"Jeden ze sposobów obrony". Ukraina znalazła sposób, by się chronić?
Czy w Ukrainie powstała sieć podziemnych fabryk broni? Takie doniesienia przekazał dziennik "El Mundo". - To logiczne, że próbuje się zabezpieczyć strategiczną produkcję. W tym momencie Ukraina nie posiada wystarczających środków, żeby zapewnić sobie inny sposób obrony - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Michał Piekarski.
Opóźniające się dostawy wsparcia z Zachodu utrudniają sytuację Ukrainy na froncie. Jednak Ukraińcy nie siedzą z założonymi rękami. Hiszpańska gazeta "El Mundo" poinformowała, że Ukraina zbudowała tajną sieć podziemnych fabryk do produkcji broni. Jak szacują dziennikarze, w skład sieci wchodzi już 500 fabryk.
Jak czytamy, minister do spraw przemysłu strategicznego Ukrainy Ołeksandr Kamyszyn miał odegrać istotną rolę w tworzeniu ukrytej sieci militarnych zakładów produkcyjnych.
Jak donosi gazeta, ukraińskie fabryki nadal produkują amunicję i pojazdy opancerzone, a także transportery opancerzone Kozak, rakiety Neptun i pociski przeciwpancerne Stugna-P.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraina stara się tym samym nie tylko zmniejszyć swoją zależność od zachodniej pomocy, ale też próbować produkować broń dla Zachodu. "El Mundo" w swoim materiale zaznacza, że Kijów ma realizować już zamówienia zgodnie z wymogami NATO. Gazeta podaje, że Ukraina ma być czołowym producentem hełmów, kamizelek kuloodpornych i umundurowania na świecie.
- Jesteśmy w stanie produkować jeszcze więcej broni, ale ogranicza nas brak pieniędzy ze strony państwa. Liczymy na dodatkowe fundusze, w szczególności z zagranicy — stwierdził dyrektor generalny koncernu "Ukroboronprom" German Smetanin w rozmowie z ukraińskim militarnym portalem ArmyInform.
"Jeden ze sposobów obrony"
Dr Michał Piekarski, specjalista od bezpieczeństwa narodowego z Uniwersytetu Wrocławskiego w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że jest w stanie uwierzyć w przenoszenie produkcji pod ziemię.
- Szczególnie biorąc pod uwagę wszystko, co obserwujemy od początku tej wojny. Czyli to, że Rosjanie atakują Ukrainę także pociskami rakietowymi, dronami i że obserwowaliśmy kampanie lotnicze wymierzone choćby w sektor energetyczny - wylicza.
Jak mówi, "jest logiczne, że Ukraina próbuje zabezpieczyć strategiczną produkcję". - Choćby dlatego, że w tym momencie nie posiada wystarczających środków, żeby zapewnić sobie inny sposób obrony - dodaje.
Dr Piekarski przywołuje przykład z historii. - W 1944 czy 1945 roku Niemcy przenosili produkcję pod ziemię, ponieważ nie mieli jak się bronić przed alianckimi nalotami. Niemcom to nic nie pomogło, bo już nic im nie mogło pomóc, natomiast w przypadku Ukrainy jest to jeden ze sposobów obrony. Pamiętajmy, że obronę dzielimy na aktywną i bierną. Aktywną, czyli na przykład zestrzeliwanie rakiet, dronów, ale bezpieczeństwo bierne to maskowanie, tworzenie budowli ochronnych, przenoszenie produkcji właśnie pod ziemię - wylicza.
Dr Piekarski zwraca tu uwagę na czynnik ryzyka. - Po pierwsze, to jest mimo wszystko skomplikowane i kosztowne. Po drugie, produkty będą musiały w końcu zostać spod ziemi wyprowadzone i będą musiały zostać zapakowane na ciężarówki czy na wagony kolejowe. Wtedy Rosjanie mogą w te transporty uderzać - wyjaśnia.
Wysyłka na Zachód? Tak, ale po wojnie
Czy w ogóle w tym momencie wojny można mówić o sytuacji, w której Zachód miałby być wspierany przez Ukrainę, jak napisano w artykule "El Mundo"? - Nie ma w tym momencie, przy tym wysiłku wojennym, przy tych stratach, takiej możliwości. Ta mobilizacja przemysłowa przede wszystkim powinna być przeznaczona na użytek sił ukraińskich i dziwne byłoby, gdyby dochodziło do sytuacji, w której państwo, które toczy wojnę, eksportuje jeszcze uzbrojenie - zaznacza rozmówca Wirtualnej Polski.
Natomiast prawdopodobne jest - jak zauważa dr Piekarski - że Ukraina jest państwem, które poniosło ogromne straty także w przemyśle. - Nie zdziwiłbym się, gdyby Ukraina, kiedy ma przemysł przedstawiony w dużej mierze na produkcję zbrojeniową, próbowała po wojnie pójść taką drogą, jaką na przykład poszedł Izrael - dodaje.
- Od powstania państwa Izrael w tej formie, którą znamy obecnie, rozbudował on swój przemysł zbrojeniowy. Okazało się, że na przykład część z poszukiwanych produktów stawała się dużym sukcesem eksportowym. Ukraina może próbować dyskontować swoje doświadczenia, mówiąc: patrzcie, to jest sprawdzone na froncie i możemy oferować także w państwach zachodnich - ocenia.
Ale jeszcze nie teraz. - Byłbym bardzo zaskoczony, gdyby jakieś większe ilości sprzętu były eksportowane na Zachód. Jeśli jakieś pojedyncze egzemplarze sprzętu, które Ukraina produkuje, trafiają na Zachód na potrzeby na przykład szkolenia czy z innych powodów - jestem w stanie uwierzyć. Ale masowa produkcja i wysyłka na Zachód może rozwijać się jedynie po wojnie - podkreśla rozmówca WP.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski