Jamie Stokes: szukam teraz roboty bliżej łóżka
Nadszedł czas pożegnania. Jest to mój ostatni felieton w ramach rubryki „Okiem Angola”. Czuję się, jakbym z wszystkimi wami pracował przez ostatnie trzy lata. Przyznaję, że nie była to zwyczajna praca, choćby dlatego ja siedziałem tutaj w mych bokserkach, a wy siedzieliście zupełnie gdzieś indziej, czytając to, zamiast zabierać się do roboty. Zaprosiłbym was wszystkich na drinka, ale obawiam się, że ciężko by nam było zgodzić się co do czasu i miejsca.
Możemy sobie tylko wyobrazić ogromną kartkę z napisem „Szkoda, że odchodzisz” oraz tort. Zamiast tego, na okoliczność ostatniego tekstu, zakładam swe najlepsze bokserki i zamierzam w trakcie pisania popijać tanie bułgarskie wino prosto z plastikowego kubka. Jeśli zrobicie to samo czytając, możemy się czuć jak na prawdziwej firmowej imprezie pożegnalnej. W okolicach ostatniego akapitu będę już pewnie tak pijany, że wyrażę chęć skserowania swych pośladków na kserokopiarce albo zacznę czynić nieprzystojne propozycje myszce od komputera.
Na początku możemy zaś odbyć prawie trzeźwą pogawędkę o tym, co niesie przyszłość. Praca tutaj była bardzo fajna, chociaż nie będę tęsknić za dojazdami. Szczerze mówiąc, szukam teraz roboty bliżej łóżka. Może wezmę sześć miesięcy wolnego i pojeżdżę po świecie, żeby dowiedzieć się, kim naprawdę jestem. Może pojadę do Wietnamu – słyszałem, że ludzie są tam bardzo uduchowieni. Nie planuję od razu wskakiwać do innej roboty – jeśli zobaczycie za kasą w McDonaldzie kogoś, kto wygląda jak ja, nie dajcie się nabrać.
Wino zaczyna działać, więc zbiera mi się na szczerość. Kiedy w 2010 zacząłem pisanie tej rubryki, powziąłem bardzo świadomą decyzję, że nie będę miły dla Polski. Nie chodzi o mi o to, że chciałem być negatywny, ale że bardzo nie chciałem być protekcjonalny. Zbyt wielu obcokrajowców pisze o Polsce jakby była sześcioletnim chłopcem, który właśnie nauczył się wiązać sznurowadła. Gdybym jeszcze raz musiał przeczytać zdanie o „niezłomnych Polakach” albo „przecudnych Tatrach” zrobiłoby mi się niedobrze. Polska jest wystarczająco dorosła, by czasem przyjąć odrobinę szczerości.
Teraz, stojąc na krześle, proszę wszystkich o uwagę i wysłuchanie mego niewyraźnego przemówienia. Dziękuję wszystkim. Wirtualnej Polsce, która pozwoliła mi publikować tutaj moje teksty. Tym, którzy je czytali i wpierali mnie komentarzami, i tym, którzy je czytali i wysyłali mnie w swych komentarzach do domu. Dziękuję za posty na Facebooku i dziwne, długie maile. Do zobaczenia… kiedyś.
Czy ktoś zadzwoni po taksówkę...?
Specjalnie dla WP.PL, Jamie Stokes