Jak rząd truje Polaków
Trudno mi pojąć, dlaczego patriotyczny podobno rząd partii, która ochronę życia wpisała na sztandary, świadomie i z premedytacją realizuje politykę masowej eutanazji własnych obywateli. Rocznie w Polsce na skutek zatrucia smogiem umiera ok. 44 tysięcy ludzi, a rząd dalej opiera energetykę na węglu.
03.12.2018 | aktual.: 18.03.2022 14:15
W poniedziałek w Katowicach rozpoczyna się światowy Szczyt Klimatyczny COP24. Delegaci państw z całego świata będą obradować nad przyszłością Ziemi, nad tym czy i kiedy naszą cywilizację czeka zagłada spowodowana zmianami klimatu. Według najnowszych badań, ludzkości zostało już tylko kilka, w najlepszym wypadku kilkanaście lat, by podjąć drastyczne środki ograniczenia emisji spalin. W przeciwnym razie ekosystemowi grozi nieodwracalna zagłada.
Szczyt odbywa się w symbolicznym miejscu i w symbolicznej oprawie. Polska jest najbardziej zanieczyszczonym krajem w Unii Europejskiej (NIK). Katowice jednym z 45 miast ze 100 najbardziej zanieczyszczonych na świecie (Światowa Organizacja Zdrowia). Stężenie rakotwórczych pyłów na Śląsku i nie tylko tam, bo w wielu polskich miastach, potrafi przekroczyć normy o ponad 1000 procent. Oznacza to, że powietrze zamienia się w trującą zawiesinę, a ludzie nie powinni opuszczać szczelnie zamkniętych domów.
Kpina
Organizujące szczyt Ministerstwo Środowiska powinno dla bezpieczeństwa uczestników rozdawać im maski przeciwsmogowe. Jak na przekór, głównymi sponsorami wydarzenia stały się państwowe spółki energetyczne (PGE, Tauron, PGNiG)
i węglowe (Jastrzębska Spółka Węglowa) – główni truciciele nie tylko w Katowicach, ale w całej Polsce i w Europie. Szyderstwo to chyba jedyny cel, jaki mógł przyświecać takiemu wyborowi. Delegaci po paru dniach wyjadą. My zostaniemy z trującym smogiem na lata.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości oprócz pustej propagandy praktycznie nie prowadzi skutecznych działań ograniczających zanieczyszczenie powietrza. W 2016 roku Ministerstwo Środowiska postanowiło zakończyć realizowane wcześniej programy walki ze smogiem. Program wymiany pieców domowych starej generacji (tak zwanych kopciuchów) – głównego źródła C02 (60% emisji) i trujących pyłów, został zatrzymany. W polskich kopciuchach domowych spala się rocznie 3,9 milion ton węgla najczęściej najtańszego, najniżej jakości. Ostatnio ujawnione plany Ministerstwa Energii są jednoznaczne – polska energetyka nadal będzie oparta na spalaniu węgla.
W najbliższych latach wszystkie działające obecnie wiatraki zostaną zezłomowane, a w ich miejsce rząd planuje wybudowanie nowych elektrowni węglowych. Polityka ochrony przed smogiem sprowadza się do działań szczątkowych – pilotażu finansowania ociepleń domów w wybranych miastach. Program ten ma znikome znaczenie dla czystości powietrza. Jego zasięg jest niewielki, skutki odsunięte w czasie, a co najważniejsze, jego celem jest ograniczenie spalania węgla, a nie ograniczenie emisji spalin. Stare kopciuchy będą truły jak dawniej, tylko nieco mniej.
"Za politykę rządu prawicy płacimy ludzkim życiem"
To koszmarny scenariusz. Rocznie w Polsce na skutek zatrucia smogiem umiera ok. 44 tysięcy ludzi (komisarz UE ds. środowiska). Nie tylko cenami prądu, ale ceną ludzkiego życia płacimy za politykę rządu prawicy. Trudno mi pojąć, dlaczego patriotyczny podobno rząd partii, która ochronę życia wpisała na sztandary, świadomie i z premedytacją realizuje politykę masowej eutanazji własnych obywateli. Tysiące ofiar śmiertelnych to nie koniec tego tragicznego rachunku. Dziesiątki tysięcy choruje by umrzeć w kolejnych latach.
Opieka nad chorymi kosztuje majątek. Według EPHA European Public Health Alliance leczenie chorych - ofiar zatrucia smogiem - kosztowało w 2016 roku blisko 20 mld złotych, czyli prawie tyle co cały program 500+! Zatrucia są według raportu wywołane głównie emisją spalin samochodowych. W zdecydowanej większości z silników diesla. Tymczasem rząd nie zrobił nic by ograniczyć import starych, kopcących samochodów, wycofanych z użytkowania na zachodzie. Średni wiek importowanego do Polski auta to 12 lat. Polska nie tylko stała się śmietnikiem Europy, ale także europejskim złomowiskiem. Ceną za bezczynność władz jest nie tylko zatrważająca liczba ofiar wypadków, jedna z najwyższych w Europie, ale także życie i cierpienie chorych na zatrucia układu oddechowego.
Paradoks sytuacji polega na tym, że polski rząd ma pełną świadomość wysokości kosztów własnej polityki. Według raportu Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii ("Zewnętrzne koszty zdrowotne emisji zanieczyszczeń powietrza z sektora bytowo-komunalnego") koszty zdrowotne i finansowe smogu z tak zwanej niskiej emisji (gospodarstwa domowe, samochody) są niebotyczne. Ministerstwo szacuje, że ofiarą niskiej emisji pada rocznie 19 tysięcy Polek i Polaków. To 19 tysięcy przedwczesnych zgonów i 440 tysięcy straconych lat życia. Koszty zdrowotne opieki nad chorymi i utraconych przychodów rząd oblicza na 130 mld zł. rocznie. Smog niskiej emisji to zabójca mniej niż połowy ofiar. Większość z 44 tys. rocznie umiera w skutek zatrucia powietrza przez energetykę i przemysł. To znaczy, że przyjmując metodologię liczenia strat przyjętą w tym dokumencie, całkowite koszty zdrowotne Polaków jakie ponosimy żyjąc w trującym smogu wynoszą 300 mld zł. Rok w rok.
Zasadnicze pytanie nasuwa się samo: po co? Dlaczego rząd toleruje takie marnotrawstwo? Po co wydaje się horrendalne kwoty na opiekę społeczną, leczenie i renty? Dlaczego rząd rezygnuje z podatków od dziesiątków tysięcy obywateli? Dlaczego taniej jest każdego roku wypłacać 44 tysiącom rodzin zasiłki pogrzebowe? Jaki jest w tym sens?
Ratują kopalnie podnosząc ludziom ceny prądu
Trudno się go dopatrzeć, bo makabryczne koszty utrzymania energetyki węglowej nie odbiją się na niskich cenach prądu. Trucie Polaków nie ma ekonomicznego sensu. Wręcz odwrotnie. Zrujnowanie elektrowni wiatrowych skutkuje nie tylko postępującym zatruciem powietrza, ale także dynamicznym wzrostem cen prądu. Przy obecnej efektywności turbin prąd z wiatraków jest prawie o połowę tańszy niż ten z węgla. Bez opłat środowiskowych, podatków i kosztów zmiennych - taki sam. Nic dziwnego, że zapowiedź zniszczenia energetyki wiatrowej w Polsce odbije się na cenach prądu w przyszłości.
Państwowe koncerny energetyczne, ratujące nierentowne kopalnie, przeniosły ich koszty w rachunki za prąd dla klientów. Kontrakty terminowe na dostawy prądu zawierane na przyszły rok wyznaczają cenę o 40% wyższą niż w tym roku, 190% wyższą w 2020 i 240% w 2021 (ceny na Warszawskiej Giełdzie Energii kontraktów BASE z dostawą na dany rok dane TGE 19.072018 za wysokienapiecie.pl). Już dzisiaj prąd w Polsce jest jednym z najdroższych w Europie. Za parę lat Polacy będą płacić więcej niż Niemcy, Duńczycy, ktokolwiek. Bo ceny energii w Europie systematycznie maleją, a u nas odwrotnie - rosną.
Rząd jest w pełni świadomy ekonomicznych konsekwencji swoich działań i zapowiada dopłaty do prądu dla gospodarstw domowych. Smog zabija powoli, prawie niewidocznie, wysokość rachunku bije w oczy co miesiąc. Obawiając się o notowania sympatii i szanse wyborcze rząd PiS dopłaci do prądu ok. 5 miliardów złotych. To bardzo kosztowne pudrowanie problemu. Podwyżka cen prądu odbije się bowiem na wszystkich dobrach i usługach kupowanych przez obywateli. Firmy wkalkulują ją bowiem w swoje ceny.
Dlaczego dziesiątki tysięcy ludzi co rok skazywane są na śmierć, a płacimy za to najdroższym prądem w Europie? Jaki jest w tym cel?
