Jedna Rosja, jedna Platforma
Pomysł Grzegorza Schetyny, by Donald Tusk po ewentualnym wygraniu wyborów prezydenckich był jako głowa państwa szefem Platformy Obywatelskiej, przypomina duchem model przyjęty przez Władimira Putina, szefującego partii Jedna Rosja. Fakt, rozwiązanie to Schetyna zaproponował w ramach wyjątkowo ostrych wewnątrzpartyjnych rozgrywek. Ale to także pasuje do modelu Jednej Rosji, której lider Putin brutalnie wyeliminował innych oligarchicznych konkurentów.
Wypowiedź Schetyny nie pasowała za to zupełnie do Platformy jako partii na pierwszym miejscu stawiającej PR. Oto od dwóch lat w setkach inspirowanych przez polityków PO newsów dotyczących prezydenta Lecha Kaczyńskiego pojawiał się zarzut, że nie jest on prezydentem wszystkich Polaków (termin wylansowany przez Aleksandra Kwaśniewskiego), tylko prezydentem partyjnym.
Tymczasem nagle najważniejszy polityk PO ogłasza, że ewentualny prezydent Tusk nie tylko będzie partyjny, ale jeszcze gorszy – nie tylko będzie sprzyjał swojej partii, ale stanie na jej czele. W co gra Grzegorz Schetyna?
Hołd Tuski Schetyny
Jak pisała „Gazeta Polska”, to Schetyna rozdawał karty, gdy chodzi o miejsca na listach wyborczych w wielu okręgach przed niedawnymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. Urszula Gacek, pozytywnie oceniana eurodeputowana PO, dostała od swojej partii propozycję startu w wyborach z kiepskiego czwartego miejsca na liście w Małopolsce. Rozżalona wycofała się z kandydowania. „Ale Donald walczył o mnie” – zapewniała kolegów. Jak opowiadali nasi informatorzy, na Podkarpaciu Tusk obiecał „jedynkę” na wyborczej liście eurodeputowanej Elżbiecie Łukacijewskiej. Ale Schetyna dogadał się z byłym przewodniczącym „Solidarności” Marianem Krzaklewskim, nie przejmując się wcale obietnicami Tuska. Lokalni działacze początkowo protestowali, ale po telefonach z centrali szybko ucichli.
Eksperymenty Schetyny nie przyniosły w tych okręgach sukcesu. Krzaklewski nie dostał się do Parlamentu Europejskiego, bo wyprzedziła go Łukacijewska. Narzucenie przez Schetynę Róży Thun w Małopolsce skończyło się jej widowiskową porażką ze Zbigniewem Ziobro.
W tej sytuacji Schetyna postanowił złożyć widowiskowy „hołd Tuski” na wewnątrzpartyjny użytek. Doskonale zdając sobie sprawę z faktu, że pomysł łączenia prezydentury z szefowaniem partii nie przejdzie ze względów zarówno konstytucyjnych, jak i zwyczajowych, ogłosił, że jest zwolennikiem maksymalnie silnej pozycji Tuska. Jako główny pretendent do schedy po Tusku zademonstrował, że jest wobec niego lojalny. Paradoksalnie – i być może z rozmysłem – przy okazji Tuskowi zaszkodził, gdy chodzi o popularność, bo informacja, że Tusk nie będzie prezydentem wszystkich Polaków, poszła w obieg.
Najważniejszym efektem końcowym tej operacji ma być jednak zneutralizowanie przez Schetynę wszelkich negatywnych opinii na jego temat we własnej partii. I wzmocnienie swojej pozycji wobec potencjalnych rywali, gdy chodzi o przyszłe szefowanie PO, jak Bronisław Komorowski, Radosław Sikorski czy coraz bardziej obcesowo traktujący Schetynę Janusz Palikot. * Zapalna Małopolska, Mazury kontra Podlasie*
Schetyna ruch ten wykonał nie przypadkiem akurat teraz. Po wyborach w Platformie nałożyło się bowiem wiele ostrych, skrywanych dotychczas, konfliktów. O tym, że w PO w wielu regionach wrze, napisał na swoim blogu Ryszard Czarnecki, stwierdzając, że spory w PiS „to tylko kaszka z mleczkiem w porównaniu z tym, co dzieje się w innych partiach”. Według Czarneckiego w Platformie w okręgu Warmia–Mazury–Podlasie „kotłuje się na całego w związku z wojną, jaka w trakcie europarlamentarnej kampanii wybuchła między Platformą podlaską a Platformą warmińsko-mazurską”. Jak napisał eurodeputowany, „Obie te Platformy wzięły się za łeb aż miło. Lider listy PO Krzysztof Lisek nie był w stanie – jak mówią – zorganizować ani jednej konferencji prasowej w Białymstoku, bo to mu uniemożliwiała miejscowa ekipa platformersów, grająca na szefa struktur PO na Podlasiu i również kandydata do PE Tadeusza Arłukowicza. A to nie było wolnej sali, a to to, a to tamto… Koniec kampanii nie oznacza wcale końca nienawiści”.
