Jeden Morawiecki powie "tak", drugi powie "nie", czyli kiedy premier mówi prawdę o KPO [OPINIA]
W Mateuszu Morawieckim drzemią dwa wilki. Jeden broni Krajowego Planu Odbudowy, a drugi dziękuje Solidarnej Polsce za "słuszne uwagi". Dobrze byłoby, gdyby premier doszedł sam ze sobą do porozumienia, bo wtedy moglibyśmy wiedzieć, co szef rządu tak naprawdę myśli o unijnych pieniądzach dla Polski. Dwóch stanowisk, które są naprzemiennie przez premiera prezentowane, nie da się ze sobą pogodzić. To niepokojące, że premier tego nie zauważa.
16.01.2023 18:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
To niepokojące, że premier nie zauważa, jak sprzeczne są jego ostatnie wypowiedzi w sprawie Krajowego Planu Odbudowy i przegłosowanej ustawy, która rzekomo ma odblokować unijne środki. A może Mateusz Morawiecki to zauważa, ale już zupełnie pogubił się w tym, co i do kogo mówi? Raz puszcza oko do wyborców PiS, innym razem do zwolenników Solidarnej Polski, innym razem do niezdecydowanych, którzy po prostu chcą unijnych pieniędzy. Pora rozwiać wątpliwości w tej sprawie, bo raz premier Morawiecki nie podziela obaw Solidarnej Polski wobec KPO, a za chwilę mówi, że uwagi są słuszne. Byłoby dobrze, gdyby szef rządu doszedł sam ze sobą do porozumienia.
Kilkadziesiąt minut po przegłosowaniu nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, premier podkreślał w Sejmie, że za jej sprawą możemy przyciągnąć środki "na rozwój, wzrost wynagrodzeń polskich pracowników i uspokojenie rynków finansowych". Przyjęcie projektu wynegocjowanego w Brukseli nie byłoby możliwe bez opozycji, która w większości wstrzymała się od głosu. Rząd – za sprawą sprzeciwu Solidarnej Polski – nie miał większości. Opozycja swoją decyzją wystawiła piłkę premierowi, bo ten przekonywał, że to głosowanie na "tak" lub "nie" dla unijnych pieniędzy dla Polski.
Po przyjęciu ustawy przez Sejm można było się spodziewać, że premier wyłącznie będzie wszystkich utwierdzał w tym, jak ważne i potrzebne są to pieniądze. Tylko w ostatnich tygodniach szef rządu mówił m.in., że "środki unijne niesamowicie wzmacniają polską suwerenność i potencjał niepodległości". Szef rządu taki obraz KPO buduje w Polsce niemal od dwóch lat. Na rządowych stronach wciąż można znaleźć ulotki i spoty z hasłami o "wzmocnieniu polskiej gospodarki", "nowocześniejszej ochronie zdrowia", "nowych miejscach pracy", "planie Marshalla na miarę XXI wieku" czy "korzyściach dla wszystkich".
Do tej pory wydawało się, że PiS woltę ws. pieniędzy z KPO ma już za sobą, kiedy to latem - na wezwanie Jarosława Kaczyńskiego - politycy PiS przekonywali, że kolejnych ustępstw wobec Brukseli nie będzie, bo damy sobie radę bez tych środków, które są jak 20 groszy, po które można się schylić. Wówczas Morawiecki i tak wydawał się bardziej ostrożny, bo stwierdził że KPO to "znacząco mniejsza część" unijnych środków, "ale też znacząca". Ogólnie rzecz biorąc, można było uznać, że szef rządu jest w tej sprawie dość konsekwentny.
Premier powinien się określić
Po piątkowej wypowiedzi premiera, można jednak nabrać poważnych wątpliwości w sprawie tego, co tak naprawdę myśli o KPO i polskiej suwerenności. - To były długie, wielogodzinne debaty, gdzie szereg wniosków, które usłyszeliśmy ze strony naszych kolegów z Solidarnej Polski, miało bardzo dużo słuszności, to były słuszne uwagi. Ale polityka to jest sztuka kompromisu i my ten kompromis, niełatwy kompromis osiągnęliśmy – stwierdził. "Słuszne uwagi" kolegów z Solidarnej Polski to niepokojąca wypowiedź, która sugeruje, że premier ws. KPO jest jednocześnie za i przeciw.
Zbierzmy zatem – zdaniem premiera - "słuszne" uwagi Solidarnej Polski.
- "Niemiecki szwindel" – mówił o KPO Zbigniew Ziobro.
- "Bardzo drogi kredyt, który ma cechy wspólne z lichwą" – innym razem minister sprawiedliwości.
- "Projekt, który anarchizuje polski wymiar sprawiedliwości (…) To oznacza, że transfer polskiej suwerenności został dokonany" – Jacek Ozdoba o nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym.
- "Ustawa niezgodna z konstytucją. Złamanie prerogatyw prezydenta" – niemal wszyscy posłowie Solidarnej Polski. To tylko procent albo nawet promil "uwag", które politycy Solidarnej Polski publicznie zgłaszali wobec KPO, jak i ustawy, która ma te środki odblokować.
Czarno na białym widać, że nie da się pogodzić argumentów o wzmacnianiu polskiej suwerenności i jej transferze na rzecz Brukseli. Nie da się mówić o korzyściach dla wszystkich Polaków i jednocześnie podzielać argumentu o bardzo drogim kredycie, za który zapłacimy wszyscy. W końcu nie da się mówić o tym, że ustawa nie narusza konstytucji i doceniać uwagę koalicjanta o tym, że ustawa łamie prerogatywy prezydenta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Można byłoby uznać, że w sejmowym pośpiechu doszło do przejęzyczenia. Ale nie doszło. Wypowiedź w podobnym tonie padła również z ust premiera w sobotę na antenie RMF FM: "Widzę, że Solidarna Polska inaczej podchodzi do tego. Te racje, które oni przedstawili nam były także wyłożone w sposób bardzo rzeczowy i to nie są obawy, których ja nie podzielam. Te obawy również podzielam, zwłaszcza, że nie raz byliśmy traktowani nie fair przez Komisję Europejską, tylko polityka to jest sztuka realizacji celów w tych okolicznościach, w których się znajdujemy".
W maju 2020 roku premier sugerował, że to " sukces Polski" i fundusz, który ma być powołany z naszej inicjatywy. Przypomnę, jeśli Mateusz Morawiecki zapomniał. "Widzimy, że nasze postulaty przebiły się również do świadomości naszych partnerów w Europie Zachodniej. To dowód na to, że głos Polski w Europie jest uwzględniany, słyszany i doceniany. Ja cieszę się z tego mocno, ponieważ postulowałem Plan Marshalla dla Europy". Właśnie dlatego szef rządu powinien się określić, kiedy mówi prawdę w sprawie KPO. Panie premierze, jeden z wilków musi w Panu wygrać.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski