Jarosław Kaczyński: słowa Lecha Kaczyńskiego okazały się prawdziwe
- Trzeba przypomnieć wydarzenia z lata 2008 roku i wizytę mojego śp. brata w zagrożonym wtedy przez wojska rosyjskie Tbilisi. Te słowa które wtedy padły: Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i Polska, niestety okazały się prawdziwe - powiedział Jarosław Kaczyński komentując ostatnie wydarzenia na Ukrainie.
02.03.2014 | aktual.: 02.03.2014 17:54
Jarosław Kaczyński wziął udział w spotkaniu u premiera Donalda Tuska z z przedstawicielami środowisk politycznych i ekspertami na temat sytuacji na Ukrainie. - Była mowa o różnych działaniach, w tym o ewentualnej wizycie znaczącej grupy polityków europejskich w Kijowie - ujawnił Kaczyński.
- Jesteśmy bardzo blisko stanu, w którym można mówić o jedności w tej niezwykle ważnej sprawie, wobec tego niesłychanie istotnego wyzwania - oświadczył Kaczyński oceniając wypowiedzi i zachowania uczestników tego spotkania.
W ocenie prezesa PiS, na spotkaniu można było zaobserwować "wspólne przeświadczenie, że trzeba reagować, że Polska musi być aktywna w sposób dyskretny, a także w sposób bardziej widoczny w opinii w Polsce i w opinii międzynarodowej". Kaczyński ujawnił, że mówiono też o ewentualnej wizycie "znaczącej grupy polityków europejskich" w Kijowie. W tym kontekście szef PiS przypomniał, jak w 2008 r. jego brat - prezydent Lech Kaczyński zorganizował wspólną wizytę z innymi prezydentami oraz premierem państw Europy Środkowej w zagrożonej przez wojska rosyjskie stolicy Gruzji - Tbilisi.
- Te słowa, które wtedy padły - najpierw Gruzja, potem Ukraina, kraje nadbałtyckie, a w końcu Polska - są dzisiaj przyjęte przez prawie wszystkich jako coś, co trzeba brać pod uwagę, jako słowa, które niestety okazały się prawdziwe - mówił Kaczyński.
Zadeklarował, że jego partia będzie dążyć do tego, aby jedność polityków w sprawie Ukrainy "była utrzymywana".
Dodał, że PiS chce, aby Polska "w sposób przemyślany, rozsądny, a jednocześnie bardzo zdecydowany podejmowała wyzwanie". Celem jest - jak mówił - doprowadzenie do tego, aby "niebezpieczeństwo zostało zażegnane", ponownie obowiązywało prawo międzynarodowe oraz żeby integralność terytorialna Ukrainy została zachowana. - Aby podjąć to wyzwanie i doprowadzić do tego, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane, prawo międzynarodowe obowiązuje na Ukrainie, a jej integralność - w tym integralność z Krymem - jest zachowana - powiedział.
Spotkanie Donalda Tuska z liderami partii i ekspertami
Dwie i pół godziny trwało spotkanie premiera Donalda Tuska z przedstawicielami środowisk politycznych i ekspertami na temat sytuacji na Ukrainie. W spotkaniu udział wzięli m.in. b. prezydent Aleksander Kwaśniewski, b. premier Włodzimierz Cimoszewicz, szef PiS Jarosław Kaczyński, lider PSL, wicepremier Janusz Piechociński, szef SLD Leszek Miller, lider Twojego Ruchu Janusz Palikot, lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro, b. szef PE Jerzy Buzek, b. minister spraw zagranicznych Adam D. Rotfeld oraz szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna.
Obecni byli również szefowie resortów: spraw zagranicznych, obrony narodowej, spraw wewnętrznych.
Tematem narady była sytuacja na Ukrainie po zezwoleniu przez rosyjską Radę Federacji na użycie Sił Zbrojnych FR na terytorium Ukrainy. O tę zgodę zwrócił się prezydent Rosji Władimir Putin, uzasadniając to potrzebą normalizacji sytuacji społeczno-politycznej.
W sobotę Donald Tusk oświadczył, że Europa i świat nie będą tolerowały aktów agresji czy interwencji. Premier podkreślił, że presję na rzecz utrzymania pokoju należy wywierać nie na Ukrainę, a przede wszystkim na Rosję.
- Świat stanął na krawędzi konfliktu, którego skutków dzisiaj jeszcze nie dostrzegamy, bo trudno sobie wyobrazić te dramatyczne scenariusze, które mogą być konsekwencją tego konfliktu - powiedział premier. Podkreślił, że "trzeba bardzo wyraźnie dać sygnał stronom w ten konflikt zaangażowanym, że Europa i świat nie będą tolerowały żadnych aktów agresji czy interwencji". - A przecież wszyscy czujemy jak blisko tego czarnego scenariusza Europa, ten region Europy, stanął - mówił w sobotę Tusk.