Z kolei w małopolskiej Platformie porażka stała się powodem do oskarżeń o złe skonstruowanie listy, w wyniku którego wypadła z niej wspomniana Urszula Gacek. Z tamtejszej platformianej układanki wyborcy dawno już przestali cokolwiek rozumieć. Najpierw twarzą PO, nie tylko w Krakowie, był Jan Rokita. Potem ludzi Rokity z PO odsunięto od wpływów. Później rozpoczęła się walka o przywództwo w regionie między Jarosławem Gowinem a Andrzejem Czerwińskim. Ponieważ Tuskowi i Schetynie zależało, by mimo wszystko w partii tej istniała choćby rachityczna frakcja konserwatywna, zmusili Czerwińskiego, by ustąpił z funkcji wiceprezesa PO, aby zrobić miejsce dla Gowina. Czerwiński dostał w zamian funkcję wiceszefa klubu parlamentarnego PO.
Ostatnio z partii tej usunięty został szef krakowskiej struktury Paweł Sularz, który wcześniej stał na czele frakcji eliminującej ludzi Rokity. Zarząd krajowy PO wyrzucił go jednogłośnie. Miało to związek z jego pracą w firmie Creation, podejrzanej o wyprowadzanie pieniędzy z Kraków Businness Parku. Zdaniem śledczych, Creation była jedną ze spółek-córek, przez którą wyprowadzano pieniądze z KBP. Prezes Creation Mieczysław K. trafił do aresztu. Jak pisały lokalne media, Sularz nie potrafił wytłumaczyć, na czym polegała jego praca ani w jaki sposób trafił do podejrzanej firmy.
Partia władzy
Wspomniana Jedna Rosja to partia władzy, z której wywodzą się zarówno premier Putin, jak i prezydent Miedwiediew. Początkowo jej liderem był Borys Gryzłow, podobnie jak Schetyna minister spraw wewnętrznych, a obecnie przewodniczący Dumy Państwowej. Obecnie jej liderem jest Władimir Putin, formalnie niebędący głową państwa, ale w rzeczywistości do spółki z byłymi generałami KGB rozdający w nim karty. Model Jednej Rosji to wbrew nazwie nie model jedności, lecz zniszczenia przez jedną grupę oligarchiczną politycznych przeciwników. Jedność poprzez eliminację inaczej myślących czy mających inne interesy. Przede wszystkim z mediów, poprzez miękkie, ale konsekwentne podporządkowywanie ostatnich enklaw wolnej myśli reżimowi. Jednocześnie Putin zapracował w Rosji na swą popularność jako pogromca oligarchów, który zrobił porządek z dorabiającymi się kosztem biednych bogaczami (np. byłym premierem Czernomyrdinem czy bossem Jukosu). Przypadek sprawił, że owymi bogaczami okazali się wrogowie Putina. Tak się akurat
przypadkiem złożyło, że głośna wypowiedź Schetyny o prezydenturze Tuska zbiegła się w mediach z informacją o postawieniu przez krakowską prokuraturę zarzutów Markowi U. Marek U., który szefował kancelarii Aleksandra Kwaśniewskiego, był przez lata jedną z bardziej wpływowych postaci polskiej postkomunistycznej oligarchii. Obecnie otrzymał zarzut przywłaszczenia 100 tys. zł, które miały trafić na kampanię wyborczą prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w 2000 roku. Jak poinformowała rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska, „10 czerwca Markowi U. przedstawiono zarzut przywłaszczenia powierzonego mu mienia”. „Dotyczy to maja 2000 roku, kiedy Marek U. przywłaszczył sobie powierzone mu pieniądze w kwocie 100 tys. zł przeznaczone na finansowanie kampanii prezydenckiej jednego z ówczesnych kandydatów” – wyjaśniła Marcinkowska. U. nie przyznał się do winy i skorzystał z prawa do odmowy wyjaśnień. Zarzucany mu czyn jest zagrożony karą do 5 lat pozbawienia wolności.
Oto prokuratura pod rządami PO zadziałała prawidłowo i okazało się, że wszechwładny Marek U. nie jest dla niej świętą krową. Obywatele winni cieszyć się z sukcesu w walce z nieuprawnionymi przywilejami oligarchii. Tak się złożyło, że akurat nie tej z platformowej stajni.
Piotr Lisiewicz