Jarosław Kaczyński: nie zgadzamy się na oligarchię
• Jesteśmy skłonni do kompromisu w sprawie TK - zapowiedział prezes PiS
• W wywiadzie dla "Do Rzeczy" wymienił warunki jego zawarcia
• To jest obłęd w najczystszej postaci - podsumował demonstracje opozycji i KOD
• Dzisiaj to czy się walka o naszą suwerenność - stwierdził Jarosław Kaczyński
• Ośrodki europejskie nie szanują Polski i Polaków - powiedział lider PiS
30.05.2016 | aktual.: 30.05.2016 10:29
- My jesteśmy skłonni do kompromisu, ale pod pewnymi warunkami - stwierdził prezes PiS Jarosław Kaczyński, odpowiadając na pytanie o kryzys wokół Trybunału Konstytucyjnego. Wśród tych warunków wymienił konieczność orzekania sędziów TK zgodnie z grudniową ustawą o Trybunale oraz dopuszczenie do pracy przez prof. Andrzeja Rzeplińskiego trzech sędziów wybranych przez Sejm i zaprzysiężonych przez prezydenta. - Natomiast o wszystkich innych sprawach, związanych ze sposobem funkcjonowania Trybunału, (...) możemy jak najbardziej rozmawiać - zapewnił w rozmowie z tygodnikiem "Do Rzeczy" lider PiS.
Kaczyński zapowiedział, że jego ugrupowanie jest gotowe spełnić jeden z podstawowych wymogów Komisji Weneckiej i opublikować - "jako pewien gest, mający charakter historyczny" - orzeczenie Trybunału o niezgodności z konstytucją grudniowej ustawy o TK. - Jeśli pojawi się nowa ustawa, która będzie zawierać pewne nowe rozwiązania, to zmieni się rzeczywistość prawna. I wtedy nawet jeśli opublikuje się orzeczenie, to będzie już ono bezprzedmiotowe. Taki gest w imię tego, by Komisja Europejska mogła to odnotować, możemy oczywiście uczynić - stwierdził lider PiS.
Prezes PiS podkreślił jednak, że "w dalszym ciągu uznajemy całe nasze postępowanie od początku trwania tego sporu za zgodne z prawem i zasadne".
Pytany o los trzech sędziów wybranych przez poprzedni Sejm odparł, że jego ugrupowanie jest gotowe na ich ponowny wybór, na miejsca zwalnianie przez odchodzących sędziów.
- Przyjmując rozumowanie różnych "autorytetów", które tak chętnie się wypowiadają, gdyby Trybunał pewnego dnia stwierdził, bo tak mu się podoba, że prezydent ma ustąpić ze stanowiska, to premier musiałaby to opublikować, a marszałek ogłosić nowe wybory - odpowiedział na pytanie o zarzuty opozycji i części prawników, że prezydent łamie konstytucję, nie przyjmując ślubowania, tak jak premier, która nie drukuje orzeczeń TK. - To prowadzi do całkowitego absurdu i do tego, że w Polsce nie ma żadnego suwerena w postaci narodu, tylko jest suweren w postaci Trybunału.
Kaczyński: nie zgadzamy się na oligarchię
Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego taki sposób rozumowania nie ma nic wspólnego z konstytucją, za to "sporo wspólnego z ambicjami korporacji prawniczych". - Tylko że są to ambicje skrajnie niedemokratyczne i wyrażające interesy tych grup, które są szczególnie mocno usytuowane społecznie, czyli przede wszystkim mają najwięcej pieniędzy. To próba tworzenia oligarchii, gdzie siłą pośredniczącą są korporacje prawnicze z Trybunałem na czele, a rzeczywistym podmiotem ci, którzy mają najwięcej pieniędzy, a obywatele w gruncie rzeczy poddanymi. My się na to nie zgadzamy - stwierdził w rozmowie z "Do Rzeczy".
- Świetny był niedawny wywiad w "Do Rzeczy" z profesorem psychiatrii, który fachowo mówił o obłędzie, jaki w Polsce zapanował - mówił lider PiS pytany o demonstracje organizowane przez KOD i opozycję pod hasłami obrony demokracji. - Bo to jest obłęd w najczystszej postaci. Obłęd wywołany przez pewna grupę i przenoszony na innych.
Kaczyński tłumaczył, że za rządów PiS demokracja "jest nieporównywalnie bardziej praktykowana niż w czasie rządów Platformy Obywatelskiej".
"Dzisiaj toczy się walka o naszą suwerenność"
- Swego czasu Węgrów potrafiono zaprosić do Brukseli i tam im pokazać projekt ustawy o rzeczniku praw obywatelskich i od razu nazwisko kandydata, którego Bruksela najchętniej widziałaby na tym stanowisku. To jest właśnie stosunek Brukseli do państw naszej strefy - stwierdził Kaczyński pytany o powód zainteresowania Europy sprawami Polski. - Dzisiaj toczy się walka o naszą suwerenność. Ośrodki europejskie tej suwerenności nie szanują, to znaczy nie szanują też Polski i nie szanują Polaków - dodał.
Zdaniem lidera PiS ten brak szacunku ma podłoże w interesach państw UE. - Polska podporządkowana Niemcom, całkowicie niepodmiotowa w polityce międzynarodowej, pozwalająca się eksploatować w sensie gospodarczym, jako zasób taniej siły roboczej, to znakomity interes dla Niemiec i innych państw unijnych - tłumaczył w wywiadzie dla "Do Rzeczy". - Jeśli ktoś chce ten stan rzeczy naruszyć, zmienić, to jest i będzie atakowany.
Kaczyński tłumaczył, że podjęta przez Sejm uchwała o suwerenności Polski miała pokazać, że jesteśmy obecnie "pod ostrym naciskiem Brukseli i nie tylko, i że traktujemy to jako zamach na naszą suwerenność". - Należało podkreślić, że mamy tego świadomość i się na to nie zgadzamy - dodał.
Lider PiS pytany o możliwość wszczęcia dalszych kroków przez Komisję Europejską w sprawie Polski, stwierdził, że procedura, którą wobec nas zastosowano, jest "procedurą pozatraktatową, wymyśloną, i można ją w każdej chwili zaskarżyć" do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. - Jeśli pójdzie na ostro, to my to zrobimy - zapowiedział Kaczyński.
Przyznał, że KE może uruchomić wobec Polski procedurę z art. 7 Traktatu Unii Europejskiej, choć - jego zdaniem - byłaby ona całkowicie bezpodstawna. Przypomniał też, że procedura ta, w drugim etapie wymaga jednomyślności państw podczas głosowania. - A tej jednomyślności nie będzie - zapewnił.
Kaczyński stwierdził, że nie zauważył, by notowania jego partii spadały w związku z trwającym od wielu miesięcy sporem o Trybunał. - A poza tym są pewne pryncypia, są sprawy, których trzeba bronić - stwierdził. - Trzeba bronić polskiej suwerenności i prawa polskiego społeczeństwa do wyboru rządu, który chce w Polsce dużo zmienić.
"Polak ocenia sytuację na podstawie tego, co widzi w telewizji"
Zdaniem lidera PiS, niektórzy uważają, że "w Polsce ma być tak, jak było, czyli w istocie półoligarchia z ogromną szarą strefą, nieformalny immunitet dla elit, nawet jeśli się dopuszczają przestępstw". - My takiego społeczeństwa nie chcemy - stwierdził Kaczyński. - Gdy my się w Polsce w końcu za to wszystko weźmiemy, a mam nadzieję, że prokuratura zacznie dochodzić do tych różnych spraw, to na pewno będzie krzyk, że to jest prześladowanie opozycji i łamanie demokracji. Powtórzę: nam kwestionuje się suwerenność i prawo do zmiany, naprawy Rzeczypospolitej - dodał.
Pytany, czy nie obawia się, że powtórzy się sytuacja z 2007 roku, gdy Polacy zmęczeni emocjami politycznymi, jakie towarzyszyły dwuletnim rządom PiS, zagłosowali na Donalda Tuska i Platformę Obywatelską odparł, że "druga strona na pewno na to liczy".
- Przeciętny Polak ocenia sytuację nie na podstawie tego, co jest, tylko na podstawie tego, co widzi w telewizji - stwierdził lider PiS. Przypomniał, że rok 2006 był bardzo spokojnym rokiem, w którym nie było strajków ani demonstracji, a mimo to "ludzie uważali, że coś strasznego w kraju się dzieje". - Dlaczego? Bo tak im mówiono w telewizji.
Według polityka PiS w naszym kraju można przy pomocy telewizji "wykreować obraz, jaki się chce, bo społeczeństwo nie analizuje tego co tam widzi, tylko przyjmuje jako prawdziwe".
"Przyjąłem do wiadomości, że prezydent chce być samodzielny"
- Każdy rząd w jakiejś mierze jest eksperymentem, a tak błyskawiczny awans, jakiego doznała moja koleżanka, jest nim tym bardziej - stwierdził Kaczyński pytany o premier Beatę Szydło i spekulacje na temat jej ewentualnego zastąpienia na fotelu szefa rządu. Zapewnił, że eksperyment ten "wychodzi, więc nie ma żadnych przesłanek, aby go przerywać".
- Przyjąłem do wiadomości, że prezydent chce być samodzielny, że uwiera go to, co bez przerwy i bez żadnych podstaw o nim mówią, a co jest śmieszne - odparł Kaczyński pytany o swoje relacje z Pałacem Prezydenckim. - Prezydent wypełnia swoją funkcję, jego funkcją jest "stać dobrze". Cała reszta jest drugorzędna. I taka jest ocena polityczna, a moja ocena osobista nie ma tu żadnego znaczenia - dodał.
Lider PiS zapewnił, że nie boi się Komitetu Obrony Demokracji i organizowanych licznych demonstracji. - Mamy pewną przewagę nad tą drugą stroną, że akceptujemy demokrację i wiemy, jak ona wygląda. To tamta strona przeżywała nawet te skromne marsze 10. dnia każdego miesiąca na Krakowskim Przedmieściu. My ich marszów tak nie przeżywamy - zapewnił. - Wbrew powszechnemu przekonaniu to nasza strona jest lepiej wykształcona i lepiej inkulturowana, a nie tamta. I po prostu wiemy, że na tym to polega - bywają marsze, bywają różne gwałtowne wydarzenia i demokracja się z tego powodu nie zawala - dodał.