Jadwiga Emilewicz na stoku narciarskim. "Problem wizerunkowy dla władzy"
- Stok narciarski jest dobrym zobrazowaniem kariery politycznej Jadwigi. Na szczyt wciągnął ją Gowin, a ona od jakiegoś czasu sama konsekwentnie zjeżdża w dół - mówią ludzie z otoczenia ministra rozwoju i lidera Porozumienia.
"A można było morsować…" - ironizuje na Twitterze jeden z najbliższych współpracowników Jarosława Gowina, poseł Porozumienia Michał Wypij.
"Pycha kroczy przed upadkiem. Politycy nie są żadną specjalną kastą, która ma specjalne przywileje i której wolno więcej" - pisze z kolei wiceminister Janusz Kowalski z Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobro.
Przypomnijmy: rodzinę Emilewiczów "przyłapano" w miejscowości Suche pod Poroninem, gdzie działalność prowadzi szkółka narciarska. To właśnie na stokach zajmowanych przez szkółkę szusowali synowie byłej minister rozwoju i byłej posłanki Porozumienia Jarosława Gowina (dziś zasiadającej w klubie PiS). Jeździli na nartach (posłanka Emilewicz również była na stoku), choć - jak podał tvn24.pl - nie mieli aktywnych tego dnia licencji sportowych wymaganych do uprawiania sportu po wprowadzeniu przez rząd obostrzeń.
Jadwiga Emilewicz na stoku wbrew zakazom. "Dopisana do listy"
Rząd z powodu sytuacji epidemicznej wprowadził szereg obostrzeń wpływających na życie Polaków. Jednym z nich - a wpływ na to miało między innymi Ministerstwo Rozwoju kierowane przez Jarosława Gowina - jest zamknięcie stoków narciarskich.
Przykład Jadwigi Emilewicz - skonfliktowanej dziś z wicepremierem i liderem Porozumienia - pokazuje jednak, że nie wszystkich obowiązują do końca wprowadzone przez rząd zasady.
Jeden z dziennikarzy tvn24.pl ujawnił na Twitterze dokument, który pokazuje, że była wicepremier została dopisana do listy zawodników na stoku. "Jak Jadwiga Emilewicz została narciarką (dopisaną długopisem do listy zawodników), żeby omijać rządowe zakazy. Tak władza szanuje prawo, którego każe nam przestrzegać" - napisał reporter śledczy Szymon Jadczak.
"Nie wiem, dlaczego moje nazwisko - dopisane przez kogoś odręcznie, w przeciwieństwie do wydrukowanych nazwisk zawodników, w tym moich synów, znalazło się na liście. Nie trenowałam i nie korzystałam w żaden sposób ze stoku" - zapewnia jednak Emilewicz.
Jadwiga Emilewicz na stoku. Irytacja w klubie PiS
Od współpracowników wicepremiera Jarosława Gowina można usłyszeć, że on sam jest mocno zirytowany zachowaniem jego byłej koleżanki z partii.
Od jednego z polityków PiS słyszymy zaś, że sprawa Emilewicz to może być kłopot wizerunkowy dla obozu rządzącego. - Irytacja społeczeństwa w związku z obostrzeniami jest duża, ale Polacy mimo wszystko się im podporządkowują. Dziś dostają sygnał, że są równi i równiejsi, bo była minister pojechała na stok - przyznaje rozmówca WP.
- Jeśli apelujemy o to, żeby siedzieć w domu, to nie powinniśmy takich rzeczy robić - powiedział z kolei szef klubu senackiego PiS Marek Martynowski, pytany w środę przez dziennikarzy w Sejmie o przypadek posłanki Emilewicz.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Jednak sama Jadwiga Emilewicz odpiera zarzuty. W oświadczeniu tłumaczy, że jej synowie od lat trenują narciarstwo i należą do klubów sportowych. "Synowie od 6. roku życia są członkami klubów narciarskich i uczestniczą w zgrupowaniach i zawodach. Najstarszy syn od 2011 był członkiem krakowskiego Klubu Narciarskiego Slalom, później klubu Yeti. W klubie tym od 2014 jeździł także drugi syn" - podkreśla Emilewicz.
Niektórzy wskazywali jednak na to, że problem nie dotyczy synów byłej wicepremier, a jej obecności na stoku narciarskim. Emilewicz podkreśliła w oświadczeniu, że nie korzystała z tego samego stoku, co synowie, a jedynie podchodziła w górę wzniesienia na ski tourach.
Trwa ładowanie wpisu: twitter