Jawne akta inwigilacji polityków 1992-1997
"Gazeta Wyborcza" zastanawia się czy wstrząśnie życiem politycznym, w kogo najbardziej uderzy odtajnienie sprawy inwigilacji prawicy?
21.11.2005 | aktual.: 21.11.2005 07:39
Zapoznał się Pan ze stanem śledztwa w sprawie inwigilacji prawicy. Odtajni ją pan? - zapytali reporterzy gazety nowego zastępcę prokuratora generalnego, prokuratora krajowego Janusza Kaczmarka.
Części dokumentów w tej sprawie klauzulę tajności nadał UOP, odtajnić je może szef MSWiA. Część utajniła prokuratura. W moim przekonaniu warto byłoby społeczeństwu pokazać mechanizmy oddziaływania służb na świat polityki w tamtym okresie. Takie stanowisko przedstawiłem nowo powołanemu prokuratorowi apelacyjnemu w Warszawie. Prokurator Marzena Kowalska zna akta i nie widzi przeszkód w ich odtajnieniu - odpowiada prok. Kaczmarek.
W czasie kampanii parlamentarnej w sierpniu 1997 r. w szafie płk. Jana Lesiaka, byłego funkcjonariusza SB, w 1993 r. szefa zespołu inspekcyjno-operacyjnego przy szefie UOP, znaleziono kilkaset nieewidencjonowanych dokumentów. Wynikało z nich, że UOP po upadku rządu Jana Olszewskiego w 1992 r. za zgodą swego szefa oraz ministra spraw wewnętrznych - czemu obaj zaprzeczali - prowadził tajne operacje przeciwko Porozumieniu Centrum (partii braci Kaczyńskich), Ruchowi dla Rzeczpospolitej (byłego premiera Jana Olszewskiego), Ruchowi Trzeciej Rzeczypospolitej (Jana Parysa) i innym ugrupowaniom na prawicy. Stać miał za tym Belweder, wskazywano zwłaszcza na Mieczysława Wachowskiego, sekretarz stanu w kancelarii Lecha Wałęsy - przypomina "Gazeta Wyborcza". (PAP)