Jan Rokita: to wszystko przeze mnie i Zytę Gilowską
Precyzyjnie rzecz mówiąc, to wszystko przeze mnie i przez Zytę Gilowską, ponieważ Zyta Gilowska ogłosiła, że rząd nie wywiąże się z zobowiązań przedwyborczych w sprawie zasadniczej reformy podatkowej. A ja na to zareagowałem w imieniu Platformy Obywatelskiej tak, jak zdrowy rozum mi podpowiadał - powiedział Jan Rokita, gość "Sygnałów Dnia".
14.02.2006 09:19
Sygnały Dnia: Dziś na początek pierwszy z naszych gości – pan poseł Jan Rokita, Platforma Obywatelska.
Jan Rokita: Witam serdecznie.
Sygnały Dnia: W związku z wczorajszymi wydarzeniami pojawiła się teoria, że to wszystko przez pana. Słyszał pan o tym?
Jan Rokita: Tak, słyszałem. Precyzyjnie rzecz mówiąc, przeze mnie i przez Zytę Gilowską, ponieważ Zyta Gilowska ogłosiła, że nie wywiąże się rząd z zobowiązań przedwyborczych w sprawie obniżenia podatków i wprowadzenia wspólnego opodatkowania rodziców i dzieci, czyli takiej zasadniczej reformy podatkowej, która by służyła przede wszystkim ludziom posiadającym dzieci. A ja na to zareagowałem w imieniu Platformy Obywatelskiej tak, jak zdrowy rozum mi podpowiadał – że skoro PiS się z tych zobowiązań nie chce wywiązać, no to sami przedłożymy te projekty w Parlamencie, ponieważ się wydaje nam, że jak się tyle razy tłumaczyło Polakom, iż po wyborach obniżymy podatki już nie do podatku liniowego, tak jak byśmy chcieli, ale chociaż do dwóch stawek 18 i 32%, co Jarosław Kaczyński wielokrotnie obiecywał, ale co najważniejsze, że jak się obiecało, że wprowadzimy po wyborach wspólne opodatkowanie małżonków i dzieci, ponieważ obywatelami nie są tylko dorośli ludzie, ale także obywatelami są dzieci i na dzieci także
trzeba kupować ubrania, posyłać je do szkoły i dawać im jeść i tak samo one ponoszą wydatki, jak i ponoszą dorośli ludzie. Innymi słowy, jak to powiedziałem, że my to wprowadzimy, rozpoczął się jakiś straszliwy kryzys, bo okazało się, że…
Sygnały Dnia: Trzeba dodać, że i Liga Polskich Rodzin, i Samoobrona w tym przypadku nie powiedziały nie na pana pomysł.
Jan Rokita: Wręcz przeciwnie, jak się wydawało na początku zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, powiedziały – słusznie, my jesteśmy za tym, myśmy też to popierali, to jest słuszne. No i w ten sposób się rozpoczął wielki kryzys, ponieważ okazało się, że dla zablokowania wprowadzenia obniżki podatków i dla zablokowania możliwości wprowadzenia prorodzinnego rozliczania podatków prezydent razem z Prawem i Sprawiedliwością zaczynają się zastanawiać nad rozwiązaniem Parlamentu. Przyzna pan, że to zaiste coś niesłychanie dziwnego.
Sygnały Dnia: Brał pan na poważnie pod uwagę możliwość rozwiązania, a właściwie skrócenia kadencji Parlamentu, bo tak się to oficjalnie nazywa?
Jan Rokita: Uczciwie mówiąc, to wczoraj po południu, kiedy nagle dość niespodziewane te wiadomości przyszły, że prezydent najpierw ma nagrywać orędzie o godzinie 18, potem że – jak w filmie Hitchcocka – atmosfera grozy narasta, ponieważ orędzie prezydenta ma być na żywo o godzinie 20, a potem wreszcie, że nie o 20, a o 21.10, że podczas tych godzin siedziałem w swoim biurze i pracowałem nad przebiegiem posiedzenia Sejmu, ale nie miałem pewności, wewnętrznej pewności, co bracia Kaczyńscy zamierzają zrobić, ponieważ w takim dziwacznym teatrze już od pewnego czasu wszystko wydaje mi się możliwe. Choć przyznaję, Donald Tusk cały czas przekonywał mnie: „O czym ty w ogóle mówisz i o czym ty w ogóle myślisz? Przecież wiadomo, że chodzi im tylko i wyłącznie o to, ażeby w pełni podporządkować sobie panów Giertycha i Leppera, żadnych wyborów nie będzie”, po czym przed orędziem prezydenta opuścił Sejm, będąc przekonanym, że nic się nie zdarzy.