Janusz Lewandowski: nie stawiamy ultimatum Hausnerowi
(RadioZet)
06.02.2004 | aktual.: 06.02.2004 11:25
Wersja audio (2,27Mb)
Gościem Radia Zet jest Janusz Lewandowski, Platforma Obywatelska. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. Panie pośle, jakie jest ultimatum dla premiera Hausnera. Platforma Obywatelska poprze plan premiera Hausnera za....? Nie ma ultimatum, bo stanowimy inny typ opozycji, niż opozycja działająca w imieniu zasady: „im gorzej tym lepiej” Czyli na przykład PiS? Na przykład Leszek Miller w opozycji do rządu Buzka - pewien standard opozycyjności niekonstruktywnej, nie do pobicia, powodującej na przyszłość duże problemy samemu sobie. My nie chcemy, jeśli obawy by się potwierdziły, samemu sobie, spowodować problemów z finansami publicznymi, które są chore w Polsce i wymagają pilnego leczenia. Trzeba ustalić kierunek jazdy. To nie ma nic wspólnego z zachowaniem np. klubu pana Jagielińskiego, który prawdopodobnie targuje jakieś inne rzeczy. My chcemy ustalić kierunek jazdy, aby przyspieszyć leczenie, jednocześnie zarysować przed Polską perspektywę jednolitego podatku. To są bardzo zdrowe warunki. No właśnie.
Ten podatek ma być 15 proc... Tu nic nowego nie odkrywamy. To był od początku cel Platformy, aby trochę, może wzorem tego, który się od nas uczył. Ivan Mikloą, jako młody człowiek, wpatrywał się w reformy Balcerowicza, czy polską prywatyzację, ale poraz pierwszy zaryzykował w Europie Środkowo – Wschodniej liniowy CIT, PIT i VAT - 19 proc. My skoro chcemy mieć fabryki u siebie, a nie pod Bratysławą, musimy w tej licytacji wygrać, ale w taki sposób, by nie narazić finansów publicznych. No dobrze, czyli CIT, PIT i VAT miałby być 15 proc.? 15 proc. To jest okupione, tak jak na Słowacji, realnym wzrostem, czyli wszystko po 15 proc. bez najmniejszego śladu uznaniowości urzędów, czyli bez wyjątku. To jest okupione realnym wzrostem stawki VAT, tak jak na Słowacji, dlatego że w Polsce są dwie stawki – jedna ulgowa - i w sumie efektywnie wypada to poniżej 15 proc. Jest to kwestia uzgodnienia na przyszłość kierunku jazdy z rządem, czy wicepremierem, który nieco różni się od tego rządu, którego horyzont kończy się
pewnie w 2005 roku. Czy obniżenie VAT – u nie spowodowałoby dziury w budżecie? To pociąga za sobą koszty budżetowe, chociaż manewr ten polega na tym, że obecnie „efektywny” płacony VAT - z uwagi na to, że jest to stawka również 7 proc. - jest mniejszy niż 15 proc. Są płacone dwie stawki, 22 proc i 7 proc., ale w sumie, efektywnie płaci się mniej niż 15 proc. Generalnie taki manewr podatkowy nie może być podejmowany w warunkach szalonego ryzyka finansów publicznych. W związku z tym dwie rzeczy muszą biec równolegle: naprawa finansów publicznych oraz manewr podatkowy na miarę konkurencji w naszej części Europy. A kiedy, według pana, powinien być wprowadzony ten manewr podatkowy, żeby dał szybko skutki, i żeby nie doprowadzić do zapaści finansowej kraju? Moje bardzo osobiste rozeznanie jest takie, że z uwagi na ślimaczenie się planu Hausnera, który jest swoistą Fatamorganą, z którą ścigamy się od wielu miesięcy - jest on taki bardzo mało namacalny - gdzieś tam się rozpływa między palcami, jak próbować
poszczególnych elementów planu naprawy. Jeśli będzie się on tak bardzo rozpływał i kurczył, to ciężko będzie w warunkach dużego zadłużenia sięgającego 55 proc. PKB wprowadzić ów manewr podatkowy, który naprawdę stworzyłby miejsca pracy w Polsce od 1. stycznia 2005 roku. To byłby upragniony cel. Wraz z opóźnianiem się w leczeniu finansów publicznych - tracimy konkurencyjność podatkową w Europie Środkowo – Wschodniej. Ale czy premier Hausner mówi „tak” na taką propozycję obniżenia podatku? Na początku był jej niechętny, bo było to swoistym ekscentryzmem. Był czas w naszej części Europy, kiedy podatek liniowy uważano za wynalazek ekscentryczny, zdjęty bardziej z podręczników, niż z praktyki. W międzyczasie to wszystko się zmieniło. Stało się zwyczajem w Europie Środkowo – Wschodniej. I od kiedy premier Hausner jest teraz na „tak”? Czy pan już wie, że jest na „tak”? Nie. Sądzę, że będzie, jak zwykle, przedstawiał wyliczenia, z których będzie wynikało, że to jest kosztowne dla budżetu. Tylko, że te wyliczenia
uwiarygodniają się wtedy, gdy nic się nie dzieje w sensie naprawy finansów, tzn. wtedy, gdy wjeżdżamy w rok 2004 z pogorszeniem stanu finansów publicznych. W tym roku mamy o 13 mld większy deficyt, czyli dziurę budżetową, niż wtedy, kiedy opozycja w postaci Leszka Millera mówiła o zapaści, o krachu, a to był 2001 rok. Dekadencja rządu. Dzisiaj gazety piszą - Gazeta Wyborcza, Rzeczpospolita, że umowa ma być zawarta między Platformą Obywatelską, a premierem Hausnerem, a SLD, do kwietnia. Tak? Generalnie pierwszym zadaniem SLD, skoro jest świadome stanu finansów publicznych, jest próba skrzyknięcia własnych szeregów za planem Hausnera. I tu jest jakaś impotencja, nie wiadomo co się dzieje, bo ten plan uzgodniony na forum rządowym, wedle przecieków, nadal się rozpływa i kurczy. To jest pierwsze zadanie. My nie zrobimy tego planu za rząd, bo jesteśmy zdecydowanie mniejszym klubem, i w opozycji. Możemy pomagać uznając sensowność rozmaitych ustaw, których tak naprawdę nie zaczęto obrabiać w parlamencie, bo plan
Hausnera jest hasłem, które wietrzeje. Rząd przypomina mi takiego boksera, który przed już gongiem wymięka, przegrał zanim jeszcze rozpoczęła się walka i jakby szuka u sędziego, u kogoś w publiczności sojuszników, zamiast stoczyć tę walkę o naprawę finansów publicznych. Czy obniżenie zasiłków, które miały być obniżone do 80%, a będą do 70% uważa pan za rozmiękczanie planu? W sensie skali oszczędności, która jest mizerna w tym roku, bo plan Hausnera zapisuje oszczędności następnym rządom, to jest „rozmiękczanie” i powiększenie zagrożeń w finansach publicznych. Czyli Platforma poprze plan Hausnera, czy nie? Bo ja już nie za bardzo rozumiem... Platforma jest świadoma konieczności naprawy finansów publicznych. Państwo są świadomi, wczoraj był Krzysztof Janik, który też jest świadomy, że trzeba naprawić, i apeluje do Platformy, żeby poparła. Wszyscy do siebie apelują i co z tego wynika? Wynika, że jest rozchwiany rynek walutowy, że euro szaleje, złotówka słabnie. Czy to dobrze, że złotówka tak strasznie słabnie?
Przez moment było to dla eksporterów upragnionym stanem, ale już od dawno przestało nim być, bo podwyższa koszty obsługi naszego długu publicznego. Naprawdę odpowiedzialność spoczywa w tej chwili na rządzących, którzy powinni wykazać zdolność zwodowania planu Hausnera i wtedy się przekonają, że Platforma jako opozycja będzie im pomagała. Ale nim dojdą do zdolności „zwodowania” tego planu, to euro dojdzie do 5,50 zł. To dobrze? To już jest świadectwo nędzy tego rządzenia. Można zawierać pakty ze związkami zawodowymi. To się zdarzało w świecie, że szukając porozumienia na ruchy niepopularne powstawały pakty ze związkami. Miało to miejsce w Hiszpanii, w Meksyku, próbowano w Polsce, tzw. Pakt o Przedsiębiorstwach Państwowych. Pierwszym zadaniem tej koalicji, nie pozbieranej i prawdopodobnie lekko podszantażowanej, ale w sensie dosłownym, przez ten przedziwny klub posła Jagielińskiego, jest zwieranie szyków własnych, a nie toczenie przez następne pół roku tzw. konsultacji wewnętrznych, społecznych, politycznych,
wokół planu, który jest Fatamorganą. Jak jest Fatamorganą, to po co właściwie Platforma dzisiaj pójdzie na rozmowy - z Fatamorganą? Żeby wyłuskać z tej Fatamorgany jakieś konkrety ustawowe, które można wziąć na tapetę wiosną, czyli tak bardzo późno... Przecież są konkrety. KRUS jest takim konkretem... Ale już się rozpływają świadczenia przedemerytalne. Podobno. Takie są przecieki. Hausner tego nie dementuje, czyli coś jest na rzeczy, a to było główne źródło oszczędności. Próbujemy namacać ten plan, i gdy to robimy, on okazuje się papierowymi zapisami sprzed iluś miesięcy, które jak kalejdoskop zmieniają się w następnych tygodniach. Jest trudno to uchwycić. Codziennie media są wypełnione planem Hausnera. Codziennie są inne rubryki, inne liczby... To, według pana, dla polskiej gospodarki byłoby lepiej, żeby parlament teraz się rozwiązał? W tej chwili nie może, ale za trzy miesiące, powiedzmy... W sensie zupełnie politycznym, który lekceważy realia ekonomiczne - tak, bo ten rząd stracił zdolność rządzenia, to
co mówił kiedyś o rządzie Buzka. Jest to faktem w odniesieniu do rządu Millera. W sensie ekonomicznym, w atmosferze kampanii wyborczej, w atmosferze sloganów, które dominują ciągle w polskich kampaniach wyborczych, trudno sobie wyobrazić program oszczędnościowy, czyli program niepopularny. Koniecznością ustrojową, gospodarczą i polityczną jest „zwodowanie” wiosną. Dziękuję bardzo. Janusz Lewandowski, Platforma Obywatelska. Wodowaliśmy razem.