Janusz Korwin-Mikke: mężczyzna musi być agresywny
- Żyjemy w świecie, w którym agresja jest czymś złym. Ja żyję w świecie, w którym mężczyzna musi być agresywny - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Janusz Korwin-Mikke. Odnosi się w ten sposób do sprawy spoliczkowania Michała Boniego. Jak zaznacza lider Nowej Prawicy, dotknęły go słowa Boniego w TVP. - Zwyzywał mnie od idiotów - mówi.
- Byłem zaskoczony, że ten kretyn rzucił się na twittera i wszystko opowiedział. Zgodnie z kodeksem honorowym człowiek spoliczkowany nie może się pokazać w towarzystwie, bo jest zhańbiony - mówi Korwin-Mikke. Dopytywany przez gazetę czy nie jest tak, że zhańbiony jest kto bił (w tym wypadku Janusz Korwin-Mikke - przyp. red.), lider Nowej Prawicy odpowiada, że choć żyjemy w świecie, w którym agresja jest czymś złym, on żyje w świecie, w którym mężczyzna musi być agresywny.
Komentując sprawę Boniego, Korwin-Mikke zaznacza, że "to nie bicie, a policzkowanie". - Uznanie, że ktoś jest bez honoru. Musi się wytłumaczyć, przeprosić, zwołać sąd honorowy lub wyzwać na pojedynek - mówi. Dopytywany, czy to oznacza, że Boni powinien wyzwać go na pojedynek, odpowiada, że "to jest możliwe". - Obaj mamy immunitet i nikt nam tego nie może zabronić - puentuje.
Do incydentu doszło 11 lipca podczas spotkania polskich europosłów, zorganizowanego przez MSZ. Boni na twitterze napisał: "Powiedziałem 'dzień dobry' posłowi Korwin-Mikkemu, uderzył mnie w twarz. To nie jest normalne!!". Zaznaczył, że za różne rzeczy już przepraszał. "Z pokorą przyjmuję ataki! Ale jest granica!" - podkreślił.
Zawiadomienie w sprawie jeszcze tego samego dnia w Prokuraturze Generalnej złożyło MSZ. "Wyrażamy głębokie ubolewanie z powodu zaistniałego incydentu" - głosił komunikat ministerstwa.
Korwin-Mikke tłumaczył publicznie, że spoliczkował Boniego, bo tak obiecał. - Kiedy w czasie debaty ws. ustawy lustracyjnej (w 1992 roku) Boni wypierał się, że był agentem SB i wyzywał mnie od idiotów, dałem mu słowo i go dotrzymałem. Przyznał się potem, że był agentem, od początku miałem rację - mówił Korwin-Mikke.
31 października 2007 r. Michał Boni, który otrzymał propozycję wejścia do rządu Donalda Tuska, poinformował, że podpisał pod wpływem szantażu w 1985 r. deklarację współpracy z SB, choć samej współpracy nigdy nie podjął.
Źródło: Super Express, PAP