Jak w "Uchu prezesa". Telewizja Republika wystawiła prezydenta?
Prezydent Andrzej Duda długo czekał w VIP-roomie przed spotkaniem z Donaldem Trumpem. Wszystko na żywo pokazywała Telewizja Republika. - Przypomina to serial "Ucho prezesa" - mówi WP ekspert ds. wystąpień publicznych Maurycy Seweryn.
W weekend na konferencji CPAC pod Waszyngtonem doszło do krótkiego spotkania prezydenta Polski Andrzeja Dudy z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Wiele kontrowersji wywołała postawa Telewizji Republika.
Prawicowe medium relacjonowało bowiem pobyt Andrzeja Dudy w VIP-roomie - w tym oczekiwanie na prezydenta Trumpa. Przez blisko godzinę widać było między innymi, jak prezydent przygotowuje się i krąży po pokoju, oczekując na spotkanie z amerykańskim liderem. Według niektórych komentatorów, medium Tomasza Sakiewicza takim działaniem ośmieszyło głowę polskiego państwa.
Sprawa wywołała też spór po prawej scenie mediów. Incydent zaniepokoił konkurencyjne, prowadzone przez braci Michała i Jacka Karnowskich media - portal wPolityce oraz stację wPolsce24. Oskarżyła ona medium Tomasza Sakiewicza m.in. o narażenie wizerunku prezydenta na straty.
Przeczytaj również: Trzaskowski przegra? [OPINIA]
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co dalej z Ukrainą? "Od wielu miesięcy nie wierzę w pokój"
"Prezydent miał nie wiedzieć, że jest pokazywany na żywo" - napisał w materiale Michał Karnowski. Według rozmówców dziennikarza motywem akcji mogła być "próba odzyskania zainwestowanych pieniędzy". Obecność Republiki na CPAC to koszt powyżej 100 tysięcy dolarów, a pobyt całej ekipy to wydatek kolejnych kilkunastu tysięcy.
Do sprawy odniósł się prezydencki minister Marcin Mastalerek, który tłumaczył czas spotkania prezydentów, w tym również "kilka minut" na rozmowy. - To są wyliczenia twitterowych ekspertów. Cytat Donalda Trumpa, który powiedział do dziennikarzy: spotkanie bardzo dobre, doskonałe, Duda jest fantastycznym gościem, spotkanie było świetne, nie mogłoby być lepsze - wskazał szef gabinetu prezydenta. Dodał, że sam woli wierzyć prezydentowi Stanów Zjednoczonych.
O transmisję i obrazki Telewizji Republika zapytaliśmy medioznawcę.
- Porażką jest też to, że współpracownicy prezydenta nie zadbali o to, by ta sytuacja nie została nagłośniona w mediach, by nie nagrywano głowy państwa - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Maurycy Seweryn, trener wystąpień publicznych i autor książki "Mowa ciała mówcy".
- Samo nagrywanie przez godzinę prezydenta, który oczekuje, przypomina serial "Ucho prezesa", gdzie mieliśmy wiecznie czekającego Adriana przed gabinetem prezesa -dodaje, nawiązując do kabaretowego miniserialu, w którym postać wzorowana na Andrzeju Dudzie nie może doczekać się na spotkanie z tytułowym prezesem (wzorowanym na Jarosławie Kaczyńskim) i czeka przed drzwiami jego gabinetu.
Republika poświęciła prezydenta?
Według eksperta sama akcja Republiki może zostać uznana za polityczną porażkę i zły ruch wobec środowiska prezydenta. - Spalili się, narażając go jednocześnie na szwank -uważa.
- Warto jednak zwrócić uwagę, że dzięki temu wszyscy mówią nie tylko o prezydencie, ale też o Republice. Więc dla nich to też jest sukces — na zasadzie "nieważne jak mówią, byle mówili" - tylko jakim kosztem osiągnięty - zgaduje.
- Dla niektórych środowisk poświęcenie jednego polityka, w tym przypadku prezydenta Dudy, prawdopodobnie nie jest szczególnym kosztem. Ale dla mnie, obywatela Polski, prezydent, niezależnie od oceny jego działań i własnych sympatii, to nadal głowa mojego państwa. Ktoś na stanowisku pana prezydenta, jadąc do innego kraju, reprezentuje również mnie. Ja też w ten sposób mogę poczuć się zlekceważony przez głowę innego państwa - uważa.
Szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek w rozmowie z Radiem Zet przekonywał jednak, że cała akcja Republiki nie powinna być problemem dla głowy państwa.
"Nie idzie się do królowej, by napić się herbatki"
Według eksperta dużo lepiej by wyglądało, gdyby spotkanie z Trumpem było bardziej spontaniczne i nie relacjonowała go na żywo Republika — pokazując też jego kulisy.
- Gdyby to nie było oficjalne spotkanie, tylko głowa państwa poleciała jako polityk konserwatywny na zlot innych polityków prawicowych i przy okazji miała możliwość porozmawiania z prezydentem Trumpem, to wyglądałoby to zupełnie inaczej. Byłaby to też inna ranga spotkania. Ale założenie było raczej takie, że to będzie coś konkretnego, a nie rozmowa w holu, w windzie lub w łazience — mówi.
Do sprawy odniósł się zresztą były premier Mateusz Morawiecki. I choć zaznaczył, że nie jest "ekspertem od mediów i filmików", to stwierdził, że "to był strzał z biodra" i żartował, że tak to określali bohaterowie Karola Maya — Old Shatterhand i Winnetou. Dodał również, że cała sprawa jest "intrygą", którą ktoś "próbuje wysnuć", by skłócić środowiska prawicowe w Polsce.
W sprawie wypowiadał się też prezydent Andrzej Duda. - Dzisiaj prezydent Donald Trump znów jest prezydentem Stanów Zjednoczonych. I prezydent Stanów Zjednoczonych ma swoje uwarunkowania, stoi na czele największego mocarstwa na świecie. Dla mnie najważniejsze było to, by omówić te tematy, które są fundamentalne z punktu widzenia interesów Rzeczypospolitej, naszego kraju i bezpieczeństwa — odpowiedział prezydent na pytania o czas trwania spotkania.
Adam Zygiel, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj więcej: