Jeden oligarcha przegrał, drugi wygrał. Kto skorzysta na zwycięstwie Zełenskiego?
Wołodymyr Zełenski wygrał wybory na Ukrainie jako kandydat sprzeciwiający się korupcji i oligarchom. Ale sam był popierany i korzystał z pomocy jednego z największych oligarchów kraju - Ihora Kołomojskiego. Teraz Kołomojski dostanie szanse na odegranie się swojemu rywalowi, Petro Poroszence.
23.04.2019 | aktual.: 23.04.2019 14:32
W jednym z klasycznych kabaretowych skeczów grupy Kwartał 95 z 2016 roku, grany przez Wołodymyra Zełenskiego Ihor Kołomojski przyjmuje prezydenta Petro Poroszenkę w gabinecie prezydenckim. Zachowuje się przy tym, jakby to on był gospodarzem. Kabaretowy Poroszenko - ukazany jako fajtłapa i popychadło - nie wytrzymuje i wypala:
- No w końcu przecież jestem prezydentem, czy nie jestem?
Na co pada odpowiedź Kołomojskiego: - A widzisz, sam masz co do tego wątpliwości!
W czasie jego powstania, skecz nie był wiernym odzwierciedleniem rzeczywistości: w końcu to Poroszenko okazał się silniejszy, a Kołomojski musiał uciekać z kraju. Ale dziś, po wyborze Zełenskiego na prezydenta, scena wydaje się bardziej realistyczna. To Kołomojski ma szansę zostać faktycznym gospodarzem w administracji prezydenckiej na Bankowej.
Gęsta sieć powiązań
Mimo że Zełenski wygrał wybory jako kandydat antyestablishmentowy, jego związki z jednym z najbogatszych ludzi Ukrainy były jasne. I nie ograniczały się do faktu, że obaj pochodzą z żydowskich rodzin z obwodu dniepropietrowskiego.
Założone przez Zełenskiego studio filmowe Kwartał 95 tworzyło produkcje niemal wyłącznie na należącym do oligarchy kanale 1+1. Tam emitowane były skecze jego zespołu; tam też pokazywany był serial "Sługa narodu", który podbił ukraińską widownię i zaznajomił ją z widokiem Zełenskiego jako prezydenta. (W serialu komik gra nauczyciela historii, który zostaje prezydentem na fali popularności jego antyestablishmentowej tyrady opublikowanej na YouTube).
Podczas ciszy wyborczej, 1+1 pokazał całodzienny maraton filmów i skeczów z udziałem Zełenskiego. W czasie kampanii kandydat poruszał się samochodem należącym do holdingu Kołomojskiego, towarzyszył mu ochroniarz Kołomojskiego, a doradzał prawnik oligarchy. Jak wykazało śledztwo Radia Wolna Europa, Zełenski wielokrotnie odbywał podróże do Szwajcarii i Izraela, gdzie Kołomojski przebywał na nieformalnym wygnaniu. Mimo to, obaj podkreślali, że łączą ich tylko związki biznesowe.
Przeczytaj również: Nowy prezydent Ukrainy. Kim jest Wołodymyr Zełenski
Oligarcha, polityk, złodziej
Problem w tym, że Ihor Kołomojski z pewnością nie jest biznesmenem stroniącym od polityki. Na przestrzeni ostatnich dekad, wspierał finansowo niemal wszystkie siły polityczne w kraju, od Julii Tymoszenko po nacjonalistów z partii Swoboda. A po Euromajdanie i rosyjskiej inwazji w politykę zaangażował się bezpośrednio. Został gubernatorem obwodu Dniepropietrowskiego i finansując bataliony ochotnicze oraz armię, niemal samodzielnie obronił region przed rosyjskimi wpływami.
Wojenna interwencja zyskała mu sympatię Ukraińców. Ale nie na długo, bo już w 2015 roku Kołomojski wszedł w ostry spór ze swoim rywalem, prezydentem Petro Poroszenką. Kiedy reformy Poroszenki zmniejszyły wpływy oligarchy w sektorze energetycznym, Kołomojski wysłał do siedziby jednej ze reformowanych spółek uzbrojonych bojówkarzy. Poroszenko się jednak nie ugiął, przeprowadził reformę i przyjął dymisję bogacza, nazywając jednak "patriotą Ukrainy".
Konfliktu to jednak nie zakończyło. Rok później w kontrolowanym przez Kołomojskiego PrywatBanku - największym banku komercyjnym Ukrainy - wykryto nieprawidłowości na kolosalną skalę; oligarcha został oskarżony o wyprowadzenie z niego 5,5 miliarda dolarów, prawie 1/3 wszystkich depozytów. Oskarżenia - potwierdzone niedawno przez amerykańską firmę audytorską Kroll oraz dziennikarzy śledczych z konsorcjum OCCRP - sprawiły, że Kołomojski udał się do Genewy, a potem do Tel Awiwu. Jego bank został znacjonalizowany.
Co znamienne, tuż przed drugą turą wyborów sąd w Kijowie unieważnił decyzję o nacjonalizacji. Niektórzy komentatorzy - a także sam Poroszenko - widzieli w tym przedsmak nadchodzących zmian. Kołomojski już zresztą zapowiedział, że wróci na Ukrainę i będzie domagał się od państwa 2 miliardów dolarów odszkodowania za straty spowodowane nacjonalizacją. Czy pod rządami swojego biznesowego partnera je dostanie?
To dopiero się okaże. Aby oddalić od siebie zarzuty o bycie człowiekiem Kołomojskiego, Zełenski przyjął do swojego zespołu doradców ludzi kojarzonych z walką z korupcją, w tym byłych ministrów: Aivarasa Abromaviciusa i Wołodymyra Danyluka. Danyluk otwarcie oskarżał Kołomojskiego o kradzież miliardów z PrywatBanku.
Przeczytaj również: Poroszenko kontra Kołomojski. Wojna oligarchów na Ukrainie
Zełenski a sprawa polska
Dlatego dla wielu obserwatorów z Ukrainy i zagranicy Zełenski wciąż jest zagadką. Także dla Polaków.
- Wśród komentatorów były takie głosy że dla Polski lepszy byłby ktokolwiek inny, niż Poroszenko, żeby było "nowe otwarcie" w tematach historycznych - powiedział WP Dariusz Materniak, redaktor naczelny polsko-ukraińskiego portalu polukr.net. - Ale ja się z tym nie zgadzam. Jaka jest gwarancja, że nowy prezydent kto by to nie był inny niż Poroszenko, będzie przywiązywał szczególna wagę do relacji z Polską albo nie zacznie odwoływać się do prawicowego elektoratu bo będzie mu to na rękę? - ocenia dziennikarz.
Mimo to, prezydent-elekt sygnalizował, że będzie chciał odejść od historycznych sporów. W ostatnim przedwyborczym wywiadzie dla portalu RBC-Ukraina, Zełenski zapowiedział, że jest przeciwny nazywaniu kolejnych ulic imieniem Stepana Bandery. Zasugerował też, że pozbędzie się szefa IPN nacjonalisty Wołodymyra Wiatrowycza, którego wypowiedzi wielokrotnie doprowadzały do dyplomatycznych scysji z Polską.
O wizję stosunków z Polską sztab Zełenskiego zapytali też dziennikarze portalu Eastbook.eu. Otrzymali ogólnikowe odpowiedzi, zapowiadające jednak zmniejszenie wagi kwestii historycznych.
"Historii należy się uczyć, pamiętać ją i w żadnym wypadku nie zapominać. Naziści chcieli wymazać nasze narody z kart historii. Potem komuniści próbowali przepisać historię naszych narodów. Czy powinniśmy ich naśladować? Historyczna niepamięć lub dewastacja historii rodzi nienawiść i nieporozumienie” - napisali sztabowcy nowego prezydenta.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl