ŚwiatJeden oligarcha przegrał, drugi wygrał. Kto skorzysta na zwycięstwie Zełenskiego?

Jeden oligarcha przegrał, drugi wygrał. Kto skorzysta na zwycięstwie Zełenskiego?

Wołodymyr Zełenski wygrał wybory na Ukrainie jako kandydat sprzeciwiający się korupcji i oligarchom. Ale sam był popierany i korzystał z pomocy jednego z największych oligarchów kraju - Ihora Kołomojskiego. Teraz Kołomojski dostanie szanse na odegranie się swojemu rywalowi, Petro Poroszence.

Jeden oligarcha przegrał, drugi wygrał. Kto skorzysta na zwycięstwie Zełenskiego?
Źródło zdjęć: © PAP/EPA
Oskar Górzyński

W jednym z klasycznych kabaretowych skeczów grupy Kwartał 95 z 2016 roku, grany przez Wołodymyra Zełenskiego Ihor Kołomojski przyjmuje prezydenta Petro Poroszenkę w gabinecie prezydenckim. Zachowuje się przy tym, jakby to on był gospodarzem. Kabaretowy Poroszenko - ukazany jako fajtłapa i popychadło - nie wytrzymuje i wypala:

- No w końcu przecież jestem prezydentem, czy nie jestem?

Na co pada odpowiedź Kołomojskiego: - A widzisz, sam masz co do tego wątpliwości!

W czasie jego powstania, skecz nie był wiernym odzwierciedleniem rzeczywistości: w końcu to Poroszenko okazał się silniejszy, a Kołomojski musiał uciekać z kraju. Ale dziś, po wyborze Zełenskiego na prezydenta, scena wydaje się bardziej realistyczna. To Kołomojski ma szansę zostać faktycznym gospodarzem w administracji prezydenckiej na Bankowej.

Gęsta sieć powiązań

Mimo że Zełenski wygrał wybory jako kandydat antyestablishmentowy, jego związki z jednym z najbogatszych ludzi Ukrainy były jasne. I nie ograniczały się do faktu, że obaj pochodzą z żydowskich rodzin z obwodu dniepropietrowskiego.

Założone przez Zełenskiego studio filmowe Kwartał 95 tworzyło produkcje niemal wyłącznie na należącym do oligarchy kanale 1+1. Tam emitowane były skecze jego zespołu; tam też pokazywany był serial "Sługa narodu", który podbił ukraińską widownię i zaznajomił ją z widokiem Zełenskiego jako prezydenta. (W serialu komik gra nauczyciela historii, który zostaje prezydentem na fali popularności jego antyestablishmentowej tyrady opublikowanej na YouTube).

Podczas ciszy wyborczej, 1+1 pokazał całodzienny maraton filmów i skeczów z udziałem Zełenskiego. W czasie kampanii kandydat poruszał się samochodem należącym do holdingu Kołomojskiego, towarzyszył mu ochroniarz Kołomojskiego, a doradzał prawnik oligarchy. Jak wykazało śledztwo Radia Wolna Europa, Zełenski wielokrotnie odbywał podróże do Szwajcarii i Izraela, gdzie Kołomojski przebywał na nieformalnym wygnaniu. Mimo to, obaj podkreślali, że łączą ich tylko związki biznesowe.

Oligarcha, polityk, złodziej

Problem w tym, że Ihor Kołomojski z pewnością nie jest biznesmenem stroniącym od polityki. Na przestrzeni ostatnich dekad, wspierał finansowo niemal wszystkie siły polityczne w kraju, od Julii Tymoszenko po nacjonalistów z partii Swoboda. A po Euromajdanie i rosyjskiej inwazji w politykę zaangażował się bezpośrednio. Został gubernatorem obwodu Dniepropietrowskiego i finansując bataliony ochotnicze oraz armię, niemal samodzielnie obronił region przed rosyjskimi wpływami.

Wojenna interwencja zyskała mu sympatię Ukraińców. Ale nie na długo, bo już w 2015 roku Kołomojski wszedł w ostry spór ze swoim rywalem, prezydentem Petro Poroszenką. Kiedy reformy Poroszenki zmniejszyły wpływy oligarchy w sektorze energetycznym, Kołomojski wysłał do siedziby jednej ze reformowanych spółek uzbrojonych bojówkarzy. Poroszenko się jednak nie ugiął, przeprowadził reformę i przyjął dymisję bogacza, nazywając jednak "patriotą Ukrainy".

Konfliktu to jednak nie zakończyło. Rok później w kontrolowanym przez Kołomojskiego PrywatBanku - największym banku komercyjnym Ukrainy - wykryto nieprawidłowości na kolosalną skalę; oligarcha został oskarżony o wyprowadzenie z niego 5,5 miliarda dolarów, prawie 1/3 wszystkich depozytów. Oskarżenia - potwierdzone niedawno przez amerykańską firmę audytorską Kroll oraz dziennikarzy śledczych z konsorcjum OCCRP - sprawiły, że Kołomojski udał się do Genewy, a potem do Tel Awiwu. Jego bank został znacjonalizowany.

Co znamienne, tuż przed drugą turą wyborów sąd w Kijowie unieważnił decyzję o nacjonalizacji. Niektórzy komentatorzy - a także sam Poroszenko - widzieli w tym przedsmak nadchodzących zmian. Kołomojski już zresztą zapowiedział, że wróci na Ukrainę i będzie domagał się od państwa 2 miliardów dolarów odszkodowania za straty spowodowane nacjonalizacją. Czy pod rządami swojego biznesowego partnera je dostanie?

To dopiero się okaże. Aby oddalić od siebie zarzuty o bycie człowiekiem Kołomojskiego, Zełenski przyjął do swojego zespołu doradców ludzi kojarzonych z walką z korupcją, w tym byłych ministrów: Aivarasa Abromaviciusa i Wołodymyra Danyluka. Danyluk otwarcie oskarżał Kołomojskiego o kradzież miliardów z PrywatBanku.

Zełenski a sprawa polska

Dlatego dla wielu obserwatorów z Ukrainy i zagranicy Zełenski wciąż jest zagadką. Także dla Polaków.

- Wśród komentatorów były takie głosy że dla Polski lepszy byłby ktokolwiek inny, niż Poroszenko, żeby było "nowe otwarcie" w tematach historycznych - powiedział WP Dariusz Materniak, redaktor naczelny polsko-ukraińskiego portalu polukr.net. - Ale ja się z tym nie zgadzam. Jaka jest gwarancja, że nowy prezydent kto by to nie był inny niż Poroszenko, będzie przywiązywał szczególna wagę do relacji z Polską albo nie zacznie odwoływać się do prawicowego elektoratu bo będzie mu to na rękę? - ocenia dziennikarz.

Mimo to, prezydent-elekt sygnalizował, że będzie chciał odejść od historycznych sporów. W ostatnim przedwyborczym wywiadzie dla portalu RBC-Ukraina, Zełenski zapowiedział, że jest przeciwny nazywaniu kolejnych ulic imieniem Stepana Bandery. Zasugerował też, że pozbędzie się szefa IPN nacjonalisty Wołodymyra Wiatrowycza, którego wypowiedzi wielokrotnie doprowadzały do dyplomatycznych scysji z Polską.

O wizję stosunków z Polską sztab Zełenskiego zapytali też dziennikarze portalu Eastbook.eu. Otrzymali ogólnikowe odpowiedzi, zapowiadające jednak zmniejszenie wagi kwestii historycznych.

"Historii należy się uczyć, pamiętać ją i w żadnym wypadku nie zapominać. Naziści chcieli wymazać nasze narody z kart historii. Potem komuniści próbowali przepisać historię naszych narodów. Czy powinniśmy ich naśladować? Historyczna niepamięć lub dewastacja historii rodzi nienawiść i nieporozumienie” - napisali sztabowcy nowego prezydenta.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (75)