Znów ją przyłapali. "Nie miałam świadomości"
Była wicepremier znów została sfotografowana podczas parkowania w kontrowersyjnym miejscu. - Nie miałam świadomości ani gdzie stanął kierowca, ani tego, czy auto miało włączony silnik - tłumaczyła Jadwiga Emilewicz w rozmowie z "Faktem".
W sobotę odbyła się konwencja PiS w Końskich. Wypowiedzi, które podczas niej padły, odbiły się szerokim echem. Słowa Jarosława Kaczyńskiego o kobietach komentowało wiele osób, m.in. wzburzony Donald Tusk.
Na miejscu byli politycy partii z całego kraju. To doprowadziło do oczywistych problemów logistycznych,. m.in. z parkowaniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W efekcie wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jadwiga Emilewicz miała problem ze znalezieniem miejsca dla swojego auta. Jej kierowca ostatecznie stanął na kościelnym trawniku, w pewnej odległości od miejsca konwencji - podał "Fakt".
Kierowca Emilewicz "studził" auto. To nie pierwszy raz
"Po konwencji kierowca 'studził' samochód pani minister przez ponad 20 minut. Przez ten czas klimatyzacja i silnik auta opłacanego za nasze pieniądze pracowały w najlepsze, chociaż w środku nikogo nie było. Kierowca chodził po parkingu" - przekazał tabloid.
Autorzy materiały zapytali Emilewicz o tę sytuację. - Nie miałam świadomości ani gdzie stanął kierowca, ani tego, czy auto miało włączony silnik. Zwrócę mu oczywiście na to uwagę - odpowiedziała była wicepremier.
Podobna sytuacja miała miejsce kilka tygodni temu. Dziennikarze tabloidu przyłapali kierowcę Emilewicz na zostawieniu włączonego silnika auta przez ok. godzinę. Wicepremier zapewniła, że porozmawia z nim o tej sytuacji.
Źródło: "Fakt"