Jarosław Gowin się naraził. W PiS coraz odważniej krytykują jego politykę

Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że jest super: Porozumienie ma już 12 posłów, partia zyskała w nowym rozdaniu rządowym (ma czwórkę ministrów), a prace nad sztandarową Konstytucją dla Nauki są na finiszu. Ale wszystkie te sukcesy są źródłem problemów: Gowinowi zbyt dużo udało się w tym samym momencie. Dlatego coraz ostrzej krytykują go w politycy PiS i ich medialne zaplecze.

Jarosław Gowin się naraził. W PiS coraz odważniej krytykują jego politykę
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Jakub Porzycki
Kamil Sikora

24.01.2018 13:33

"Przedstawiona przez wicepremiera Jarosława Gowina Ustawa 2.0 niszczy polską tradycję akademicką, niszczy tradycyjne struktury życia akademickiego. Rujnuje autonomię wewnętrzną wyższych uczelni". To nie ekspert partii Razem czy poseł PO. Taka opinia padła na antenie Radia Maryja z ust prof. Wojciecha Polaka z UMK. "Konstytucja dla Nauki jest zagrożeniem nie tylko dla szkolnictwa, ale także narodu" - to z kolei prof. Piotr Jaroszyński, także na antenie Radia Maryja.

Krytyka ukochanej reformy wicepremiera pojawia się też w "Gazecie Polskiej Codziennie", kierowanej przez Tomasza Sakiewicza". "Reforma Gowina to zwijanie państwa" - obwieszcza w wywiadzie Aleksander Temkin z Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej. "Zakłada ona wycofanie się państwa z odpowiedzialności za kształcenie Polaków i oddaje władzę nad uczelniami oligarchicznym grupom skupionym wokół władz rektorskich. To są dwa najważniejsze problemy reformy. Na naszej konferencji prasowej mówiliśmy, że ten projekt to brudny deal min. Gowina z rektorami" - tłumaczy.

"Były minister w rządzie PO"

Także w "GPC", pośrednio kontrolowanej przez Prawo i Sprawiedliwość, Gowin jest krytykowany także za działania polityczne, związane z transferami posłów opozycji do jego Porozumienia. Ugrupowanie ma już 12 posłów, a ostatni nabytek to Mieczysław Baszko z PSL. "Gorzej, jeśli panowie z „Europejskich Demokratów” stwierdzą, że bliżej im do Jarosława Gowina, i przejdą do jego Porozumienia, które złośliwi (jak np. ja) nazywają poczekalnią lub czyśćcem przed przyjęciem na łono Zjednoczonej Prawicy (czego dowodów ostatnio aż nadto). I koło się zamknie" - pisał Wojciech Mucha. O niezadowoleniu z powodu transferów pisze też Krzysztof Karnkowski.

W tygodniku "Gazeta Polska" rewolucyjny żar Dobrej Zmiany próbuje podtrzymać Witold Gadowski. "Dziś w rządzie premiera Mateusza Morawieckiego dominuje retoryka łagodzenia wszelkich napięć. Być może właśnie dlatego coraz większą rolę w gabinecie odgrywa były minister sprawiedlilwości w rządzie PO-PSL (podkreślenie WP) Jarosław Gowin i jego niepozorna partia. Co prawda, notowania partii Gowina bliskie są zera, ale jego wpływy w rządzie nieustannie rosną. W tym kontekście za alarmującą można uznać informację, że w partii Gowina szukają schronienia tak skompromitowani karierowicze jak choćby były radny PO w Radzie Miasta Krakowa Tomasz Urynowicz, czy też dziesiątki działaczy Polskiego Stronnictwa Ludowego" - czytamy.

Dość transferów

Niepokój, czy wręcz sprzeciw, u którego źródeł leżą transfery z opozycji objawia się nie tylko w orbitujących wokół PiS mediach, ale i w samym klubie poselskim. "Tylu chętnych na statek koalicji Zjednoczonej Prawicy,że zatopią PIS z jego kapitanem... Uwaga ! Punkt ciężkości się zmienia..." - alarmowała Krystyna Pawłowicz. Wtórowała jej Anna Sobecka, ulubienica o. Rydzyka: "Zamiast przejmowania w ramach kolejnych transferów polityków PO i PSL w nasze szeregi, wolałabym, aby Zjednoczona Prawica przejęła ich elektorat w zwycięskich wyborach, samorządowych, a następnie parlamentarnych" - pisała posłanka.

Porozumienie miało w rządzie Beaty Szydło Jarosława Gowina, minister cyfryzacji Annę Streżyńską (bezpartyjna, ale związana ze środowiskiem wicepremiera) i Konstantego Radziwiłła, który jednak tuż po wyborach przeszedł do PiS. Teraz za "gowinowców" można uznać minister finansów Teresę Czerwińską, ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego (także bezpartyjni, ale związani z Gowinem) i przede wszystkim Jadwigę Emilewicz, polityczną protegowaną wicepremiera.

Ryzykowna gra

Tymczasem druga z partii koalicyjnych, czyli Solidarna Polska nie tylko nie zwiększyła swojego stanu posiadania, ale wręcz straciła na rekonstrukcji - w rządzie wciąż są Zbigniew Ziobro i Beata Kempa, ale ta druga z szefowej KPRM wylądowała na stworzonym na poczekaniu stanowisku ministra ds. pomocy humanitarnej. Niewątpliwie dla wielu wyborców zasilających tzw. żelazny elektorat niezrozumiałe jest takie potraktowanie twardogłowego Zbigniewa Ziobry.

Zgodnie z medialną i polityczną logiką Jarosławowi Gowinowi pozostaje teraz wycofać się i przeczekać, aż wrzawa przycichnie. Aż nowe nabytki wkomponują się w klub PiS i opatrzą dotychczasowym jego członkom. Wówczas będzie mógł przystąpić do ofensywy i wykorzystać swoje poszerzone szeregi do wywalczenia sobie jeszcze silniejszej pozycji w obozie PiS. Do czasu aż PiS nie przeciągnie posłów Porozumienia do siebie, a liczba podpowiadających takie rozwiązanie Jarosławowi Kaczyńskiemu niewątpliwie wzrośnie.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (44)