Jak Kaczyński sprzedał cud o Obajtku, czyli bajki w amerykańskim stylu
W tej historii wszystko jest jak w Radiu Erewań. W Pcimiu rządzonym przez Obajtka miał dawno temu powstać sklep w stylu zachodnim, ale nie "amerykańskim" i stali za tym lokalni producenci, a nie wójt. Chcąc pochwalić swojego pupila, Kaczyński wszystko pokręcił.
23.07.2022 | aktual.: 23.07.2022 14:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- On w tej gminie dokonywał cudów. Stworzył chyba jedyny do tej pory w Polsce taki sklep w stylu amerykańskim, gdzie można wjechać samochodem i prosto z samochodu kupować, brać z półek – chwalił Daniela Obajtka, byłego wójta Pcimia, prezes PiS na spotkaniu z wyborcami w Grójcu. Od tygodnia wszyscy się zastanawiają, co miał na myśli.
O tym, że to sklep-widmo, nie ma go i nigdy nie było, pisaliśmy, sprawdzając na miejscu. Teraz wyjaśniamy zagadkę, o której mówił prezes PiS, czyli jak Jarosław Kaczyński mógł wymyślić taką bajkę o Obajtku.
Rok 2005. Przedstawiciele lokalnej organizacji turystycznej wyjeżdżają do Francji. W ramach współpracy z tamtejszymi organizacjami, ale również po to, by podpatrzeć rozwiązania, które można by przenieść na polski grunt. Jednym z nich jest sprzedaż bezpośrednia od producentów. Idea jest taka, że kilkunastu-kilkudziesięciu z nich łączy siły i chcąc skrócić łańcuch dostaw, sprzedaje swoje towary bez zbędnych pośredników. Pomysł kiełkuje, choć jak na polskie warunki jest rewolucyjny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lokalni producenci spod Myślenic myślą jednak o nim na tyle poważnie, że niedługo później pod Lyon wyjeżdża większa grupa, z coraz bardziej konkretnym zamierzeniem. Pcim zdaje się być dobrym miejscem na przetestowanie takiego rozwiązania. Po powrocie z Francji liczą na to, że jak będzie dobry, regionalny produkt, to turyści w drodze do Zakopanego złapią haczyk. Innymi słowy, skuszą się na regionalne produkty, które będą mieli na wyciągnięcie ręki. Ale o niewysiadaniu z samochodu nie ma w ogóle mowy.
Jaka w tym rola Obajtka? Niewielka. Jako wójt gminy oferuje lokalnym producentom działkę, na której można postawić obiekt do ewentualnej "sprzedaży bezpośredniej". Tak jak zrobiła wcześniej spółka Uniferme we Francji, która od lat z powodzeniem działa i sprzedaje swoje produkty bezpośrednio do klienta. Zainteresowanie już wtedy jest dosyć duże, bo nawet kilkudziesięciu producentów z Małopolski przejawia chęć udziału w projekcie. W szerokiej ofercie są planowane najbardziej tradycyjne produkty regionalne, z oscypkiem na czele.
Nigdy jednak do realizacji projektu nie dochodzi, bo z jednej strony pojawiają się przeszkody prawne, z drugiej – finansowe.
Sprawa umiera śmiercią naturalną. Kilkanaście lat temu.
Dzisiaj Kaczyński, słuchając zapewne podszeptów z boku, dorobił do tego własną teorię, umieszczając Obajtka w samym środku opowieści.
Zabrzmiało cudnie. Ale tylko zabrzmiało.
Remigiusz Półtorak, dziennikarz Wirtualnej Polski