Jarosław Gowin: powiedziałem o jedno zdanie za dużo
• Powiedziałem o jedno zdanie za dużo - tak Jarosław Gowin skomentował swoją wypowiedź na temat dziadka lidera KOD
• Blisko 800 przedstawicieli środowiska akademickiego wyraziło sprzeciw wobec wykorzystywania przez niego w debacie odniesień do pochodzenia rodzinnego
• Gowin wyraził nadzieję, że osoby, które podpisały się pod listem do niego, będą też protestowały przeciwko wypowiedziom np. Janusza Palikota
Wicepremier, minister nauki pytany w zeszłym tygodniu w TVN24, czy nie oburza go nakreślanie związku między przeciwnikami zmian, a aparatem komunistycznym, powiedział: "Kiedy patrzę na tysiące ludzi, którzy manifestują w kolejne soboty, podczas tych protestów organizowanych przez KOD, to myślę sobie, że ogromna większość z tych ludzi kieruje się dobrą wolą. Są tam też jednak tacy, i myślę, że to oni nadają ton, którzy bronią swoich interesów. Jeśli przyjrzeć się biografiom tych ludzi, ich korzeniom rodzinnym, to, przykro mi, ale zaskakująco często okazuje się, że ta ciągłość istnieje".
Dopytywany, czy ma na myśli lidera KOD Mateusza Kijowskiego, minister odparł, że tak. Jak doprecyzował, chodzi o dziadka Kijowskiego, który "był związany z komunistycznym aparatem represji".
Gowin pytany w środę w radiu RMF FM o swoją wypowiedź, przyznał, że powiedział "o jedno zdanie za dużo". - Nie dlatego, że to było zdanie nieprawdziwe, tylko dlatego, że minister nie powinien w ogóle wchodzić w takie dywagacje - zastrzegł. Jak dodał, nikogo nie obciążał, a jedynie zwracał uwagę na zjawisko opisane w nauce - tzw. "resortowych karier". - Moim błędem było ilustrowanie tej generalnej i słusznej tezy jakimkolwiek przykładem - powiedział minister.
Gowin wyraził nadzieję, że osoby, które podpisały się pod listem do niego, będą też protestowały przeciwko wypowiedziom np. Janusza Palikota. - Jeżeli (tych nazwisk) nie znajdę (na listach protestu), to się nie przejmę - podkreślił minister.
Pytany, czy przeprosi Kijowskiego, Gowin powiedział: "Rozliczam się przed moim sumieniem. Wielkim problemem Polski jest to, że nie było w Polsce dekomunizacji, zamazane zostały kryteria dobra i zła w odniesieniu do czasów komunizmu".
"Ze szczerą przykrością i najgłębszym niepokojem wysłuchaliśmy pańskiej wypowiedzi z 2 lutego br. dotyczącej uczestników obywatelskiego sprzeciwu wobec trybu i kierunku zmian ustrojowych wprowadzanych w naszym kraju przez partię rządzącą. Stwierdził pan w niej, jakoby istniały związki rodzinne między organizatorami protestów, w szczególności panem Mateuszem Kijowskim, a osobami należącymi do 'komunistycznego aparatu represji'. Wskazywał Pan na ciągłość ze środowiskami, które instalowały w Polsce komunizm" - napisali w niedzielę przedstawiciele środowiska akademickiego w liście otwartym do Gowina.
Członkowie społeczności akademickiej wyrazili "kategoryczny sprzeciw wobec wykorzystywania w debacie publicznej, a zwłaszcza politycznej, odniesień do pochodzenia rodzinnego osób biorących w niej udział".
"Zarówno treść, jak i formę tych odniesień uważamy za wysoce niestosowną. Protestujemy przeciwko formułowaniu oskarżeń w schemacie insynuacji, aluzji i niedopowiedzeń. Prowadzi to do przeniesienia dyskusji z poziomu merytorycznego na poziom personalny i emocjonalny. Jesteśmy przekonani, że to właśnie ze środowiska akademickiego, do którego pan także należy, powinien płynąć przykład prowadzenia debaty o sprawach państwowych i obywatelskich w sposób rzeczowy, kulturalny i przede wszystkim przyzwoity, bez naruszania godności osób o odmiennych poglądach" - czytamy w liście.
Akademicy przekonywali, że "tradycją akademicką jest odnoszenie się w dyskusji naukowej, światopoglądowej i politycznej do argumentów rozmówców, a nie do ich życiorysów i pochodzenia". Uważamy, że panu, jako członkowi wspólnoty akademickiej i ministrowi sprawującemu pieczę nad nauką polską, ciąży szczególna odpowiedzialność za przestrzeganie i pielęgnowanie tej tradycji - ocenili akademicy.
Pod listem podpisało się do tej pory 796 członków społeczności akademickiej; zbieranie podpisów jeszcze trwa.