Islam a gwałt. Czy przemoc wobec kobiet ma związek z kulturą i religią Bliskiego Wschodu?
• Czy gwałty w Niemczech mają związek kulturą islamu?
• Co o gwałcie mówią Koran i hadisy?
• Co mówią konserwatywni duchowni, a co liberalni wyznawcy?
Polecamy również - Kolonia - to się tak nie skończy
Molestowanie i gwałty w Niemczech wywołują trudną dyskusję o tym, na ile przemoc wobec kobiet ma związek z kulturą oraz religią imigrantów z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. I jak to bywa w sytuacjach skrajnych, komentarze również stają się skrajne.
Od stwierdzeń, wypowiadanych przez zdecydowanych przeciwników islamu, że taki właśnie jest islam i tacy są "zdziczali" muzułmanie, po twierdzenia części środowisk lewicowych, że samo zajmowanie się tym problemem jest rasizmem, bo zajmujemy się nim tylko dlatego, że sprawcami są "inni".
Co zatem islam ma do powiedzenia w sprawie gwałtów? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że niewiele, ponieważ podstawowe źródła islamskiego prawa - Koran i hadisy, choć poświęcają uwagę karom za cudzołóstwo, kwestią gwałtów wprost się nie zajmują. Co więcej, znajdziemy wielu współczesnych prawników muzułmańskich, którzy stwierdzą, że chociaż kara w przypadku gwałtu powinna być podobna, jak w przypadku cudzołóstwa, to znaczy biczowanie za stosunek przedmałżeński i kara śmierci za pozamałżeński, to jednak odwrotnie niż w przypadku cudzołóstwa, na potwierdzenie gwałtu nie trzeba znajdować czterech świadków.
Ofiara staje się oskarżoną
Tu oponują krytycy islamu, którzy starają się udowodnić, że w momencie, kiedy kobiecie nie udałoby się udowodnić gwałtu, to jej zeznanie może zostać uznane za przyznanie się do cudzołóstwa, a ofiara stanie się oskarżoną. I w tym duchu także pojawiają się opinie prawne - jak miało to miejsce w przypadku fatwy z 2011 roku w sprawie gwałtu na córce, która nie była w stanie przedstawić czterech świadków przeciwko ojcu.
Tak też zakończyła się sprawa pozwu przeciwko zbiorowemu gwałtowi w Arabii Saudyjskiej w 2006 roku. W tym przypadku skazano zarówno ofiarę, jak i sprawców. Te wydarzenia powtarzały się wielokrotnie w Pakistanie czy Bangladeszu.
Zdobycze dżihadu
Zgoda pomiędzy krytykami islamu a popularnymi islamskimi kaznodziejami panuje natomiast w przypadku uprawiania seksu z kobietami będącymi zdobyczą wojenną. Koraniczne zapisy, dopuszczające seks z brankami, nie pozostawiają wiele wątpliwości: "Szczęśliwi są wierzący (…), którzy zachowują wstrzemięźliwość, z wyjątkiem swoich żon i tego, czym zawładnęła ich prawica, bo wtedy nie będą ganieni" (Koran 23:1-7). Chodzi tu o niewolnice, czy też kobiety zdobyte w trakcie dżihadu.
I tu na scenę wkraczają współcześni popularni interpretatorzy i kaznodzieje, jak Zair Naik, czy Nouman Ali Khan z Kanady, którzy przedstawiają to jako rozwiązanie znacząco lepsze od praktykowanego na Zachodzie.
Pokrętne uzasadnienia
Zachód - zdaniem tych islamskich uczonych - takich zachowań zakazuje i jest idealistyczny, ale nie jest praktyczny, ponieważ kiedy wojsko wkracza do danej miejscowości, gwałty i tak się wydarzają. Tymczasem islam normuje całą sytuację i przenosi odpowiedzialność za dobrostan branki także na osobę, która ją posiada. Ali Khan brnie dalej, przywołując znaczenie małżeństwa w islamie, jako kontraktu przenoszącego obowiązki dotychczasowego opiekuna, czyli ojca, na nowego - męża. A skoro w sytuacji niewolnicy zdobytej w dżihadzie nie ma nikogo, kto by przejął tę odpowiedzialność, zostaje więc ona automatycznie przypisana zdobywcy. To, że takie tłumaczenie pozbawia jakichkolwiek praw kobietę postawioną w takiej sytuacji, oburza nie tylko zachodniego czytelnika, ale także liberalnych muzułmanów mieszkających na Zachodzie. Tarek Fatah takie kazania obarcza odpowiedzialnością za narastającą islamofobię, która w świetle wypowiedzi takich kaznodziejów staje się uzasadnioną obawą wobec średniowiecznych postaw.
Pozostaje pytanie, czy w Kolonii mamy do czynienia z uprawomocnionym dżihadem? Według klasycznej interpretacji prawa muzułmańskiego, nie. Nie można jednak wykluczyć, że sprawcy tych czynów, podobnie jak zradykalizowani dżihadyści, tworzą własne uzasadnienia na swój użytek.
