Jerzy Szmajdziński: sprawa Vogla ma sezonowy charakter
(RadioZet)
06.12.2005 | aktual.: 07.12.2005 11:03
Gościem Radia ZET jest Jerzy Szmajdziński, szef klubu SLD. Wita Monika Olejnik, dzień dobry. Dzień dobry pani, dzień dobry państwu. Polska otrzyma 5 mld euro mniej, tak nam proponują Brytyjczycy. Premier Kazimierz Marcinkiewicz jest oburzony, protestuje. Pan Saryusz-Wolski zapowiada, że eurodeputowani zbojkotują tę propozycję, będą głosowali przeciwko. Na razie jeszcze nie ma głosowania, na razie warto szukać sojuszników, warto szukać zrozumienia dla naszych racji. Ale gdzie? Słowacja już mówi, że ok., Czesi tak samo. Wszędzie, gdzie to jest możliwe. Kluczem do w ogóle powodzenie Polski w Unii Europejskiej są jak najlepsze relacje i z Francją i z Wielką Brytanią i z Niemcami i z Hiszpanią i z Włochami. Z tymi, którzy są największymi uczestnikami Unii Europejskiej, ich głos ma największą wagę. Oczywiście warto też mieć poparcie dziesiątki państw nowo wstępujących, Grupy Wyszehradzkiej. Na wszystkich możliwych fortepianach trzeba grać. Tylko, że to się sypie. No, sypie się, bo – jak widać – niektórzy nie
wytrzymują nerwowo i chcą się zapisać do propozycji, które są – dla wielu krajów, nie tylko dla Polski – złymi rozwiązaniami. W moim przekonaniu, również dla Słowacji ten budżet jest zły. Czy Polska powinna odrzucić tę propozycję brytyjską? Polska powinna walczyć o to, żeby powrócono do idei solidaryzmu europejskiego. A jeżeli nie będzie tego powrotu, to co wtedy powinna zrobić Polska? Polska powinna wykorzystać jednocześnie ten czas negocjacji na usunięcie wszystkiego tego, co jest przeszkodą w wydatkowaniu środków unijnych. Sądzimy, że Kazimierz Marcinkiewicz będzie wiedział, jak się zachować, my nie będziemy używać sformułowań “budżet albo śmierć”. Liczymy na to, że Kazimierz Marcinkieiwcz - zgodnie ze swoimi deklaracjami – będzie do końca działał. Jeżeli premier Kazimierz Marcinkiewicz zadecyduje, że Polska powinna odrzucić te propozycje brytyjską, czy dostanie wsparcie ze strony Sojuszu Lewicy Demokratycznej? Jeśli zostaną wykorzystane wszystkie możliwości negocjacyjne, wszystko to, co jest w zasięgu
dyplomacji i nie tylko dyplomacji, publicystów, eurodeputowanych, to nie sądzę, żebyśmy mogli go krytykować. Podpisał się pan pod apelem do Prezydenta Rzeczypospolitej w sprawie Zbigniewa Sobotki, ale w tym apelu państwo podważają wiarygodność sądu. Zbigniew Ziobro w wywiadzie dla “Przekroju” powiedział, że sądy nie zawsze są wolne od błędów, bo sędziowie są tylko ludźmi. To nie jest podważanie wyroku, to jest zwrócenie uwagi... Cieszę się, że dla pana autorytetem jest Zbigniew Ziobro. W niektórych sprawach, w takiej na pewno W zależności od punktu siedzenia, tak? Nie, to nie ma punktu siedzenia. Stwierdził prawdę akurat w tym przypadku, sądy nie są wolne od błędów. Rzeczywiście, sądy nie są wolne od błędów. W przypadku sprawy starachowickiej i Zbigniewa Sobotki sąd bezbłędny nie był. Ale przeciek był, czy nie, panie ministrze? Proszę pani, przeciek nie dotyczył tego, nie udowodniono, że przeciek pochodził od Zbigniewa Sobotki. Ale skądś z góry pochodził. Jeżeli “skądś”, to nie od Zbigniewa Sobotki, bo w tej
sprawie dowodu nie przedstawiono. Sędzia pierwszej instancji w ustnym uzasadnieniu uprzejmie poinformował opinię publiczną, że chociaż nie stwierdzono przecieku od Zbigniewa Sobotki, to on mógł to uczynić, ponieważ miał telefon. Taki jest poziom tej sprawy. Zasada domniemania niewinności nie została tu zastosowana. Chcąc chronić sąd nie można nie zauważyć, że proces poszlakowy, bez przedstawienia dowodu... A może były wiceminister spraw wewnętrznych Zbigniew Sobotko kogoś chroni, wie, kto zrobił ten przeciek? Wie? No ja nie wiem. Jakby wiedział, to by powiedział. Przecież on pierwszy wystąpił z inicjatywą, żeby skierować sprawę natychmiast do prokuratury i żeby to wyjaśnić, żeby to ustalić. Miejsc przecieku było wiele, że wspomnę tylko o kieleckim. No dobrze, a czy podpisze się pan pod apelem w sprawie zwolnienie z więzienia Lwa Rywina? Ja? Nie. Dlaczego nie? Po prostu, nie podpiszę się pod tym apelem. Nie znajduję powodów, dla których miałbym to uczynić. Dlaczego pan nie znajduje powodów? A pani znajduje?
