"Jeśli zaczniecie mówić, zamienimy życie twoich bliskich w piekło". FSB knebluje im usta
Federalna Służba Bezpieczeństwa grozi. - Jesteśmy już po prostu zmęczeni wszystkim. (...) Powiedziano nam: "jeśli zaczniecie mówić, zamienimy życie twoich bliskich w piekło. Wiemy, jak to zrobić" - mówi Galina, żona zmobilizowanego rosyjskiego żołnierza. W Rosji weszły w życie nowe przepisy. FSB ma pilnować, aby na kremlowskiej propagandzie nie było żadnego negatywnego odprysku.
1 grudnia w życie wszedł rozkaz wydany przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa (FSB) w sprawie zatwierdzenia "wykazu informacji w zakresie działań wojskowych, wojskowo-technicznych Federacji Rosyjskiej, które w przypadku otrzymania przez źródła zagraniczne mogą zostać wykorzystane przeciwko bezpieczeństwu Federacji Rosyjskiej".
"Dokument dotyczy wszelkich informacji o działaniach armii rosyjskiej, w tym mobilizacji. W ten sposób krewni mobilizowanych mają zakaz rozmawiania o wszystkim, co jest związane z mobilizacją, w przeciwnym razie grozi im status 'zagranicznego agenta'" - pisze serwis SeverReal.
Bicz na negatywne wypowiedzi. "Dokręcają śrubę"
Informacje o zardzewiałych karabinach maszynowych, braku odzieży, żywności i amunicji, a także groźbach ze strony dowództwa lub braku przygotowania przed wysłaniem na front, mogą być automatycznie uznane za szkodliwe dla Rosji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- To bicz dla wszystkich autorów filmów i wypowiedzi o złych warunkach dla mobilizowanych, które teraz pojawiają się w internecie. Władze znowu dokręcają śrubę - powiedział Serhij Krivenko, szef ruchu obywatelskiego Obywatele i Armia. - Dotyczy to nie tylko "zagranicznych agentów", ale także zwykłych obywateli, których można również uznać za rozpowszechniających informacje szkodliwe dla Federacji Rosyjskiej. Ustawa ta jest sprzeczna z ustawą o tajemnicy państwowej, która wyraźnie stanowi, że informacje dotyczące naruszeń praw człowieka, nie można uznać za tajemnicę państwową. I tak "elegancko" obchodzą tę sprzeczność, zauważając, że lista zawiera informacje, które nie są tajemnicą państwową - dodaje.
Brak niezbędnej broni i umundurowania. Kara 30 tys. rubli
Za skargi na mobilizację zarówno sami mobilizowani, jak i ich bliscy są już prześladowani przez władze. W Batajsku sąd ukarał siostrę zmobilizowanego grzywną w wysokości 30 tys. rubli na podstawie artykułu z kodeksu wykroczeń administracyjnych za "dyskredytowanie" armii. Siostra opublikowała wideo nagrane przez jej 23-letniego brata Nikołaja, który przebywa obecnie w Ukrainie, w jednym z serwisów społecznościowych.
On i jego koledzy mówili, że dowództwo nie zapewniło im niezbędnej broni i umundurowania. Żony i matki kolegów Mikołaja pisały zbiorowe skargi na nieefektywne zaopatrzenie i domagały się powrotu zmobilizowanych do jednostki na normalne szkolenie.
Teraz krewni zmobilizowanych są podzieleni na dwa obozy. Jedni organizują pikiety, próbując zwrócić uwagę na problemy personelu wojskowego i wysuwając żądania rozmów pokojowych, inni są już zastraszeni przez dowództwo wojskowe i nie chcą wykazywać się jakąkolwiek aktywnością, aby nie pogorszyć sytuacji.
Galina (imię zmienione na jej prośbę - przyp. red.) mieszka w małej wiosce pod Pskowem. Jej mąż Aleksander otrzymał wezwanie kilka dni po ogłoszeniu mobilizacji. Mimo istniejących przeciwwskazań zdrowotnych, które zostały potwierdzone odpowiednimi dokumentami, jej mąż został wywieziony na front i od początku listopada nie ma z nim kontaktu.
- Dzwoniłam na wszystkie numery infolinii. Wszystkie okazały się niedostępne - mówi Galina o swoich próbach uzyskania informacji o współmałżonku. - Nikt nie odbiera. Czekałam 55 minut, słuchałam muzyki w telefonie. Potem próbowałam zadzwonić jeszcze dwa razy i wszystko było dokładnie tak samo. Słuchałam tej muzyki w sumie trzy godziny - mówi w rozmowie z portalem SeverReal.
43-letni Aleksander służył w wojsku ponad 20 lat temu. Jak wielu innych został zmobilizowany w ciągu jednego dnia: 24 września przyszedł na agendę do wojskowego biura poborowego i już stamtąd nie wrócił - został natychmiast wysłany do jednostki wojskowej w Kamence.
"Zamienimy życie twoich bliskich w piekło"
Galina od innej kobiety, której mąż również został zmobilizowany, dowiedziała się, że grupy na komunikatorach są zamknięte dla żon zmobilizowanych. Każda dywizja ma swoją własną grupę, w zależności od tego, kto i gdzie wyjechał "za wstęgę" ("wstęgą" nazywa się granicę z Ukrainą).
Na czatach nie rozmawiają o wojnie. Nie komentują tego, co się dzieje.
FSB grozi rodzinom. - Jesteśmy już po prostu zmęczeni wszystkim. W tej grupie większość jest taka sama jak ja. Wszędzie też dzwonili, pisali, walczyli. Tylko wszystko na nic. Powiedziano nam: "jeśli zaczniecie mówić, zamienimy życie twoich bliskich w piekło. Mamy do tego mocne ręce" - mówi Galina. Dotyczy to zmobilizowanych i ich rodzin.
"Żadne rozkazy Putina tu nie pomogą"
Zdaniem Siergieja Kriwenko, intensywność stosowania zaktualizowanego prawa represyjnego wobec obywateli będzie, podobnie jak w przypadku innych ustaw represyjnych, zależała od tego, jak duże będzie niezadowolenie obywateli.
- Prawdopodobnie na początku będą jakieś ukierunkowane represje, kilka demonstracyjnych historii - sugeruje Krivenko. - Z drugiej strony będzie bat w postaci potężnych kar finansowych - dodaje.
Zdaniem obrońcy praw człowieka, niezależnie od obecności lub braku szerokiego nagłośnienia faktów dotyczących warunków poboru i życia zmobilizowanych nie wpłynie na jej przebieg, bo jeśli będzie trwała, to będzie przebiegała tak samo źle jak do tej pory.
- Nadal będzie bałagan. Logistyka w armii rosyjskiej to drażliwy temat od czasów ZSRR. FSB ma pilnować, byśmy po prostu tego wszystkiego nie widzieli. A wszelkie naruszenia związane z mobilizacją będą trwały, bo mają charakter systemowy. I żadne rozkazy Putina tu nie pomogą. To wszystko to tylko dekoracja dla społeczeństwa - uważa.
"Kretyńskie decyzje dowództwa i nieprzemyślane ataki".
Wcześniej pojawiła się informacja o kolejnej próbie ukarania mobilizowanych, którzy nie chcą ukrywać tego, co dzieje się na froncie. Część piechoty morskiej 155. brygady, która napisała list otwarty, narzekając, że dowództwo rzuciło ich w "niezrozumiałą ofensywę". 14 listopada okazało się, że rosyjskie wojsko zajęło wieś Pawłowka w obwodzie donieckim, ale wiązało się to z ogromnymi stratami dla Rosjan.
Według relacji jednego z żołnierzy, jego koledzy po zdobyciu Pawłowki są w stanie depresji z powodu dużej liczby zabitych. Przez cały czas przebywania w pobliżu osady, według jego szacunków, zginęło 450-500 osób. Przyczyną - w jego ocenie - były "kretyńskie decyzje dowództwa i nieprzemyślane ataki".