Niemki z pewnością też nie były ubrane odpowiednio skromnie, jak mogłaby tego oczekiwać muzułmańska wrażliwość. I nie są to jedynie rady burmistrz Kolonii Henrietty Reker, którą spotkała już zasłużona fala krytyki. Podobnie w 2004 roku wypowiedział się na temat gwałtu jeden z największych obecnie autorytetów muzułmańskich na świecie, duchowy przywódca Bractwa Muzułmańskiego szejk Jusuf al-Karadawi: "By być rozgrzeszoną z winy, zgwałcona kobieta musi okazać pewien rodzaj dobrego prowadzenia się…".
Religia a internet
Przyznać jednak trzeba, że i w naszej kulturze znajdują się księża, którzy w podobny sposób bronią np. pedofilii. Różnica jest jednak taka, że wypowiedź księdza nie ma takiego samego autorytetu prawnego, jak wypowiedź uczonego w muzułmańskim prawie szariatu, zwłaszcza tej rangi co Karadawi.
Jest jednak dość wątpliwe, czy imigranci dokonujący napaści na kobiety w Niemczech zaprzątali sobie głowy interpretacją muzułmańskiego prawa. Może to być wynik zderzenia bardzo rygorystycznych wymogów społecznych dotyczących kontaktów płci przeciwnych w świecie islamskim oraz wszechogarniającego i łatwo dostępnego seksu w świecie Zachodu.
To jest jednym z wątków książki "Seks i Cytadela. Życie intymne w arabskim świecie przemian", napisanej przez pochodzącą z Egiptu Brytyjkę Shereen el Feki. Opisuje ona egipską młodzież z dostępem do powszechnej w internecie pornografii, a jednocześnie zmuszonej żyć w sytuacji, gdzie wzajemne kontakty z płcią przeciwną są mocno ograniczone przez zasady kultury i religii. Jedną z patologii rodzącej się na tym gruncie są przypadki tłumu, który otacza kobiety, molestuje je, a nawet gwałci.
Te zachowania, które przebiły się do mediów także podczas Arabskiej Wiosny na placu Tahrir, pojawiały się już wcześniej w Egipcie przy okazji masowych zgromadzeń, również świątecznych. Zajścia w Egipcie najbardziej przypominały sytuację z Kolonii. Również egipskie określenie na zachowania zbiorowego molestowania - "Taharrush-gamea" - posłużyło jako opis modus operandi sylwestrowych zajść przez ministra sprawiedliwości Nadrenii-Północnej Westfalii.
El Feki znajduje jeszcze jedno wytłumaczenie: słabo radząca sobie w świecie młodzież, w ramach patriarchalnej hierarchii dostaje poczucie władzy i dominacji nad osobami będącymi w ich mniemaniu niżej w hierarchii społecznej, kobietami.
Oskarżenia o rasizm
Mając tą wiedzę, trudno zgodzić się z wypowiedziami przedstawicieli skrajnej lewicy czy niektórymi feministkami, że każdy z nas jest potencjalnym gwałcicielem, a zajmowanie się tym tematem to przejaw niezdrowego rasistowskiego skrzywienia. To o tyle dziwne, że organizacja Feminoteka wydała książkę "Dlaczego Bóg nienawidzi kobiet?", w której w przeważającej części, to islam obarczany jest wprost odpowiedzialnością za złą sytuację kobiety w obecnym świecie.
Oskarżenia o rasizm powodują, że miotający nimi przedstawiciele lewicy w swej narracji zbliżają się do bardzo konserwatywnych kręgów religijnych, gdzie ofiary stają się winnymi. 26-letnia Selina z powodu wywiadu udzielonego niemieckiej telewizji SWR, w którym identyfikowała sprawców molestowania jako osoby imigranckiego pochodzenia, zaczęła otrzymywać pogróżki i być oskarżana o rasizm.
Histeryczne dążenie do tego, żeby nie łączyć zajść z falą uchodźców powoduje, że obawy przed oskarżeniami o rasizm pojawiły się już w niemieckiej policji. W Wielkiej Brytanii takie podejście doprowadziło do nieskutecznych i wlokących się śledztw wobec osób pochodzenia imigranckiego, zajmujących się procederem przymuszania do seksu i prostytucji młodych Brytyjek, pochodzących z obszarów wykluczenia społecznego. W efekcie proceder, jaki miał miejsce w Rotherham, trwał dziesięć lat, a ceną było zniszczone życie setek ofiar.
To, co wydarzyło się w sylwestrową noc w kilku miastach w Niemczech, jest zjawiskiem dla Europy nowym, z którym nie nauczyliśmy sobie jeszcze radzić. W całej Europie trwają gorączkowe poszukiwania sposobów rozwiązania problemu, włączając w to kierowanie imigrantów na obowiązkowe kursy dotyczące naszej kultury i społeczeństwa oraz pozycji kobiet w nim. Czy taki kurs wobec mieszanki - społecznej sytuacji imigrantów, lat odebranego wychowania i religijnych uzasadnień dla dominacji mężczyzn - pomoże?
Pytanie, czy w ogóle chcemy takie problemy mieć? Nawet w CDU - rządzącej w Niemczech partii - partyjne doły coraz głośniej domagają się zamknięcia granic. Może być więc tak, że nadmierna otwartość skończy się izolacją i coraz większym wykluczeniem.