Jak PiS zbierało haki - lista polityków była długa
Za rządów Prawa i Sprawiedliwości haki zbierano nie tylko na Radosława Sikorskiego. Wytypowano pięć nazwisk prominentnych polityków PO - Tuska, Schetynę, Nowaka, Drzewieckiego i Grasia. Na lewicy na celowniku byli m.in. Wojciech Olejniczak i Krzysztof Janik - informuje tygodnik "Polityka".
Wszystkie sprawy z prokuratury, w których pojawiały się nazwiska znanych polityków, natychmiast trafiały na biurko ówczesnego ministra sprawiedliwości – Zbigniewa Ziobry.
Jak wynika z rozmowy, którą w 2008 przeprowadziła z Mirosławem Drzewieckim dziennikarka "Polityki" Bianka Mikołajewska, pojawiły się wtedy sugestie, że ze sprawami rzekomego posiadania i zażywania narkotyków próbowano powiązać nie tylko ówczesnego ministra sportu, ale również Grzegorza Schetynę i Radka Sikorskiego.
Ten ostatni z krążącymi plotkami rozprawił się w trakcie inspekcji w Żandarmerii Wojskowej. Złożył ją w styczniu 2007 r., jako minister obrony narodowej w rządzie PiS. Media relacjonowały wówczas, że służyła ona sprawdzeniu przygotowania ŻW do walki z problemem narkomanii wśród żołnierzy wyjeżdżających na misję do Afganistanu.
- Korzystając z okazji poddałem się testom i mam stosowny certyfikat zaświadczający, iż nie stwierdzono u mnie nawet śladowej obecności substancji odurzających - wyjaśnia Radek Sikorski w piśmie przesłanym do serwisu POLITYKA.PL. Dziś można powiedzieć, że wizytę w Żandarmerii wykorzystano m.in. jako pretekst, aby poddać Sikorskiego badaniom i rozwiać zakulisowe plotki.
Wśród polityków lewicy "na celowniku" znaleźli się m.in. Wojciech Olejniczak i Krzysztof Janik. Do prokuratury zgłosił się wówczas człowiek, którzy twierdził, że ci dwaj politycy , stosując przemoc, wykorzystali go seksualnie. Wkrótce okazało się, że rzekomy pokrzywdzony zgłasza się do różnych jednostek prokuratury i wszędzie opowiada równie niewiarygodnie brzmiące historie, a jego wiarygodność jest żadna. Mimo to sprawa trafiła na biurko Zbigniewa Ziobry. Miał on wówczas zwrócić się do dwóch "zaprzyjaźnionych" dziennikarzy, z propozycją by opublikowali artykuły na ten temat, a prokuratura na podstawie doniesień prasowych będzie mogła wszcząć śledztwo. Nic z tego jednak nie wyszło.
Haki, manipulacje, plotki – za rządów PiS należały do kanonu działań politycznych. Minęły dwa lata odkąd partia Jarosława Kaczyńskiego pożegnała się z władzą, a żadnej z opisanych spraw nie wyjaśniono. Haki i niby-haki wciąż żyją swoim życiem.