Jedni muzułmanie mordują, a inni ratują chrześcijan. Filipińska armia ujawnia horror zgotowany przez ISIS
Islamiści w mieście Marawi na Filipinach wykorzystują zakładników jako niewolników seksualnych i do przechodzenia na islam. Inni muzułmanie ryzykują życiem, żeby ratować chrześcijan i umożliwić ucieczkę przed prześladowaniami. Filipińska armia od pięciu tygodni toczy ciężkie walki o miasto. Zginęło już kilkudziesięciu żołnierzy.
Horror, który islamiści zgotowali mieszkańcom Marawi opisał rzecznik prasowy filipińskiej armii Jo-Ar Herrera. Terroryści z grupy Maute powiązanej z Państwem Islamskim (ISIS)
zmuszają zakładników do walki przeciwko armii i włamywania się do opuszczonych domów. Kobiety wykorzystywane są jako niewolnice seksualne. Część zakładników zmuszono do przejścia na islam. Do internetu trafiło nawet zdjęcie, które ma pokazywać taką ceremonię - jego autentyczności nie udało się potwierdzić.
Kilku ludzi, którzy w ostatnich dniach uciekli z miasta lub zostali uwolnieni przez wojsko, opisało zbrodnie dokonywane przez terrorystów. Islamiści chodzą od domu do domu i mordują chrześcijan. ISIS opublikowało nawet nagranie pokazujące egzekucję kilku chrześcijan w Marawi. Nikt nie zbiera zwłok porzuconych na ulicach.
Muzułmanie ratują sąsiadów - chrześcijan
Z miasta, z którego uciekli już niemal wszyscy mieszkańcy, dochodzą też doniesienia o bohaterstwie muzułmanów, którzy z narażeniem życia ratują chrześcijańskich sąsiadów. Lokalny przywódca klanowy Norodin Alonto Lucman we własnym domu ukrył ponad 50 chrześcijan. Muzułmanki oddawały swoje hidżaby chrześcijankom, żeby ukryć ich tożsamość i pomóc w ucieczce.
Filipiny to w zdecydowanej większości kraj chrześcijański. Muzułmanie stanowią ok. 6 proc. mieszkańców. Marawi leży w części Mindanao, gdzie muzułmanie są w większości. Dlatego islamiści tam właśnie zaatakowali 23 maja. Do miasta weszło wtedy kilkuset terrorystów, w tym kilkudziesięciu cudzoziemców.
Filipińska armia powoli zdobywa teren.Używa przy tym loctwa i artylerii. Żołnierze powoli zdobywają teren w ciężkich walkach ulicznych. Pomocy udzielają im doradcy wojskowi z USA, a Australia wysłała samoloty zwiadowcze.
Część miasta leży już w ruinach. Wojskowi twierdzą, że obszar zajmowany przez dobrze uzbrojonych i wyszkolonych terrorystów stale się kurczy. Według oficjalnych danych w bitwie zginęło już 70 żołnierzy, 27 cywilów i 290 terrorystów. Są setki rannych. Dokładne dane będą znane dopiero po zakończeniu walk, gdy uda się przeszukać zrujnowane kwartały miasta i dzielnice nadal okupowane przez islamistów. Prezydent Rodrigo Duterte wyklucza jakiekolwiek negocjacje z terrorystami. Na początku bitwy zagrzewał żołnierzy do walki nawet zachęcając ich do gwałtów.