Trwa wyścig z czasem. "Ukraina jest w kryzysie, ale Rosja jest w jeszcze większym"
Oprócz Charkowa, który od kilku tygodni jest celem Władimira Putina, Rosja co jakiś czas uderza na innych kierunkach na froncie. - Strona rosyjska dzisiaj szuka elementów zaskoczenia - mówi w rozmowie z WP gen. Roman Polko. Rozmówcy Wirtualnej Polski podkreślają, że teraz w Ukrainie trwa walka z czasem.
Rosjanie nie odpuszczają i cały czas napierają na kluczowe, drugie co do wielkości miasto w Ukrainie. Około 30 tys. rosyjskich żołnierzy atakuje Ukrainę od piątku w rejonie Charkowa, a dodatkowe 50 tys. stacjonuje przy granicy - taką informację przekazał Ołeksandr Łytwynenko, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy.
Według źródeł ukraińskich i zachodnich, wojska rosyjskie zamierzają stworzyć w obwodzie charkowskim 10-kilometrową strefę buforową, przez co Charków znalazłby się w zasięgu rosyjskiej artylerii lufowej, natomiast poza zasięgiem wojsk ukraińskich znalazłyby się rosyjskie centra logistyczne.
Tymczasem dowódca łotewskiej Gwardii Narodowej gen. Kaspars Pudans w telewizji TV3 oświadczył, że "głównym celem strategicznym, którym kieruje się Rosja przy wznawianiu ataków na okolice Charkowa, może być pełne zajęcie czterech obwodów na południowym wschodzie Ukrainy".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Uzyskać dostęp do Charkowa na zasięg artylerii lufowej"
Były dowódca GROM gen. Roman Polko w rozmowie z WP mówi, że "strona rosyjska dzisiaj szuka elementów zaskoczenia". - Bada, testuje różne odcinki frontu, żeby atak na którymś z nich okazał się skuteczny - ocenia.
W jego opinii, przy "uderzeniu na Charków wygenerowano za mało sił". - Trudno dziś też uzyskać elementy zaskoczenia operacyjnego, kiedy mamy wywiad, rozpoznanie satelitarne, ale też inne formy wywiadu, które pozwalają identyfikować, gdzie i jakie siły się przemieszczają - wyjaśnia.
Gen. Polko zaznacza, że "cel w zasadzie cały czas jest ten sam". - Przez rok Rosjanie poczynili pewien postęp - wykorzystują słabość Ukraińców, przeszli do ataku. Posunęli się w ciągu roku 12-15 kilometrów do przodu. Zdobywają jakieś miejscowości - każda jest ważna, ale tak naprawdę trudno niektóre z nich znaleźć na mapie - podkreśla niewielkie sukcesy Rosji.
- Rosjanie destabilizują Donbas - widać wyraźnie, że to właśnie przede wszystkim tam toczą się najcięższe walki. Oczywiście Charków też jest bombardowany rakietami. Jednak Rosjanie w tym momencie dążą do tego, żeby uzyskać dostęp do Charkowa na zasięg artylerii lufowej, czyli powiedzmy około 20 kilometrów. To byłoby dla nich dobre - dodaje.
W opinii rozmówcy Wirtualnej Polski, Rosjanie "niekoniecznie nawet chcą zdobyć Charków, bo i niespecjalnie mają czym, nie chcą tracić sił". - Będą jednak korzystać z możliwości mordowania ludzi w tym mieście, poprzez uderzenia artylerii lufowej. To już z pewnością mogłoby obniżać morale Ukraińców i też jest jakimś celem Rosji - wyjaśnia.
"Działania zwrotne zaczepne"
W najbliższych dniach Rosjanie przeprowadzą ofensywę w kierunku Sum - uważa szef ukraińskiego wywiadu wojskowego Kyryło Budanow. Według niego rosyjskie ataki na kierunku północno-wschodnim mają jedynie odciągnąć uwagę Ukraińców od walk na innych odcinkach frontu.
- To, co jest kluczowe w tej chwili, to to, że Ukraina musi się skupić na obronie tych terytoriów, które są w jej władaniu, wypchnięciu czy odepchnięciu poza zasięg ognia nacierających sił. Tutaj potrzebne są oczywiście środki ogniowe - czy artyleria, czy amunicja i rakiety dalekiego zasięgu, żeby w te miejsca uderzać. Rosjanie mogą się przygotowywać, mogą prężyć muskuły, ale jak widać, niespecjalnie starcza im sił - mówi gen. Polko.
Jak mówi wojskowy, te ruchy Rosjan to "działania zwrotne zaczepne". - To po prostu sukcesy taktyczne, które są osiągane. Charków pewnie czyniłby jakiś przełom w działaniach, pewnie osłabiłby morale Ukraińców, ale na szczęście ten moment słabości odchodzi - zaznacza.
Kluczowe dwa najbliższe miesiące
- Dwa miesiące najbliższe będą kluczowe. Wszystko też zależy od tego, jak szybko dostawy amunicji dotrą do Ukraińców, żeby ci mieli czym walczyć. Na kilka, kilkanaście miesięcy w przód raczej nie oczekujmy kontrofensywy ukraińskiej, tylko właśnie takiej stagnacji, stabilizacji na polu walki. Tragicznej stabilizacji, bo mordowani w dalszym ciągu są cywile. Niszczona jest ukraińska infrastruktura krytyczna - podkreśla rozmówca WP.
I dodaje: - Jak sądzę, Ukraina coraz częściej będzie prowadziła działania czy uderzenia na głębokie tyły Rosjan, także nawet na terytorium Rosji, niszcząc to, co mogłoby oddziaływać na ich terytorium.
- Ukraina jest w kryzysie, ale Rosja jest w jeszcze większym. Młodzieńcy z Moskwy raczej niespecjalnie garną się do armii. Gospodarka rosyjska jest uzależniona w stu procentach od Chin. Surowce sprzedają tanio. Pojazdy i elektronikę kupują od nich drogo. Myślę, że czas wcale nie działa na korzyść Rosji, lecz przy wytrwałości Zachodu, będzie działał na korzyść Ukrainy - dodaje.
"Za wszelką cenę chcą stworzyć strefę buforową"
Gen. Waldemar Skrzypczak, były szef Wojsk Lądowych w Polsce ocenia, że "Rosjanie w tej chwili na północy stworzyli strefę buforową, która przetnie granicę między Rosją a Ukrainą".
- Jeszcze dwa miesiące temu kierunek kurski i biełgorodzki były atakowane przez oddziały partyzanckie złożone z Rosjan i Ukraińców. I te ataki były bardzo dotkliwe, Rosjanie sobie nie mogli z tym poradzić. Teraz więc, za wielką cenę, chcą stworzyć strefę buforową, która pozwoli im odsunąć to zagrożenie - podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską.
W jego opinii, "może być tak, że ataki od północy mają służyć rozciągnięciu tej granicy w kierunku Ukrainy, żeby pozbawić Ukraińców możliwości atakowania obwodów kurskiego i biełgorodzkiego".
"Ataki Rosjan są coraz liczniejsze"
Zdaniem gen. Skrzypczaka, "to nie zmienia sytuacji, jeżeli chodzi o front ukraiński". - Rosjanie atakują wszędzie. Atakują na kierunku charkowskim, od północy, atakują do tego pod Wołczańskiem. Ataki Rosjan są coraz liczniejsze. Generalnie ma to służyć temu, żeby - zanim Ukraińcy dostaną broń i amunicję - Rosjanie mogli osiągnąć jak najwięcej - dodaje.
- Ukraińcy ściągnęli odwody z kierunku nieaktywnego, jakim jest kierunek granicy z Białorusią. Stamtąd część batalionów Ukraińcy wyciągnęli, przenieśli na kierunek charkowsko-sumski, po to, żeby wzmocnić te pozycje obronne, które tam były zbudowane - wylicza.
I zaznacza, że kluczową sprawą jest "wyścig z czasem". - Rosjanie chcą wykorzystać czas, kiedy Ukraińcy nie mają pewnych zdolności, bo nie dostali jeszcze amunicji, sprzętu. A z kolei Ukraińcy za wszelką cenę chcą mieć pozycje, żeby się obronić, opóźnić działanie Rosjan - wyjaśnia.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski