PolskaJ. Kaczyński będąc premierem dostał z ABW listę agentów?

J. Kaczyński będąc premierem dostał z ABW listę agentów?

Jarosław Kaczyński po objęciu funkcji premiera dostał z ABW listę agentów.
Prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo - ujawniają dziennikarze Radia
ZET i Gazety Wyborczej. Na ściśle tajnej liście znajdowały się nazwiska
tajnych współpracowników UOP z początku lat 90., między innymi
polityków byłego Porozumienia Centrum.

J. Kaczyński będąc premierem dostał z ABW listę agentów?
Źródło zdjęć: © AFP

17.12.2008 | aktual.: 18.12.2008 01:22

Sprawę wykryła ABW na przełomie 2007 i 2008 roku podczas audytu prowadzonego w agencji po tym jak PiS stracił władzę. Kilka dni temu ABW pochwaliła się tym, że złożyła zawiadomienie do prokuratury i sejmowej komisji śledczej do sprawy nacisków. Doniesienie dotyczyło "możliwości popełnienia przestępstwa przez ujawnienie osobom nieuprawnionym tajemnicy państwowej w postaci danych osobowych źródeł informacyjnych UOP umożliwiających ich identyfikację”. Jako „osoby nieuprawnione” wymienieni są b. premier Jarosław Kaczyński, koordynator służb Zbigniew Wassermann i prezydent RP Lech Kaczyński.

Według informacji nieoficjalnych do których dotarli dziennikarze Radia ZET i Gazety Wyborczej, na liście było około 20 nazwisk, a sporządził ją na polecenie ówczesnego szefa ABW Witolda Marczuka, Ryszard K., dyrektor Biura Ewidencji i Archiwów ABW. Z imienia, nazwiska i pseudonimu wymieniono agentów, którzy należeli do pierwszej partii Kaczyńskiego - Porozumienia Centrum i kilku innych partii prawicowych.

Dziś ABW uważa, że funkcjonariusze mogli odmówić wykonania tego polecenia powołując się na ustawę o ABW. Sprawę bada Prokuratura w Ostrołęce. Premier, prezydent i koordynator mogą otrzymywać najbardziej tajne materiały, ale tylko w sprawach o kluczowym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa. O liście tajnych współpracowników działających wokół dawnej partii Kaczyńskiego nie można mówić, że miała takie znaczenie. Na dodatek przekazanie i sporządzenie listy odbyło się bez wniosku prokuratora lub sądu.

- Nie było takiej listy, żądania ani prośby do Pana Marczuka. To wszystko jest wyssane z palca - mówi były premier Jarosław Kaczyński. Były koordynator służb specjalnych Zbigniew Wasserman komentuje: - To jest dla mnie zaskakująca informacja. Nie miałem takiej wiedzy, nikt nie proponował mi zapoznanie się z takim dokumentem ani ja o to nie zabiegałem.

Sejmowy śledczy komisji do sprawy nacisków Sebastian Karpiniuk tłumaczy : - Nie mogę potwierdzić ani zaprzeczyć istnieniu takiego dokumentu. Mogę powiedzieć tylko tyle, że jeśli potwierdziły by się te informacje to mielibyśmy do czynienia ze skrajną nieodpowiedzialnością przedstawicieli IV RP i z podważeniem roli służb specjalnych niepodległej Polski.

Jacek Nizinkiewicz

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)