Jacek Żakowski: kto prześwietli Macierewicza?
Nie wiem, czy jest przestępstwo. Ale niewątpliwie możliwe jest podejrzenie popełnienia przestępstwa. Zbigniew Ziobro jako Prokurator Generalny, Mariusz Kamiński jako minister-koordynator służb, Ernest Bejda jako szef CBA i Piotr Bączek jako szef SKW ryzykują odpowiedzialność konstytucyjną i karną, a przede wszystkim moralną, jeśli tego nie sprawdzą. Choć politycznie jest to piekielnie trudne. Bo w jądrze coraz liczniejszych i coraz szerzej krążących, słusznych lub niesłusznych, podejrzeń jest - aż strach to pomyśleć - sam Antoni Macierewicz - pisze Jacek Żakowski dla WP Opinii.
13.10.2016 | aktual.: 14.10.2016 08:23
Nawet jak na Polskę, sprawy zaszły za daleko. Roman Giertych oskarża już niemal wprost, mówiąc w telewizji, że zastanawia się, "czy emerytura Macierewicza nie będzie kiedyś płacona w rublach". "Gazeta Wyborcza" kontynuuje cykl Tomasza Piątka o dziwnych związkach ministra obrony z ludźmi służb poprzedniego systemu - w dodatku nie tylko polskich, lecz także rosyjskich - oraz z dziwnymi lobbystami amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego. W najnowszej "Polityce" Grzegorz Rzeczkowski sumuje gromadzące się przez długie lata tropy ubeckich i sowieckich powiązań wokół najważniejszego wiceprezesa PiS. Skóra cierpnie, gdy się to wszystko pozbiera. A do tego dochodzi tajemnicza sprawa Caracali, w której rząd się plącze i potyka o własne słowa, a nad którą wisi cień Amerykanów wiązanych nie tylko z producentem Black Hawków, lecz także z włoską mafią i - co najdziwniejsze w przypadku Macierewicza - z interesami Kremla.
Eksperci będą się spierali bez końca
Sprawa jest poważna. Nie ma co liczyć, że przyschnie. Bo chodzi nie tylko o bezpieczeństwo Polski, ale też o ogromne pieniądze i spójność europejskiej wspólnoty bezpieczeństwa. Jeśli nie polskie, to francuskie służby zrobią, co w ich mocy, by fakty wyszły na jaw. A w tle są jeszcze sądy i służby USA ujawniające korupcyjne praktyki amerykańskich firm nie tylko w kraju, ale też za granicą.
Nie wiem, czy Caracale są lepsze od Black Hawków. I pewnie nigdy tego nie ustalimy, bo to sprawa niezwykle złożona. Odpowiedź zależy od tego, do czego mają być używane i jakie kryteria stosować - ceny, czasu dostawy, inwestycji i rynku pracy w Polsce, użyteczności do różnych funkcji w wojsku. Eksperci będą się spierali bez końca.
Nie wiem też, które helikoptery lepiej odpowiadają potrzebom polskiej armii. To zależy od tego, co ta armia ma robić, kiedy, w jakich warunkach. Na ten temat wiadomo niewiele, bo wojskowe plany spowija tajemnica. To, co oficjalnie wiemy niekoniecznie odpowiada prawdziwym zamiarom.
Trudno też ocenić, który producent oferował Polsce lepszą cenę, bo zależy za co (za sam sprzęt, czy też za doposażenie, za serwis i jaki). Diabeł tkwi w szczegółach, a szczegółów nie znamy i pewnie (jeśli komisja śledcza nie powstanie) nigdy nie poznamy.
Bardzo trudno jest wreszcie laikowi ocenić ofertę offsetową, między innymi dlatego, że - jak z doświadczenia wiemy - między zobowiązaniami, a ich realizacją i jej rozmaitymi skutkami, jest zwykle spora rozbieżność. Nie tylko oferty i ustalenia się liczą, lecz również ich wiarygodność i możliwość egzekwowania.
Krótko mówiąc: o to, które helikoptery Polska powinna kupić, można się spierać długo i raczej niekonkluzywnie. W opinii jednych przeważą jedne argumenty, a w opinii drugich - inne. Ktoś musi podjąć decyzję i ona musi być arbitralna - w sporej mierze oparta na niemierzalnych racjach (np. na spekulacji, kto w razie czego będzie pewniejszym sojusznikiem) i na intuicjach (na przykład, cechy którego sprzętu okażą się ważniejsze za 20 lat w kontakcie z nieznaną nam jeszcze nową bronią lub taktyką potencjalnego wroga). Ludzie, którzy długo zajmują się takimi sprawami, mają tu zwykle słuszniejsze intuicje, ale też niekoniecznie trafne, bo ograniczają ich nawyki myślowe i różne środowiskowo obowiązujące "pewniki", które często są mylne (np. Linia Magineota, w którą francuscy eksperci święcie, powszechnie i błędnie wierzyli w latach 30. XX w.).
Nabrzmiewający balon helikopterowej "afery Macierewicza" ma jednak luźny związek z wyższością Caracali nad Black Hawkami, lub nawet odwrotnie. Nie chodzi w niej tylko o kontrakt na helikoptery, cenę, przydatność, dodatkowe korzyści, spór z Francją, losy fabryki w Łodzi itd. Chodzi o wątpliwości, które zaczęły narastać wokół motywacji, jakimi przy podejmowaniu niezwykle ważnych dla Polski decyzji (także innych, w tym nieznanych publicznie) kieruje się obecny szef MON, i o wpływy, jakim Antoni Macierewicz ulega.
Komisja śledcza do spraw afery helikopterowej?
Afera helikopterowa nadaje nowe znaczenie zwłaszcza dwu znanym amerykańskim kontaktom Macierewicza. Jeden to opisany przez Tomasza Piątka były senator Alfons D’Amato, profesjonalnie lobbujący m.in. dla producentów Black Hawka. Wraz z D’Amato polski minister obrony występował jako współlider "Friends od Poland". Dopóki nie wybuchła sprawa Caracali, było to niepokojące głównie ze względu na rosyjskie i mafijne powiązania D’Amato. Teraz istotna staje się jego rola jako lobbysty pracującego dla producenta Black Hawków. Zważywszy jak błyskawicznie po odprawieniu Francuzów Macierewicz stanął na tle amerykańskiego śmigłowca i ogłosił, że będzie go kupował, trzeba dla naszego wspólnego bezpieczeństwa tę relację dokładnie wyjaśnić. Bo podejmując decyzję, minister mógł być w sytuacji konfliktu interesów. A w odróżnieniu od sporych Caracali, małe Black Hawki słabo nadają się na przykład do przerzucania polskiego wojska z Zachodu, gdzie stacjonuje, na Wschód, gdzie może być potrzebne.
Drugi kontakt min. Macierewicza, kojarzący się z porzuceniem francuskich Caracali na rzecz amerykańskich Black Hawków, wydaje się jeszcze bardziej niepokojący, także z innych względów. To również sponsorowany przez przemysł lotniczy kalifornijski kongresman Dana Rohrabacher uważany przez "Politico" za człowieka Putina w Waszyngtonie - m.in. znany jako obrońca "praw" Rosji do Krymu autor hasła "Dajmy Putinowi zadbać o Rosję". To z nim Macierewicz oraz Anna Fotyga spotkali się podczas głośniej wyprawy do USA po katastrofie smoleńskiej. I to on, stojąc na czele grupy kongresmenów, którzy po objęciu władzy przez PiS w kwietniu 2016 odwiedzili Polskę z misją pojednawczą, tłumaczył Polakom, że "demokracja jest trudna".
To, co wiemy o obu kontaktach i wielu innych niepokojących faktach dotyczących min. Macierewicza, niczego nie przesądza. Ale niepokoi. Zwłaszcza w kontekście nietypowego przerwania rozmów z Francuzami i zapowiedzi dokonywania zakupów "bez marnowania czasu na procedury". Bo oczywiście, trudno jest nie stawiać sobie pytania, dlaczego z wielu setek wpływowych Amerykanów akurat takie postaci pojawiają się na orbicie polskiego ministra obrony. I jakim cudem polityk demonstrujący oraz oskarżany w Moskwie i w Warszawie o ostrą rusofobię, buduje swoje amerykańskie relacje akurat z politykiem wyjątkowo życzliwym Putinowi?
PO domaga się powołania komisji śledczej do spraw afery helikopterowej. Dla naszej wiedzy o mechanizmach podejmowania wartych miliardy decyzji, byłby to ciekawy przyczynek. Może udało by się też nieco lepiej zrozumieć charakter zagranicznych powiązań Macierewicza. Może w ogniu dociekliwych pytań posłów opozycji Antoni Macierewicz rozwiałby mnożące się wątpliwości - tak jak kiedyś zrobił to Leszek Miller. Jednak widać już, że posłowie PiS raczej do powstania helikopterowej komisji śledczej nie dopuszczą. Przynajmniej w tej kadencji raczej takiej komisji nie będzie. Ale tak przecież ta sprawa nie może być zostawiona. Z jej wyjaśnieniem nie można czekać, aż kiedyś zmieni się władza i następcy będą rozliczali PiS. Nie tylko w polskim, lecz także we własnym interesie, to obecna większość powinna się sama zmierzyć z niepokojami wokół ministra obrony.
PiS ma dziś pełnię władzy w Polsce. A władza posiada narzędzia, czyli instytucje - głównie prokuraturę i służby - których może, a nawet ma obowiązek użyć, kiedy pojawiają się takie wątpliwości. Na czele tych instytucji stoją dobrze znani ludzie, na których spoczywa konkretna odpowiedzialność za działania i za zaniechania. Ci ludzie wciąż milczą, udając, że nie zauważyli problemu. A stają dziś przed próbą, która po ludzku zapewne nie jest łatwa, a politycznie jest koszmarnie trudna. Nie zazdroszczę im tej sytuacji. Ale nie będziemy się czuli i być może nie będziemy bezpieczni, jeśli prokuratura i służby precyzyjnie tej sprawy publicznie nie wyjaśnią.
To nie jest prościzna w rodzaju badania win poprzedników. To jest prawdziwe wyzwanie i test z pryncypialności w obronie polskiego interesu, także wobec swoich - w dodatku z samej góry. Ten test nie tylko w Polsce politycy bardzo rzadko zdają. Ale to się zdarza. Bardzo wszystkim życzę, by tak było tym razem.
Jacek Żakowski dla WP Opinii
Jacek Żakowski - publicysta "Polityki", kierownik Katedry Dziennikarstwa Collegium Civitas, autor kilkunastu książek i programów tv. Laureat m.in. Superwiktora, dwóch Wiktorów, nagrody PEN Clubu i nagrody im. Eugeniusza Kwiatkowskiego. Członek Towarzystwa Dziennikarskiego i Rady Funduszu Mediów.
Poglądy autorów felietonów, komentarzy i artykułów publicystycznych publikowanych na łamach WP Opinii nie są tożsame z poglądami Wirtualnej Polski. Serwis Opinie opiera się na oryginalnych treściach publicystycznych pisanych przez autorów zewnętrznych oraz dziennikarzy WP i nie należy traktować ich jako wyrazu linii programowej całej Wirtualnej Polski.