Panie się podpiszę? Ale ja się pana pytam. Pani się mnie pyta, to ja odpowiadam pytaniem, czy pani się podpisze? No nie podpisze się pod tym apelem. Wydaje mi się, że jego postawa w tym procesie nie była właściwa. Lew Rywin nie powiedział o motywach, które nim kierowały w tej sprawie, a ja uważam, że powinien. To są bardzo indywidualne sprawy. Chronił “grupę trzymająca władzę”. Nikogo nie chronił, bo nie ma takiej grupy. A czy jest “kasjer lewicy” Peter Vogel, tak pisze “Życie Warszawy”? Ta sprawa ma bardzo sezonowy charakter. Trzeba było uderzyć w lewicę, trzeba było znaleźć kija na Aleksandra Kwaśniewskiego, to się znalazła sprawę pana Vogla. Nie trafiona sprawa, bo skarbnik lewicy nazywa się Edward Kuczera, skarbnik SLD. Sprawa ułaskawienia nie odbyła się na wniosek Aleksandra Kwaśniewskiego, tylko prawicowego ministra sprawiedliwości Hanny Suchockiej. Pan Śnieżko, pan Wolny, w czasach pana Zbigniewa Nowka. Rzecz nietrafiona. Oczywiście jesteśmy za tym, żeby to wszystko wyjaśnić. Ale rzecz dziwna, prawda,
że w 1983 roku, człowiek po takiej zbrodni, wyjeżdża z Polski, dostaje paszport. Robi karierę, potem znajduje się w Polsce dzięki władzom szwajcarskim, dzięki Interpolowi. A potem zostaje wypuszczony. Cała sprawa oczywiście jest zagadkowa. I w latach 80-tych i tempo związane z działalnością ministra sprawiedliwości i sądu w tej sprawie... I znowu pojawiają się służby specjalne w tej sprawie. Znowu pojawia się służby specjalne. Ale uspakajam... “Życie Warszawy” pisze, że ten pan organizował m.in. spotkanie Ałganow – Kulczyk, wszystko więc się miesza. Wszystko się miesza ale uspakajam panią, to potrwa parę dni i później ci, którzy mają to wyjaśnić zasłonią się tajemnicą państwową, tajemnica śledztwa i nic z tego nie będzie. Pani wczoraj pana Kaczmarka nie pytała o panią Jarucką, bo sezon na panią Jarucką minął. Teraz jest sezon na pana Vogla. Program ma określony czas. Ja wiem, ja mówię o pani w pewnym symbolicznym znaczeniu, bo nikt się nie pytał o panią Jarucką, bo sezon na panią Jarucką minął. Minie sezon
na pana Vogla, ale Aleksander Kwaśniewski i lewica zostały obrzucone błotem i to zostanie. I chodzi o to, żeby minął czas Aleksandra Kwaśniewskiego minął. Ale on i tak mija. To prawda, że mija czas pełnienia urzędu przez Aleksandra Kwaśniewskiego. I na koniec, czy SLD będzie głosowało za kandydaturą Janusza Kurtyki na szefa IPN-u? Zaproponowaliśmy, żeby Instytut Pamięci Narodowej, kolegium, na nowo rozpisało konkurs na szefa IPN-u w warunkach, w których pan Andrzej Przewoźnik został oczyszczony z zarzutów. Być może pan Kurtyka ponownie przez to kolegium byłby wybrany, ale wydaje się, że lepiej byłoby dla tej instytucji, żeby w atmosferze bez jakichkolwiek podejrzeń czy wątpliwości, w czystej atmosferze, ten kandydat został wyłoniony. No tak, ale jeżeli dojdzie do głosowania? Jeśli nie zostanie przyjęta nasza propozycja ponownego rozpatrzenia tej sprawy przez kolegium, to zaangażowanie pana Kurtyki w bieżącą sytuację polityczną, a także niejasny jego udział w sprawie pana Przewoźnika nie pozwoli nam poprzeć
tej kandydatury. Nie, jasny jest. Wiadomo, że to pan Fijak dał papiery, współpracownik Jana Rokity. To wiadomo, ale nie mamy dowodu, że pan Kurtyka dał panu Fijakowi ten dokument. Może pan Rokita coś więcej wie w tej sprawie. To tak jak nie mamy dowodu, że pan Sobotka był autorem przecieku. Tak się życie kręci. Tak jest, nie ma dowodu, że Zbigniew Sobotka popełnił przestępstwo. Ale widzi pan, że mogą być dowody w sprawie pana Kurtyki. Czyli punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, panie ministrze. Nie ma dowodu, wszystkie instytucje sprawdzały, czy jest dowód i nie znalazły tego dowodu. A w sprawie pana Kurtyki też nie ma dowodu, to prawda, ale podejrzenia są. Dziękuję bardzo. Gościem Radia ZET był Jerzy Szmajdziński, szef klubu SLD.