"Jestem zakładnikiem Rosji, a kraj o mnie zapomniał". WP dotarła do Polaka skazanego za szpiegostwo
- Jeszcze przed procesem funkcjonariusze rosyjskiej służby bezpieczeństwa mówili, że chcą doprowadzić do wymiany swoich ludzi zatrzymanych w Polsce na mnie. Jestem więc politycznym zakładnikiem i siedzę tu pod zmyślonymi zarzutami. Sądzę, że Polska o mnie zapomniała - przekazał WP Marian Radzajewski, przedsiębiorca z Białegostoku, uznany w Rosji za "polskiego szpiega".
Polak odsiaduje w rosyjskiej kolonii karnej wyrok za szpiegostwo na rzecz Polski. Nigdy nie przyznał się do winy. Uważa, że został wrobiony, a jego skazanie było potrzebne, aby służby Władimira Putina mogły ogłosić, iż Rosja ma wrogów na Zachodzie. Z 14 lat orzeczonych w wyroku minęły cztery. Najtrudniejsze dla więźnia były jednak ostatnie miesiące, gdy Rosja rozpoczęła wojnę w Ukrainie, a Polska zaangażowała się w pomoc napadniętemu krajowi.
- Ostatnio jestem często karany uwięzieniem w tzw. izolatorze karnym. To specjalna cela, gdzie na czterech metrach kwadratowych więźniowie doświadczają surowych warunków. Panuje chłód, nie ma wentylacji, jest gorsze jedzenie, nie można odpocząć, bo za dnia żelazne łóżko jest przykuwane do ściany. To znęcanie się i sądzę, że ma to związek z wojną w Ukrainie - przekazał Wirtualnej Polsce Marian Radzajewski. Nie możemy ujawnić, w jaki sposób doszło do przekazania nam relacji Polaka. Naraziłoby to na karę zarówno jego, jak i osoby pomagające mu.
Mężczyzna dodaje, że szykan doświadcza od niektórych współwięźniów, ale także administracji więziennej. Więźniowie, których zadaniem jest dyscyplinowanie reszty skazanych, zostali wymienieni na bardziej brutalnych.
15 września pod pretekstem "niezgodne z regulaminem ubrania" Radzajewski został ukarany przez wicenaczelnika więzienia sześcioma dniami pobytu w "izolatorze karnym". Ponieważ była to kolejna taka kara, więzień uznał to za znęcanie się i rozpoczął głodówkę. Szefowie więzienia zareagowali wydłużeniem kary o trzy dni. To tylko jeden z przykładów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Listy z kolonii karnej. "Czy Rosjan w Polsce też wsadza się do karceru?"
Historię szykan i opis warunków odbywania kary Radzajewski zawarł w listach do rosyjskiego rzecznika praw człowieka, polskich władz, m.in. senatorów RP, ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, oraz do Amnesty International, organizacji zajmującej się prawami więźniów. Przekazał nam, że nie wie nawet, czy pisma dotarły do adresatów. Musiał pisać po rosyjsku, aby pisma mogły być cenzurowane. Możliwe, że nawet nie wyszły poza mury kolonii karnej.
"Do izolatora trafiam regularnie i dość często. Zastanawiam się, czy więźniowie rosyjscy przebywający w Polsce tak samo są wtrącani do izolatora za to, że są Rosjanami. Czy tylko mogą sobie na to bezkarnie pozwolić władze więzienne w Rosji?" - czytamy w jednym z pism.
"Jedzenie, jak opowiadałem już konsulowi (chodzi o pracownika ambasady RP w Rosji - przyp. red.), jest produkowane z padłych zwierząt, śmierdzące, chleb spleśniały, nie da się go jeść. Oczywiście, jeżeli jest zapowiadana kontrola w kolonii karnej, to przez kilka dni otrzymujemy jedzenie świeże" - to kolejny cytat.
"W pierwszym półroczu poskarżyłem się konsulowi, a jego skarga napisana do ministerstwa w Rosji dotarła do władz więziennych. Później przed kamerą, która mnie nagrywała, musiałem potwierdzić, że wszystko jest w porządku" - wyjaśniał w innym liście.
Radzajewski, podobnie jak inni więźniowie, zobowiązany jest do wykonywania pracy. Polak pracuje w szwalni, gdzie produkuje się kurtki zimowe. Jak przekazał, otrzymuje miesięczne wynagrodzenie w wysokości 100 rubli (w przeliczeniu 6,9 zł), za co w więziennym sklepie może kupić litr mleka albo kilogram cukru. Zgadza się na pracę, bo takie zakupy bardzo pomagają mu w przetrwaniu w kolonii karnej.
Szpiegów jest więcej. Towarzyszem Polaka jest Amerykanin
W kolonii karnej JK-17 w republice Monrowii Radzajewski przebywa razem z Paulem Whelanem, pracownikiem amerykańskiej korporacji i byłym marines, który także został skazany za szpiegostwo. - W naszym 80-osobowym baraku mamy dostęp do telewizji. Oglądaliśmy wiadomości o wymianie skazanych osób pomiędzy USA i Rosją. Paul Whelan ma przynajmniej świadomość, że prezydent Joe Biden zabiega o jego uwolnienie - relacjonuje Radzajewski.
Chodzi o ostatnią wymianę skazanych pomiędzy USA i Rosją. Amerykanie, wyciągając z rosyjskiego więzienia koszykarkę Brittney Griner, przekazali Rosji Wiktora Buta, sławnego handlarza bronią. Podczas konferencji prasowej Biden powiedział, że USA "nigdy nie zapomniały o Brittney i nie zapomniały o Paulu Whelanie, który od lat jest niesprawiedliwie przetrzymywany w Rosji". Dodał, że Stany Zjednoczone "nigdy się nie poddadzą" w staraniach o uwolnienie Whelana.
- Myślę, że o mnie po prostu zapomniano w kraju. Nic nie jest robione albo ja nic o tym nie wiem. Raz na pół roku podczas widzeń z konsulem słyszę zapewnienia, że robią wszystko, co w ich mocy, aby mnie uwolnić - twierdzi Radzajewski. Uważa, że jest zakładnikiem Rosji, podobnie jak Paul Whelan.
"Doszło do widowiskowego procesu"
Polak wspomina, że przed procesem o szpiegostwo w 2019 roku odwiedzili go w areszcie funkcjonariusze Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Powiedzieli, aby przyznał się do szpiegostwa, a wówczas wymienią go na swoich ludzi zatrzymanych w Polsce. Dali do zrozumienia, że mają konkretnych kandydatów i transakcja będzie szybka. Radzajewski nie przystał na propozycję.
- Chciałem, aby w rozmowach uczestniczyła moja adwokat, żeby rozmowy odbyły się przy jakichś świadkach. Nie jestem żadnym szpiegiem. Nie zgodziłem się, więc doszło do widowiskowego procesu, nagłośnionego w rosyjskiej telewizji. Moja sprawa stała się dowodem na istnienie szpiegów w Rosji i ich mocodawców na Zachodzie - relacjonuje polski więzień.
Rosyjskie media: polski szpion schwytany
46-letni Radzajewski to handlowiec z Podlasia i ojciec szóstki dzieci (dwoje jest już dorosłych). W 2018 roku Federalna Służba Bezpieczeństwa zatrzymała go w warsztatach w Moskwie, rzekomo podczas zakupu części rakiet przeciwlotniczych S-300. Prawdą jest, że często podróżował do Rosji, gdzie kupował części zamienne, ale te potrzebne do remontów rosyjskich pojazdów. Taką działalność handlową prowadził oficjalnie od wielu lat.
Na filmie z zatrzymania Polaka FSB pokazała pliki banknotów i pudełka z częściami, których sprzedaż podlega ograniczeniom. Polski więzień przekonuje, że to FSB podrzuciła zakazane przedmioty. O dziwo nie zatrzymali wtedy Białorusinki, która pomagała w organizacji transakcji i towarzyszyła Polakowi. Później, gdy sprawa Radzajewskiego stała się głośna w Polsce, eksperci wywiadu powątpiewali w szpiegowski charakter transakcji. Systemy S-300 od lat nie są tajemnicą dla NATO, posiadała je w m.in. Słowacja.
Jak dotąd Ministerstwo Spraw Zagranicznych zapewniało, że Polak znajduje się pod opieką konsularną. Oznacza to, że pracownik ambasady przekazuje mu pieniądze na zakup rzeczy potrzebnych do przetrwania w rosyjskim więzieniu. Z kolei Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało Wirtualną Polskę, że oficjalną drogą przekazało rosyjskiej stronie prośbę Radzajewskiego o przekazanie go do Polski w celu dalszego odbywania kary. Rosjanie nie zareagowali.
- Jest to sprawa politycznych rozgrywek z Rosją, w których ja jestem zakładnikiem. Tylko dlaczego muszę tu tracić lata swojego życia? Być może są ważniejsze sprawy w Polsce albo taka sprawa przerasta naszych urzędników - podsumowuje Radzajewski.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski