PolitykaJaka Europa po Brexicie? Bardziej podzielona, bardziej niemiecka

Jaka Europa po Brexicie? Bardziej podzielona, bardziej niemiecka

• Wyjście Wielkiej Brytanii z UE zmieni Unię prawdopodobnie na gorsze
• Po Brexicie UE będzie bardziej podzielona i słabsza na scenie globalnej
• Większy wpływ na decyzje osiągną największe państwa UE - przede wszystkim Niemcy
• Brak Wielkiej Brytanii osłabi państwa będące poza strefą euro

Jaka Europa po Brexicie? Bardziej podzielona, bardziej niemiecka
Źródło zdjęć: © AFP | JUSTIN TALLIS
Oskar Górzyński

Wielka Brytania to trzeci największy kraj Unii Europejskiej, stanowiący 13 proc. jej ludności, i druga największa gospodarka, tworząca prawie 19 proc. unijnego PKB. Brexit siłą rzeczy bardzo poważnie wpłynie na kształt i dynamikę europejskiego projektu. Ale jak może wyglądać taka Unia?

W większości analiz i komentarzy przewijają się dwa słowa: chaos i niepewność. Nic dziwnego, bo wyjście tak znaczącego i mimo wszystko głęboko osadzonego w unijnych strukturach państwa będzie szokiem dla prawnego i politycznego systemu w Europie, a prognozy potrafią być diametralnie odmienne. Według niektórych euroentuzjastów, jak Horst Teltschik, były dyplomata i doradca kanclerza Helmuta Kohla, Brexit jest dla UE szansą na przyspieszenie integracji - tym bardziej, że Wielka Brytania była uważana za głównego hamulcowego zmian w kierunku federalistycznym.

- Zawsze przyjmuje kryzysy z zadowoleniem, bo one wymagają od nas wspólnych działań i prowadzą nas naprzód - mówił podczas niedawnego Wrocław Global Forum Teltschik.

Ale takie głosy są w mniejszości i są ograniczone do niewielkiej grupy europejskich federalistów. Inni, jak europoseł PiS Zdzisław Krasnodębski, liczą na to, że Brexit będzie dla UE "pozytywnym szokiem", który spowoduje, że UE będzie "Europą ojczyzn" z większym szacunkiem dla suwerenności państw członkowskich. Jednak zdecydowana większość europejskich elit jest wręcz przerażona potencjalnymi konsekwencjami brytyjskiego wyjścia z Unii. Przede wszystkim ze względu na "efekt domina", jaki Brexit mógłby spowodować, ośmielając eurosceptyków w całej Europie do pójścia w brytyjskie ślady. Na taki scenariusz liczy np. Marine Le Pen, która porównała potencjalne konsekwencje Brexitu do upadku muru berlińskiego. Końcowym efektem brytyjskiego referendum może być więc nie głębsza integracja Unii, lecz dezintegracja. Ale nawet jeśli do niej nie dojdzie, trudno spodziewać się większej harmonii w działaniu Unii.

- Wielkiej Brytanii zdarza się być w mniejszości państw członkowskich, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji w niektórych obszarach. Ale jej wyjście z instytucji unijnych wcale nie oznacza, że ten proces decyzyjny będzie bardziej spójny - zauważa w rozmowie z WP Agata Gostyńska, ekspert Centre for European Reform w Londynie. - Już teraz Wielka Brytania jest w 87 proc. przypadków w większości budującej koalicje. Poza tym nie jest to jedyne państwo, któremu zdarza się być w mniejszości. Zaraz za Wielką Brytanią w tym gronie plasują się Niemcy i Austria - dodaje.

To, co się zmieni, to polityczna równowaga sił wewnątrz Unii. Jeszcze większy wpływ na decyzje podejmowane przez Unię zyskają Niemcy i pozostałe duże państwa. Odbędzie się to kosztem mniejszych państw Unii, szczególnie z Europy Środkowej i Wschodniej, które często znajdywały z Londynem wspólny język i dla których był on najważniejszym rzecznikiem ich interesów.

- Wielka Brytania bardzo często w bardzo otwarty sposób manifestuje swoje odmienne zdanie, np. w kwestiach unijnego budżetu czy rynku wspólnego. To odpowiada wielu państwom członkowskim, które "chowają się za plecami" Wielkiej Brytanii, bo nie mają takiej wagi politycznej - mówi Gostyńska.

Jednak wskazuje, że problem ten nie dotyczy spraw budzących obecnie największe kontrowersje w Unii. - Mówi się, że Wielka Brytania równoważyła wpływy niemiecko-francuskiego tandemu. Ale tak naprawdę w najbardziej spornych kwestiach, gdzie głos Niemiec jest najbardziej słyszalny, czyli w kwestii kryzysu uchodźczego i strefy euro, Wielka Brytania nie uczestniczy w dyskusji na te tematy. Na pewno jednak Londyn z bardzo zdroworozsądkowym podejściem wnosił bardzo dużo do projektu europejskiego. To tym bardziej ważne, że obecnie w Unii Europejskiej, a szczególnie w naszym regionie, nie ma apetytu na dalszą centralizację władzy w Unii - dodaje.

