Jadwiga Staniszkis: podsumowanie na koniec 2012 roku
Przez cały okres po 1991 roku (po zakończeniu "terapii szokowej" Balcerowicza) majątek w rękach poszczególnych osób systematycznie rósł, a majątek kraju jako całości kurczył się.
Dziś osiągnęliśmy punkt zwrotny (a raczej – punkt krytyczny).
Ten drugi trend, wiążący się nie tylko z dekapitalizacją urządzeń i deindustrializacją kraju, ale też – z pogorszeniem standardów poszczególnych polityk państwa – od zdrowotnej do oświatowej, i – przede wszystkim – degradacją strukturalną redukującą szansę na zrównoważony rozwój – zaczyna blokować dynamikę trendu pierwszego. Inaczej mówiąc – prowadzić do spowolnienia (i możliwego załamania) wzrostu indywidualnego dobrobytu.
Masowa emigracja i – równie masowe – bezrobocie, a także – najgorsze w Europie wskaźniki demograficzne to skrajne postacie tej sytuacji. Mniej widoczne, ale równie groźne są symptomy ukryte. Skracanie horyzontu decyzji w ramach państwa i gospodarki (i związana z tym niepewność, nieracjonalność i marnotrawstwo). I, po drugie, coraz bardziej widoczny brak solidnych, wewnętrznych, podstaw i rezerw dla wzrostu. Mam tu na myśli zarówno podstawy kapitałowe jak i intelektualne, polityczne i – instytucjonalne.
Nowa fala kapitalizmu politycznego (z rentą władzy pozwalającą pośrednikom przechwycić gros środków europejskich na infrastrukturę, kosztem bezpośrednich wykonawców). Spekulacja jako sposób pomnażania kapitału. I coraz bardziej spanikowany rząd robiący nerwowe ruchy bez przemyślenia ich efektów w polskich realiach (destrukcja OFE, unia bankowa, przygotowana deklaracja o wejściu do strefy euro, przy równoczesnym braku pomysłów jak zdynamizować realną gospodarkę) to elementy spirali osłabiającej państwo i społeczeństwo.
Douglas North, laureat Nobla z ekonomii i niepoprawny optymista, uważał, że rozwój opiera się na ciągłej spontanicznej selekcji instytucji i procedur. Konkurencja i demokracja eliminują, jego zdaniem, rozwiązania pozwalające przechwytywać korzyści produkowane przez innych i przerzucać na nich koszty własnych działań. I w ten sposób zamknie się stopniowo rozziew między korzyściami indywidualnymi a społecznymi. Bo zarabianie przez dekapitalizację, obniżanie standardów, spekulację nie będzie możliwe. A wzrost masowego dobrobytu będzie napędzał produkcję. North uważał bowiem, że zbyt duże nierówności dochodowe sprzyjają powstawaniu instrumentów finansowych niosących wysokie ryzyko. Realna konsumpcja w skali masowej, napędzająca rozwój, wymaga umocnienia klasy średniej.
Obecny kryzys, (ale też – przebieg pokomunistycznej transformacji) nie potwierdzają optymizmu Northa. Wystarczy przypomnieć kolejne fale drenażu Polski od wydrenowania z dewiz na początku lat 90. (ułatwionego przez wprowadzone przez rząd parametry i procedury) do obecnego drenażu najcenniejszego zasobu – czyli emigracji dynamicznych i wciąż niezłe wyedukowanych pracowników.
Obok tego – przemoc strukturalna utrudniająca uformowanie kapitału krajowego w warunkach nierównego (i nieułatwianego przez rząd) współzawodnictwa z kapitałem globalnym. I błędne decyzje. Najpierw wrzucanie miliardów w – przedwczesną – reformę emerytalną (aby, gdy OFE już zarobiły, zatrzymać reformę w momencie gdy widać było na horyzoncie społeczne korzyści). I dziś, groźba kolejnych miliardów wrzuconych w czarną dziurę spekulacji, aby ustabilizować kurs złotego i wejść w korytarz do euro.
Wrogie przejęcia, rabunkowe prywatyzacje (z programem NFI włącznie) i brak polityki przemysłowej to kolejne fragmenty układanki. Obniżony poziom edukacji na wszystkich szczeblach aby produkować wykonawców z umiejętnościami adaptacji a nie twórców (i buntowników) dopełnia obrazu. Tą, systematyczną, strukturalną degradację można jeszcze zatrzymać.
Przegląd aktywów i nakręcenie dostępnych sprężyn wzrostu; budżet zadaniowy (a nie – resortowy) i włączenie w jego realizację środków unijnych; głęboka – programowa i instytucjonalna reforma edukacji; stworzenie instytucji i programów rozwojowych odpowiadających naszym wyzwaniom. Szacunek dla zasobów które przez wieki były oparciem, dla rodziny i świata wartości. A także proponowane przez Krzysztofa Rybińskiego stypendia demograficzne zamiast planowanego wspomagania spekulantów w toku stabilizowania złotówki. Wreszcie – deregulacja i skupienie wysiłków państwa na wspieraniu miejsc pracy i inwestycji. I, co ważne, odbudowanie wiary, że wciąż możliwe jest zatrzymanie obecnej destrukcji.
Tego nam wszystkim życzę na nadchodzący 2013 rok.
Specjalnie dla Wirtualnej Polski Jadwiga Staniszkis