy sądownictwa, uchodźców czy puszczy, nie próbuje do nich przekonać unijnych partnerów przy użyciu "miękkiej" siły i sprytnej dyplomacji? Dlaczego zamiast "soft" czy też "smart power" woli używać anachronicznej "siekiery"?
Widocznie uważa, że może sobie na to pozwolić. Polska jest dużym rynkiem, którego PKB rośnie ostatnio w tempie blisko 4 procent rocznie. Nie zarzyna się przecież kury, znoszącej złote jaja. Nie dopuszczą do tego zachodnioeuropejskie koncerny robiące u nas interesy.
- Nie da się Polski, jednego z liderów jeśli chodzi o wzrost gospodarczy w Europie, wystawić poza nawias decyzyjny. Nie pozwolimy na to my, ani inne państwa wspólnoty – stwierdziła premier Szydło we wspomnianym wywiadzie dla "Sieci".
Zabraknie szczęścia?
To prawda, Polska jest nadal "zieloną wyspą". Istnieje jednak ryzyko, że spór z Unią wymknie się rządowi PiS spod kontroli. Tak jak byłemu premierowi Wielkiej Brytanii - Davidowi Cameronowi, który "niechcący" doprowadził do Brexitu. A przecież referendum ws. Brexitu w 2016 roku miało być tylko elementem gry politycznej, "szantażem" mającym pomóc w wynegocjowaniu Wielkiej Brytanii lepszych warunków członkostwa w UE. Cameron zwyczajnie źle ocenił nastroje w brytyjskim społeczeństwie. Niektórzy twierdzą, że zabrakło mu po prostu szczęścia…
PiS zaprzecza, że myśli o Polexicie. Nie zmienia to jednak faktu, że ostro grając unijną kartą, Jarosław Kaczyński, tak jak Cameron, podejmuje bardzo duże ryzyko. Oby nie zabrakło mu szczęścia. Inaczej zapłacimy za to wszyscy.
Joanna Mikos dla WP Opinie