Irlandzkie piwo na afgańskiej ziemi
W samym centrum Kabulu, stolicy ultraislamskiego Afganistanu, otwarto pierwszy bar o nazwie "Irish Club". Zatłoczony irlandzki pub serwujący zimne piwo i whiskey jest czymś niezwykłym dla Afgańczyków, ale cieszy się wielką popularnością wśród cudzoziemców, spragnionych choćby namiastki nocnego życia.
17.04.2003 | aktual.: 17.04.2003 13:58
"Wchodzisz tu i znajdujesz się w innym świecie" - mówi siedzący na stołku przy barze Allan Ferguson, 57-letni australijski biznesmen. "Możesz znaleźć się gdziekolwiek - w Irlandii, Australii, Ameryce. Ale wyjdziesz na zewnątrz i będziesz z powrotem w Afganistanie" - dodaje.
"Irish Club", który mieści się przy jednej z zacisznych ulic w centrum Kabulu, został otwarty przed miesiącem - jakżeby inaczej - w dzień świętego Patryka, patrona Irlandii.
Otoczony betonowym murem pub nie jest łatwy do znalezienia - nie ma na nim żadnego szyldu, ani nawet numeru na drzwiach. W kraju, gdzie terroryści nadal są zagrożeniem, irlandzki właściciel świadomie wybrał taką politykę.
"Nie chcemy zwracać na siebie uwagi, więc w żaden sposób się nie reklamujemy" - mówi właściciel Sean Martin McQuade. "Ale ludzie wiedzą, gdzie nas szukać. Wiadomości szybko przekazywane są z ust do ust" - dodaje. Sądząc po rosnącej popularności pubu, McQuade ma rację.
W środku afgańscy kelnerzy w czarnych spodniach, białych koszulach i ciemnych krawatach przynoszą piwo za dwa i drinki za trzy dolary amerykańskie. Klienci - w większości pracownicy agencji humanitarnych, dyplomaci i dziennikarze - tłumnie otaczają drewniany bar z przywiezionym z Irlandii blatem z zielonego marmuru.
Podłogę wyściełają afgańskie dywany, zaś na ścianach wiszą reklamy Guinnessa. Na każdym stoliku są małe lampki, które wypełniają pub ciepłym światłem, zaś z głośników dochodzą dźwięki irlandzkiej muzyki folkowej.
"Jako pierwsi pomyśleliśmy, że to może być kosmopolityczne miasto i postanowiliśmy coś zrobić" - mówi McQuade, który od 11 lat pracuje w Afganistanie jako inżynier. "Ale nie chcemy nikogo urażać" - tłumaczy.
Kierując się tym, McQuade przed otwarciem pubu zabiegał o zgodę miejscowego mułły. W zamian zobowiązał się do wyremontowania prowadzącej do pubu dziurawej jezdni i pomocy przy przeniesieniu pobliskiej szkoły do większego, lepszego budynku.
Bar oficjalnie uzyskał państwową licencję na sprzedaż alkoholu, ale tylko cudzoziemcom. Afgański bramkarz sprawdza paszporty i pilnuje, by Afgańczycy nie wchodzili do środka.
Niedawno jeden z sędziów Sądu Najwyższego zapowiedział, że muzułmanie, którzy zostaną przyłapani na piciu alkoholu w "Irish Clubie", będą ukarani. "Wielu cudzoziemców mieszka w naszym kraju i - niestety - coś takiego jest dla nich niezbędne. Ale bar powinien pozostać miejscem tylko dla obcokrajowców" - powiedział. (reb)