Obraz
© (fot. WP)

Paradoksalnie, większa waga Niemiec prawdopodobnie nie pomoże ani samym Niemcom, ani łatwiejszemu podejmowaniu decyzji przez Unię. Jak pisze znany niemiecki politolog Hans Kundnani, może to doprowadzić do mobilizacji krajów Wschodu i Południa i większego niezadowolenia ze zbyt dużej roli Niemiec.

"Brytyjskie wyjście z UE może zwiększyć poczucie niemieckiej dominacji - a wraz z tym wzmóc presję na pozostałe państwa, by tworzyć koalicje będące przeciwwagą dla niemieckiej siły. Paradoksalnie, pozycja Niemiec w UE bez Wielkiej Brytanii w rzeczywistości może stać się słabsza" - pisze Kundnani. Jak wskazuje, jednocześnie za sprawą Brexitu wzrosną oczekiwania, że Niemcy wezmą na siebie większą odpowiedzialność za Europę - a to z kolei może przyczynić się do jeszcze większego rozczarowania Niemcami, jeśli nie będą w stanie lub nie będą chciały rozwiązywać problemów Europy.

Niemcy mogą obawiać się Brexitu także z innego powodu: Londyn był dla Berlina cennym koalicjantem jeśli chodzi o politykę gospodarczą. Oba państwa należą do zwolenników liberalnego podejścia do kwestii handlu (to szczególnie ważne w kontekście umowy TTIP między USA i UE) i regulacji gospodarczych oraz dyscypliny fiskalnej. Odejście Wielkiej Brytanii da większy wpływ bardziej protekcjonistycznemu i socjalnemu Południu.

Inne obawy o kształt Unii bez Wielkiej Brytanii dotyczą problemu "Europy wielu prędkości". Jak wskazywał Krzysztof Blusz, ekspert think tanku WISE Europa, proces zróżnicowanej integracji i podziału Unii na skupione w strefie euro "twarde jądro" i mniej zintegrowane peryferie nie jest nowy, jednak w obecnym momencie przybiera na sile.

- Oczywiście my już mieliśmy w praktyce Europę wielu prędkości. Ale była wtedy, przed kryzysem, motywacja i chęć, by jednak spójność Unii zwiększać, by także w tych miękkich obszarach ten dystans skracać, by stawiać na elementy wspólnotowe. To, co teraz się zmieniło, to zaufanie - mówi Blusz. - Teraz, kiedy pojawia się temat Europy wielu prędkości, za tym pojęciem kryje się fenomenalnie niski poziom zaufania politycznego, zarówno państw członkowskich do innych państw, jak i do instytucji unijnych. To prowadzi do usankcjonowania tego stanu i dalszej fragmentaryzacji - dodaje.

Brexit może tylko pogłębić ten stan. Tym bardziej, że Londyn był głównym orędownikiem państw pozostających poza strefą euro. Było to szczególnie widoczne podczas negocjacji z unijnymi dotyczących unijnych reform.

- To, co Londynowi udało się osiągnąć podczas negocjacji, to zapoczątkowanie rozmowy na temat nie tylko Europy dwóch prędkości, ale nawet Europy "wielu kręgów". Cameronowi udało się uzyskać zapewnienia dla państw spoza strefy euro, że decyzje tego grona o dalszej integracji będą musiały wziąć pod uwagę interes pozostałych państw - mówi Gostyńska.

Problem w tym, że porozumienie zawarte przez unijnych liderów i Camerona będzie obowiązywać tylko w wypadku, gdy Wielka Brytania pozostanie w Unii. Bez Londynu, państwa peryferii pozostaną więc podwójnie osłabione.

Brexit może wpłynąć też negatywnie na pozycję Unii Europejskiej w świecie i jej wpływ jako aktora na scenie międzynarodowej. Szczególnym problemem mogą okazać się stosunki transatlantyckie. Londyn był dla Waszyngtonu najbardziej zaufanym partnerem w UE i jednym z najbardziej proamerykańskich państw. Wyjście Wielkiej Brytanii sprawi więc, że współpraca UE z Ameryką będzie trudniejsza. Ale nie tylko z USA. Jak zauważają autorzy raportu Centre for European Reform, wyjście drugiej największej gospodarki we wspólnocie będzie oznaczało też gorszą pozycję negocjacyjną w rozmowach handlowych Unii z Azją.

Być może jednak największe konsekwencje Brexit będzie miał w sprawie stosunku Unii Europejskiej do Rosji. Zjednoczone Królestwo było jednym z najbardziej stanowczych zwolenników twardej linii wobec rosyjskiej polityki neoimperialnej. Bez wpływu Londynu obóz "jastrzębi" zostanie znacznie osłabiony. Szczególnie, że pozostałe duże państwa Unii, jak Francja i Włochy, są znacznie bardziej wyrozumiałe dla rosyjskich działań. Osłabi to zresztą pozycję Europy wobec Moskwy podwójnie, bo nie tylko zwiększy szanse na zniesienie sankcji i łagodniejszą politykę wschodnią, ale przyczyni się też do głębszych podziałów wewnątrz Unii - do których spór o sankcje z pewnością doprowadzi.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (126)