"44 tysięcy ludzi umiera, żeby 80 tys. górników miało dobrą pracę"
Jedynym beneficjentem tej polityki jest lobby górnicze. 44 tysiące ludzi umiera a setki tysięcy choruje, by 80 tysięcy górników miało dobrze płatną płacę. 13 tysięcy miesięcznej pensji (GUS) i przywileje zapewniają przyzwoitą stopę życiową. Szkoda, że za tak brutalnie wysoką cenę dla pozostałych 38 milionów Polaków. Z ekonomicznego puntu widzenia wielokrotnie taniej byłoby zamknąć kopalnie, utrzymując wysokie pensje górników. Roczne pensje zatrudnionych wypłacane w pełnym wymiarze kosztowałyby 12 miliardów złotych. Niewiele więcej niż roczne dopłaty do górnictwa i ułamek kosztów zdrowotnych.
Tymczasem problem smogu można rozwiązać bardzo szybko. Jeśli połowa zgonów wywołana jest niską emisją to rozwiązanie leży w zasięgu ręki.
Po pierwsze należy wprowadzić zakaz importu samochodów z silnikiem diesla, nie spełniających ostatnich norm ekologicznych obowiązujących w Unii Europejskiej: Euro 6 . Myślę, że hasło "Polska nie będzie złomowiskiem Europy" oraz "Koniec z importem śmiercionośnych spalin z zachodu" dobrze wpisuje się w patriotyczne wzmożenie Polaków. Zamiast prowadzić wojnę z całym światem pod hasłami suwerenności i skrajnie egocentrycznej "polityki historycznej", zadbajmy o zdrowie i życie obywateli. To chyba lepszy cel niż pielęgnowanie pamięci po ofiarach narodowych klęsk.
Po drugie trzeba natychmiast wprowadzić rygorystyczne normy dotyczące jakości węgla dopuszczonego do obrotu dla gospodarstw domowych. Taka decyzja ograniczy emisję trucizn w bardzo krótkim czasie.
Po trzecie koszty ponoszone na obsługę chorób i masowej śmierci wywołanych truciznami z kopciuchów pozwoliłyby na ich wymianę. Wszystkich, jednego roku. Liczbę starych pieców grzewczych w polskich gospodarstwach domowych Ministerstwo Rozwoju szacuje na 5,5 miliona. Koszt nowego pieca spełniającego najwyższe normy 5 klasy to około 5 tys. bez VAT. Koszt wymiany wszystkich trucicieli i co za tym idzie - długotrwałe rozwiązanie problemu, to 27,5 miliardów złotych. Z wyliczeń rządu jednoznacznie wynika (120 miliardów kosztów leczenia i zgonów w wyniku niskiej emisji), że inwestycja w usunięcie źródeł smogu zwróciłaby się już w pierwszym roku. To najlepiej wydane pieniądze publiczne, jakie można sobie wyobrazić.
Po czwarte trzeba jak najszybciej zmienić ustawy niszczące energetykę wiatrową. Prąd z wiatraków jest o połowę tańszy. Oznacza to 8,5 miliarda oszczędności na dopłatach do górnictwa (raport WiseEuropa "Ukryty rachunek za węgiel 2017. Wsparcie górnictwa i energetyki węglowej w Polsce - wczoraj, dziś i jutro") i 5 miliardów przeznaczone na dopłaty do prądu dla gospodarstw domowych.
Z powyższych wyliczeń wynika, że nakładem 27,5 miliarda złotych można zaoszczędzić 13,5 miliarda w dopłatach bezpośrednich i dużą część z 300 miliardów kosztów ponoszonych na skutek systematycznego trucia obywateli.
I tu powraca natarczywe pytanie: dlaczego rząd Prawa i Sprawiedliwości skazuje nas na życie w smogu? Jaki ma w tym cel? Po co co roku umiera 44 tysiące ludzi? Po co setki tysięcy choruje? Dlaczego musimy płacić najdrożej w Europie za prąd? Dlaczego nie oszczędzić ogromnej sumy pieniędzy, a przede wszystkim zdrowia i życia Polaków, usuwając raz na zawsze źródło trucizn i pyłu? Jaka jest w tym logika? Może to jest pytanie, które należy zadać premierowi z okazji szczytu klimatycznego? Delegaci zagraniczni wyjadą. Przez tydzień wytrzymają trujące wyziewy - efekty spalania węgla. My, Polacy tu zostaniemy i będziemy nadal umierać. Warto chociaż wiedzieć po co? Może on zna odpowiedź.
p.s. Minister Tchórzewski zawierzył polską energetykę Maryi: "Wyproś wszystkim mądrość i odpowiedzialność w podejmowanych decyzjach". Jak widać do tej pory Maryja pozostała głucha na modlitwy ministra.