Jej syn zginął walcząc w szeregach Państwa Islamskiego. Teraz chce oszczędzić innym rodzinom podobnego losu
• Radykalizacja młodych muzułmanów stanowi poważny problem w Europe Zachodniej
• W Wielkiej Brytanii rusza inicjatywa, która ma temu przeciwdziałać
• Jej założycielką jest Nicola Benyahia, której syn zginął walcząc dla ISIS
• Kobieta przez ponad rok ukrywała tragiczną prawdę
• Teraz chce podzielić się swymi doświadczeniami, by pomóc innym rodzinom
Nicola Benyahia przez ponad rok ukrywała przed większością rodziny i przyjaciółmi tragiczny los, jaki stał się udziałem jej syna. - Trzymaliśmy to w sekrecie, bo było nam wstyd. Nie wiedzieliśmy, co odpowiedzieć ludziom, ponieważ sami nie mogliśmy nadać temu sensu. Jednego dnia żyliśmy własnym, codziennym życiem, a następnego dnia już go nie było - mówi w rozmowie Thomson Reuters Foundation.
29 maja 2015 roku 19-letni Rasheed Benyahia wyszedł z domu i zniknął bez słowa. Dopiero długie tygodnie później jego rodzice otrzymali od niego wiadomość z Rakki, miasta w Syrii okrzykniętego stolicą tzw. Państwa Islamskiego. Kilka miesięcy później chłopak już nie żył. Zginął na "świętej wojnie", gdzieś na irackim pograniczu.
Podobnych dramatycznych historii są setki. Od powołania samozwańczego kalifatu pod koniec czerwca 2014 roku tysiące młodych mężczyzn z Europy Zachodniej udało się na Bliski Wschód, by walczyć pod sztandarami dżihadystów. W ślad za nimi ruszyły też setki muzułmanek, omamionych wizją lepszego życia w myśl wersetów Koranu. Jednak dla większości z nich wyprawa do upragnionej "ziemi obiecanej" nie skończyła się happy endem.
Pozdrowienia z Rakki
"Jestem bardzo bezpieczny i znajduję się w dobrych rękach. Nie martwcie się o mnie i przepraszam. Będę bez telefonu przez 30 dni i proszę wiedzcie, że nikogo bym nie naraził na coś takiego, gdybym nie był świadom nagrody. Proszę Allaha, aby was chronił i wynagrodził najwyższym rajem. Proszę, nie martwcie się. Kocham was mocniej niż kiedykolwiek i przepraszam jeszcze raz" - tak brzmiała pierwsza wiadomość 19-latka, którą wysłał rodzinie długie tygodnie po swoim zniknięciu.
Przebywając na terytorium Państwa Islamskiego chłopak regularnie kontaktował się z bliskimi za pośrednictwem telefonu i internetu, choć czasami przez wiele dni milczał. W tym czasie jego rodzina odchodziła od zmysłów. Dla brytyjskich służb była to jedna z setek podobnych spraw. Ręce mieli związane.
Ostatni raz 19-latek odezwał się pod koniec października. Mówił że dostał rozkaz wyruszenia na front. Nie potrafił określić, jak długo go nie będzie. Milczenie trwało prawie miesiąc. 20 listopada jego matka otrzymała krótki telefon z Rakki. Jeden z bojowników poinformował ją, że Rasheed zginął "męczeńska śmiercią" w ataku drona, tuż za iracką granicą.
Nicola przez ponad rok ukrywała prawdę o sekretnym życiu i tragicznej śmierci syna. Ale zdecydowała się przerwać milczenie, by - jak podkreśla w rozmowie z Thomson Reuters Foundation - oszczędzić innym rodzinom samotności i rozpaczy, których ona doświadczyła na własnej skórze. Dlatego rusza z inicjatywą Families for Life ("Rodziny dla życia"), która stawia sobie za cel przeciwdziałać radykalizacji młodych Brytyjczyków.
Sygnały ostrzegawcze
Najbardziej zaskakiwać może fakt, że wielu młodych muzułmanów, którzy wyjeżdżają z Europy Zachodniej na tereny kontrolowane przez Państwo Islamskie, wychowało się w rodzinach, które nie są szczególnie religijne. Niczego im nie brakowało, prowadzili dostatnie i pozbawione poważniejszych trosk życie, a mimo to zdecydowali się szukać szczęścia u boku dżihadystów. Poczucie braku celu w życiu i pustka duchowa, potrzeba przynależności do grupy, podatność na religijną indoktrynację czy po prostu chęć przeżycia przygody - to tylko niektóre z powodów, które skłaniają młodych do wstąpienia w szeregi ISIS.
Tak było z Rasheedem. Jego matka była konwertytką - wychowała się w północnej Walii, jako młoda kobieta przeszła na islam, a potem wyszła za Algierczyka. W rozmowie z BBC kobieta podkreśla, że islam był obecny w życiu jej rodziny, ale w bardzo liberalny i otwarty sposób. Lekceważyła sygnały, które mogłyby świadczyć o radykalizacji jej syna. Nie zauważała ich, dopóki nie było za późno.
Kiedy Rasheed zaczął uczęszczać na modły do innego meczetu, nie wzbudziło to żadnych podejrzeń jego rodziców. Ani to, że odmawiał pójścia do fryzjera i obcięcia włosów. W pewnym momencie poprosił też matkę o skrócenie jego spodni, by nogawki sięgały powyżej kostki. Myślała, że to taka młodzieżowa moda. Dopiero po ucieczce syna dowiedziała się, że w ten sposób ubierają się niektórzy pobożni muzułmanie.
Kobieta wyjawiła dziennikarzom BBC, że po ogłoszeniu powstania Państwa Islamskiego, często w domu kłócili się o kalifat i wojnę domową w Syrii. Nastolatek uważał, że muzułmanie żyjący w Europie robią za mało, by pomóc współwyznawcom. Ale rodzice nie widzieli w tym niczego niepokojącego. Poza tym nagle wszystko ucichło na początku 2015 roku - chłopak nie poruszał już tego drażliwego tematu. Prawdopodobnie już wtedy planował ucieczkę z domu na "świętą wojnę".
Dziś Nicola chce podzielić się swoimi doświadczeniami z innymi rodzinami, by nie popełniały tego samego błędu.