Ich posłanka palą się jak pochodnie i one nie są w stanie wykonać ruchu. Palą się żywcem, opalają sobie nóżki, uszka, pyszczki - opowiada weterynarz.
Andrzej Fedaczyński apeluje o niewypalanie traw tam, gdzie może zginąć wiele zwierząt. W ciągu ostanich dwóch tygodni, podkarpaccy strażacy wielokrotnie wyjeżdżali gasić płonące trawy. Do patrolowania zagrożonych terenów używany był również śmigłowiec.
Podczas wypalania ginie wiele małych zwierząt - głównie jeże i zające - a nawet ptaki wijące gniazda w trawie. (an)