Izrael zada śmiertelny cios? "Bardzo poważne konsekwencje"
Uderzenie Izraela w irańskie instalacje nie zniszczyło całkowicie potencjału nuklearnego tego kraju. Ekspert ds. Bliskiego Wschodu dr Witold Repetowicz ocenia, że aby rzeczywiście "zadać śmiertelny cios" całemu programowi nuklearnemu, konieczny byłby udział USA. - To mogłoby mieć bardzo poważne konsekwencje - przestrzega.
Izrael rozpoczął swoje uderzenie na Iran w piątek nad ranem, tłumacząc to właśnie koniecznością powstrzymania nuklearnych planów tego kraju. Premier Benjamin Netanjahu przekonywał wręcz, że Iran ma już wystarczającą ilość wzbogaconego uranu, by zbudować dziewięć bomb atomowych.
Ale takie deklaracje to nic nowego. Już na początku 2023 roku eksperci Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA), alarmowali, że ilość zgromadzonego przez Teheren wzbogaconego uranu wystarczy, by wyprodukować już nie jeden, a nawet kilka pocisków nuklearnych.
Z drugiej strony oficjalna deklaracja Iranu jest jedna: nie chcemy zbudować broni nuklearnej. Powtórzył to ponownie w poniedziałek w parlamencie prezydent tego kraju Masud Pezeszkian. Ale jednocześnie podkreślił, że jego kraj ma prawo do badań nuklearnych i rozwoju technologii nuklearnej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojna Izraela z Iranem. Gen. Kraszewski wskazał, jak wpłynie na Rosję
Te miejsca zaatakował Izrael w Iranie
Jak podało w niedzielę CNN, Izrael zaatakował trzy najważniejsze irańskie obiekty nuklearne: w Natanz, Isfahan i Fordow. Zabito także grupę czołowych naukowców zajmujących się badaniami i rozwojem w dziedzinie energii jądrowej.
Co udało się zniszczyć na ziemi? Opublikowane przez firmę Maxar zdjęcia satelitarne pokazują m.in. co wywołało uderzenie w zakład nuklearny w Natanz.
Szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) Rafael Grossi poinformował Radę Bezpieczeństwa ONZ, że naziemna część pilotażowego zakładu wzbogacania paliwa została zniszczona. Również według analizy amerykańskiego Instytutu Bezpieczeństwa Kosmicznego i Międzynarodowego na zdjęciach z Natanz widoczne są uszkodzenia pilotażowej instalacji wzbogacania paliwa oraz stacji elektroenergetycznej.
Z kolei amerykańscy urzędnicy rządowi w rozmowie z CNN ocenili, że ataki "były niezwykle skuteczne i doprowadziły do znacznie większych zniszczeń niż tylko powierzchowne uszkodzenia zewnętrznych konstrukcji".
W sobotę Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej potwierdziła, że w innym zaatakowanym miejscu - w Isfahanie - uszkodzone zostały cztery "krytyczne budynki", w tym zakład konwersji uranu i zakład produkcji płyt paliwowych.
"Podobnie jak w Natanz, nie przewiduje się wzrostu promieniowania poza terenem obiektu" - przekazała MAEA na portalu X.
Trzecie zaatakowane przez Izrael miejsce - zakład wzbogacania paliw w Fordow - było o wiele trudniejsze do uszkodzenia, bo znajduje się głęboko w górach północnego Iranu. Według MAEA nie stwierdzono tam poważniejszych zniszczeń.
Iran mocarstwem nuklearnym? Ekspert ma wątpliwości
Ekspert ds. Bliskiego Wschodu, Witold Repetowicz, przyznaje w rozmowie z WP, że faktem jest, że Iran stał się państwem progowym, jeśli chodzi o swój program nuklearny. Takim mianem określa się państwa, które rozwijają technologie nuklearne w celach militarnych, ale są wciąż poniżej progu technologicznego do jej wytworzenia.
Może nie z dnia na dzień, ale w wymiarze kilku tygodni do kilku miesięcy Iran był w stanie zdobyć broń atomową. Sprawą dość dyskusyjną jest to, czy zamierzał to zrobić. Czy zamierzał pozostać państwem progowym, czy też zamierzał wejść na poziom państwa nuklearnego.
Zupełnie inaczej sprawa jest postrzegana w Izraelu, gdzie powszechnie uważa się, że celem Iranu było właśnie użycie broni nuklearnej i zniszczenie w ten sposób Izraela.
- Szkoda wyrządzona Izraelowi, gdyby spadł na ten kraj ładunek nuklearny, byłaby egzystencjalna. Ale ten scenariusz uważam za bardzo wątpliwy - uważa Witold Repetowicz.
Według eksperta, w takiej sytuacji pojawiłaby się interwencja militarna szerszej koalicji.
- Iran z kilkunastoma ładunkami nuklearnymi nie byłby w stanie wygrać konfliktu z taką koalicją. Nie uważam, żeby rządzący Iranem mieli taki instynkt samobójczy. Raczej wykazują dość duży instynkt samozachowawczy: polityka strategicznej cierpliwości, odpierania ciosów i takiego umiarkowanego reagowania na te ciosy, to wszystko wskazuje na to, że Islamska Republika Iranu nie użyłaby broni atomowej, nie popełniłaby w ten sposób samobójstwa - mówi Repetowicz.
Irańczycy odbudują potencjał?
Oceniając skutki izraelskiego uderzenia, ekspert radzi, podchodzić z dystansem do oświadczeń obu stron, które prowadzą w ten sposób wojnę informacyjną. Przyznaje jednak, że pewne zniszczenia irańskiego programu nuklearnego udało się przeprowadzić.
- Można założyć, że Izrael jest w stanie cofnąć program irański o jakiś czas. Może nawet kilka lat, chociaż to jest kwestia dyskusyjna. Natomiast warto dodać, że takie cofnięcie o kilka lat byłoby też możliwe drogą dyplomatyczną, przeciwko której Izrael cały czas oponował i ją torpedował - uważa Witold Repetowicz.
Ekspert ocenia, że aby rzeczywiście "zadać śmiertelny cios" całemu programowi irańskiemu, konieczny byłby udział Stanów Zjednoczonych, które dysponują ładunkami, mogącymi zniszczyć podziemne instalacje nuklearne.
- Ale tu rodzi się pytanie, jakie konsekwencje, jeżeli chodzi o skażenie radiologiczne, mogłoby to spowodować. Według informacji od niektórych państw arabskich, istniałoby duże zagrożenie, że to doprowadziłoby do skażenia Zatoki Perskiej i pozbawienia państw wody pitnej. Mamy tutaj do czynienia z instalacjami nuklearnymi wysoko zaawansowanymi, gdyby zostały uszkodzone, to mogłoby mieć bardzo poważne konsekwencje - przestrzega Repetowicz.
Ekspert wskazuje na jeszcze jedno zagrożenie związane z izraelskimi atakami, które mogą stać się swoistą motywacją dla Irańczyków, aby wznowić prace nad bronią nuklearną.
- Co będzie po wojnie? Reżim irański raczej zostanie. Marzenia o tym, że upadnie i nastąpi zmiana władzy, są mocno na wyrost. A jeżeli reżim zostanie, to będzie odbudowywał program nuklearny. Chyba że rzeczywiście skłoni się do jakiegoś porozumienia, ale to też jest mocno wątpliwe. Jeżeli nie, to może pójść w drugą stronę: dążenia do aktualizacji tego programu. Pytanie, co wtedy: czy za kilka lat znowu zostanie przeprowadzony taki atak? - zastanawia się ekspert.
Na tym nie koniec wątpliwości Repetowicza. - Po stronie izraelskiej nie ma kontrowersji co do uzasadnienia uderzenia na Iran. Tak jak wątpliwości coraz większe budziła wojna w Strefie Gazy i sposób prowadzenia jej przez premiera Netanjahu, to tutaj tych kontrowersji brak. Proszę zwrócić uwagę na to, że ta wojna, przynajmniej na jakiś czas, odwróciła uwagę zupełnie od Strefy Gazy i od kwestii zakładników, którzy tam są cały czas przetrzymywani - kwituje Witold Repetowicz.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski