PolskaJakubowska: nie prosiłam Rapaczyńskiej o interwencję u premiera

Jakubowska: nie prosiłam Rapaczyńskiej o interwencję u premiera

Nie prosiłam Wandy Rapaczyńskiej, by Adam Michnik interweniował u premiera w sprawie przesunięcia terminu rozpatrzenia na posiedzeniu rządu autopoprawki do projektu nowelizacji ustawy o rtv - powiedziała przed komisją śledczą Aleksandra Jakubowska.

Rapaczyńska zeznała w środę, że 15 lipca ub.r. Jakubowska poinformowała ją, że "autopoprawka stanie następnego dnia na rządzie, że taka jest wola premiera, że ona sama nie ma na to wpływu". Zdaniem Rapaczyńskiej, Jakubowska sugerowała, aby prezes Agory poprosiła Adama Michnika, żeby ten interweniował telefonicznie u premiera w tej sprawie.

Jakubowska stwierdziła przed sejmową komisją śledczą, że poszukiwanie pośrednictwa u Rapaczyńskiej "w zdjęciu z porządku obrad rządu czegoś, co sama tam kilka godzin temu włożyłam jest nielogiczne i nieprawdziwe".

"Opowieść o tym, że proszę panią Rapaczyńską, którą znam od miesiąca i widziałam trzy razy w życiu, o to, żeby poprosiła redaktora Michnika, którego znam kilkanaście lat, żeby zadzwonił do premiera Millera, którego znam jeszcze więcej lat, z prośbą, żeby zdjąć coś, co ja rano wkładam (na posiedzenie rządu) jest bezsensowne. To by było tak samo, jakbym poprosiła posła Rokitę, żeby zadzwonił do posła Ziobro, aby ten zadzwonił do przewodniczącego Nałęcza, żeby nie przesłuchiwać mnie dzisiaj, ale za tydzień" - zaznaczyła szefowa gabinetu politycznego premiera.

Jakubowska podkreśliła, że zależało jej, by autopoprawka jak najszybciej znalazła się na posiedzeniu Rady Ministrów. Dodała, że chciała, by nastąpiło to 9 lipca, gdyż już 5 lipca złożyła w Kancelarii Premiera autopoprawkę zawierającą "wszystko, co zostało powiedziane na spotkaniu prywatnych nadawców z premierem 26 czerwca".

Wyjaśniła jednak, że 8 lipca nowy minister kultury Waldemar Dąbrowski - w reakcji na pismo od nadawców komercyjnych, w których prosili oni o przedłużenie prac nad autopoprawką oraz list od Rapaczyńskiej w tej samej sprawie - poprosił ją o zorganizowanie 11 lipca spotkania z nadawcami. Według Jakubowskiej, Dąbrowski chciał dowiedzieć się od nich, w czym tkwi źródło konfliktu wokół projektu ustawy o rtv.

Jakubowska powiedziała, że 12 lipca, wraz z prawnikami, doszła do wniosku, że nie widzi powodu by zmieniać treść autopoprawki przesłanej premierowi 5 lipca i poprosiła premiera o zgodę na wniesienie tego tekstu pod obrady rządu 16 lipca. Gdy premier zgodził się, poinformowała o tym głównych zainteresowanych: Rapaczyńską, prezesa TVP Roberta Kwiatkowskiego i sekretarza KRRiT Włodzimierza Czarzastego.

Powołując się na billingi telefoniczne wyjaśniła, że 15 lipca sześciokrotnie dzwoniła do Rapaczyńskiej - trzy razy ze swojego telefonu komórkowego (o godz. 11.58, 12.13 i 15.33) oraz trzykrotnie z telefonu w swoim sekretariacie (o godz. 10.30, 10.31 i 10.32).

"W którymś z tych telefonów poinformowałam panią Wandę Rapaczyńską, że jutro na posiedzeniu Rady Ministrów staje autopoprawka w treści przesłanej do Kancelarii Premiera 5 lipca" - powiedziała.

Dodała też, że Rapaczyńska nie była zadowolona z tej informacji i dwukrotnie zapytała ją: "kto może zdjąć ustawę z porządku RM, tak aby dać Agorze więcej czasu?". "Powiedziałam, że tylko premier może to zrobić" - wyjaśniła Jakubowska, przyznając, że chciała "zbyć" prezes Agory. - "Często, gdy ktoś domaga się ode mnie czegoś co moim zdaniem jest nieuzasadnione, odsyłam gdzie indziej. Wydawało mi się, że odesłanie prezes Rapaczyńskiej do premiera jest czymś co zniechęci ją do nękania mnie, by coś z tą autopoprawką zrobić" - dodała.

Bogdan Lewandowski (SLD) pytał Jakubowską, dlaczego powstała wersja autopoprawki z 22 lipca z godz. 12.16, która zdaniem przedstawicieli Agory, była dla nich najbardziej korzystna, a do tej spółki nigdy nie trafiła.

Jakubowska odpowiedziała, że jak jej wyjaśniła dyrektor departamentu prawno-legislacyjnego w ministerstwie kultury Ewa Ziemiszewska, godz. 12.16 nie jest terminem wprowadzenia dokumentu do komputera, ale terminem ostatniej modyfikacji i że są to przepisy, które Agora 18 lipca przesłała do ministerstwa kultury.

"Czyli rozpatrywała pani taką możliwość, że propozycje Agory zostaną przyjęte przez rząd?" - pytał Lewandowski.

"Rozpatrywaliśmy wszystkie możliwości i warianty i wybraliśmy wariant, z mojego punktu widzenia optymalny i wypełniający granice kompromisu, a jednocześnie zachowujący intencje rządu" - odpowiedziała Jakubowska.

Poseł pytał także, "co by oznaczało dla Agory, gdyby w życie weszła autopoprawka z 23 lipca?".

Jakubowska zaprezentowała wówczas przygotowaną wcześniej analizę, z której wynikało, że Agora mogłaby kupić jedną telewizję ogólnokrajową bez żadnych warunków lub jedno radio ogólnokrajowe, pod warunkiem wyzbycia się wszystkich stacji lokalnych w ośrodkach powyżej 100 tys. mieszkańców.

"Jeżeli Agora kupiłaby telewizję ogólnokrajową, mogłaby utrzymać sieć swoich radiostacji lokalnych, ale nie mogłaby kupić radia ogólnokrajowego. Bez względu na to, czy Agora kupiłaby, czy nie kupiłaby telewizji ogólnokrajowej, nie mogłaby kupić kolejnych stacji radiowych w Poznaniu i Katowicach, bo ma tam już trzy rozgłośnie oraz w Bydgoszczy, Opolu i Zielonej Górze, bo posiada w tych miastach już dwie stacje. W każdym innym polskim mieście Agora mogłaby realizować swoje inwestycje radiowe bez żadnych ograniczeń" - wyliczyła.

Lewandowski poprosił wówczas, by odniosła się do sugestii przedstawicieli Agory, że i tak wszystko zależałoby od decyzji KRRiT. Jakubowska zaprzeczyła temu mówiąc, że przepisy, które były zawarte w autopoprawce, były bardzo precyzyjne. Jej zdaniem każda decyzja KRRiT, która łamałaby kryteria ustawy, mogłaby zostać zaskarżona do sądu antymonopolowego.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)