Tak mówią w Rosji o Polsce. Sprawdziła to na własnej skórze
Co Rosjanie myślą o Polakach? - Jest zasadnicza zmiana. W niechęci wyczuwalna jest także pogarda - mówi Wirtualnej Polsce pisarka Maja Wolny, która ostatnie tygodnie spędziła w Rosji. Jej relacja jest szokująca i pokazuje, jak dalece Władimirowi Putinowi udało się zmanipulować propagandowym przekazem niemal całe rosyjskie społeczeństwo.
14.01.2023 | aktual.: 15.01.2023 11:24
Pisarka i reportażystka Maja Wolny od kilkunastu lat regularnie odwiedzała Rosję, a po ataku na Ukrainę była w kraju Putina dwukrotnie przez kilka tygodni: w październiku i grudniu. Z Estonii pojechała do Petersburga, Moskwy, a dalej do Nowosybirska i Jakucka i wróciła przez Kaliningrad. Jej relacje z rozmów z Rosjanami w pociągach czy na ulicach mogą przerażać. Tym bardziej, że dotyczą Polski.
Rosjanie o Polakach. "Niechęć i pogarda"
- Przeprowadziłam ponad 100 wywiadów z Rosjanami w różnym wieku, o różnej świadomości, w różnych miejscach, bo przejechała kilkanaście tysięcy kilometrów. Na ponad 100 osób tylko dwie miały pełną świadomość tego, co się dzieje, a cała reszta dokarmia się jakimiś półprawdami. Z różnych względów: z powodu niewiedzy, ale też z niechęci przyznania czegokolwiek - powiedziała Maja Wolny w rozmowie z Mateuszem Ratajczakiem w programie "Newsroom" WP. Dzień po tej rozmowie okazało się, że pisarka została objęta zakazem wjazdu do Białorusi i Federacji Rosyjskiej przez 20 lat.
Spędziła kilka tygodni w Rosji. Opowiedziała, co się tam dzieje. "Przerażające"
Pytana, o to, co w Rosji myśli się o Polsce i o Polakach, pisarka podkreśliła, że ten stosunek zmienił się całkowicie. Wspomniała swoje wyjazdy sprzed kilkunastu lat, kiedy Polacy byli witani tam po królewsku.
- To się zasadniczo zmieniło. Jeśli nie muszę, to nie mówię w Rosji, że jestem z Polski, bo parę razy powiedziałam i gorzko tego żałowałam. Reakcje były bardzo uszczypliwe, a czasami wręcz agresywne. To jest oczywiście efekt działania tej machiny propagandowej - wyjaśniła Maja Wolny. Zaznaczając, że ta niechęć nie jest skierowana jednostkowo, ale ogólnie - przeciwko Polsce.
Polska jako "wariat" i "zajadła radość"
Pisarka i reportażystka zaznaczyła, że w tej niechęci wyczuwalna jest także pogarda. - To jest może takie bardzo nieprzyjemne, bo to nie jest tak, że Rosjanie uważają Polskę za mocny kraj w Europie. Tylko za jakiegoś "niesubordynowanego wariata", który z niewiadomych względów występuje przeciwko Rosji. To jest bardzo dziwne - oceniła.
Maja Wolny podkreśliła, że czuła niechęć podczas rozmów. - To są różne uszczypliwości: przede wszystkim taka zajadła radość: "Będziecie mieli drożej, nie będziecie mieli gazu, będzie wam zimno w domach, nie będziecie jeździć samochodami, bo nie będziecie mieli paliwa" - relacjonowała.
Absolutnie odradziła wyjazd do Rosji w celach turystycznych. Nie dość, że nie działają tam karty zachodnich banków i nie można niczego zarezerwować w internecie, to można mieć nieprzyjemności i stać się celem zainteresowania służb.
A obecność władzy widać i słychać na każdym kroku. - Wiele osób ucieka od tego w ten sposób, że nie ogląda telewizji, ale trudno jest od tego uciec. Ta propaganda się sączy, ten przekaz jest wszędzie obecny i on naprawdę mrozi krew w żyłach. On jest też obecny w cerkwiach, gdzie organizowane są odczyty dla kobiety i staruszek - nawet tam, na tym sakralnym polu odbywa się dziś propagandowy brainwashing (pranie mózgu). To jest przerażające - mówiła rozmówczyni Mateusza Ratajczaka.
Źródło: Maja Wolny
Rosja z bliska
Źródło: Maja Wolny
Rosja z bliska
Źródło: Maja Wolny
Rosja z bliska
Źródło: Maja Wolny
Rosja z bliska
Źródło: Maja Wolny
Rosja z bliska
Źródło: Maja Wolny
Rosja z bliska
"Rosjanie nie widzą siebie jako agresorów"
Jej zdaniem Rosjanie wiedzą już dużo więcej, co się dzieje w Ukrainie, niż chociażby we wrześniu, ale wiele wypierają. Jednak im dłużej wojna trwa, tym bardziej staje się ona sprawą również zwykłych Rosjan.
- To jest ten straszny i niebezpieczny paradoks: im działania wojenne się przeciągają, tym bardziej Rosjanie - z jakiejś takiej obojętności, niechęci czy zaskoczenia - mają coraz większe poczucie, że czegoś bronią. Czegoś, co zostało im wmówione w tej niezwykle sprawnie działającej machinie propagandowej, że jest ich - wyjaśniła.
"Zalew propagandy jest przerażający"
Wolny podkreśliła także, że Rosjanie nie widzą siebie jako agresorów. - To jest ten podstawowy problem i to jest u wszystkich widoczne. "Winny jest Zachód, winne jest NATO. Cieszmy się, że mamy tak sprawnie działający rząd, prezydenta, który jest pewne fakty wyprzedzić" - cytują oczywiście ten propagandowy strumień świadomości - mówiła w programie "Newsroom" WP pisarka i reportażystka.
Z jej rozmów z Rosjanami wynika, że żyją w przeświadczeniu, że gdyby nie to, co stało się 24 lutego, to oni zostaliby zaatakowani i mają na to liczne "dowody". - One są prezentowane niemal codziennie, więc ten zalew propagandy jest przerażający - dodała.
- To nie jest społeczeństwo, które wychodzi na ulice i się buntuje. To jest społeczeństwo, jak to określił jeden z moich rozmówców, które "woli sobie gdzieś cichutko popłakać w kuchni, wytrzeć czerwoną twarz chusteczką, a później wrócić do swoich obowiązków - opowiedziała.
Sankcje? Zaskoczenie w sklepach
Jak zaznaczyła dużym zaskoczeniem były dla niej wizyty w sklepach, i to nie tylko w Moskwie czy Petersburgu, ale również dużo mniejszych miastach rosyjskiej prowincji.
- Spodziewałam się, że zobaczę w sklepach puste półki, że wszystko będzie krzyczało: "Chcemy wrócić do Zachodu, do naszych zwyczajów konsumpcyjnych". Półki są pełne, a na nich towary luksusowe wszelakie. Odwiedziłam luksusowy sklep z winami, alkoholami z Europy. Po pytaniu o sankcje, pan sprzedawca się uśmiechnął i odpowiedział: "Sankcje? Mamy dostawy dwa razy w tygodniu. Czego pani sobie życzy? Wino z Francji czy Hiszpanii?" - mówiła Maja Wolny.
Z jej obserwacji wynika, że wszystkie towary luksusowe są do zdobycia, a pochodzą z krajów, które są z Rosją w unii celnej, z Chin lub Turcji.
- Te produkty podrożały, to prawda, ale wiele jest znacznie tańszych niż np. w Polsce, podczas gdy pensje są porównywalne. To byłoby dla nas dość szokujące przejść się po sklepach, perfumeriach czy luksusowych odzieżowych - powiedziała pisarka i reportażystka w rozmowie z Mateuszem Ratajczakiem.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie klikając TUTAJ