Iran stawia Europie ultimatum. W Zatoce Perskiej robi się niebezpiecznie
Iran grozi wznowieniem programu nuklearnego, jeżeli Europa nie wywiąże się ze swoich zobowiązań. Znowu rośnie napięcie w Zatoce Perskiej. USA wzmacniają siły w regionie. Amerykańskie media oskarżają Waszyngton o przejaskrawianie zagrożeń. To przypomina sytuację przed wojną z Irakiem.
Iran podnosi stawkę w nuklearnej rozgrywce z Zachodem. Prezydent Hassan Rouhani powiedział, że jego kraj nie będzie już sprzedawał nadwyżek wzbogaconego uranu. Dał też Europie ultimatum – albo Europejczycy, w tym Niemcy i Francja, wywiążą się z obietnic handlowych pomimo sankcji USA, albo Teheran za 60 dni wznowi wzbogacanie uranu i rozbudowę instytutu nuklearnego.
Teraz stolice Starego Kontynentu stoją przed trudnym wyborem. Mogą podporządkować się decyzji Waszyngtonu o zerwaniu wszelkiej współpracy gospodarczej z Iranem i zaryzykować ostateczne wycofanie się Teheranu z umowy z 2015 r., albo użyć mechanizmów obchodzących amerykańskie sankcje kosztem konfliktu z Białym Domem.
Sednem sporu jest umowa między Zachodem a Iranem, zgodnie z którą Teheran zrezygnował z ambicji nuklearnych w zamian za inwestycje, zniesienie sankcji i współpracę gospodarczą. Donald Trump uznał porozumienie za złe i wprowadził poważne restrykcje obejmujące także przedsiębiorstwa z innych państw, które zdecydowałyby się na współpracę z Teheranem.
USA oskarżają Iran o szykowanie ataku
W Zatoce Perskiej rośnie także ryzyko konfrontacji militarnej. John Bolton, doradca prezydenta Trumpa ds. bezpieczeństwa, ostrzegł Iran przed wykorzystaniem szyickich milicji w Jemenie i Iraku do ataku na żołnierzy USA. Polityk podkreślił, że każda prowokacja spotka się z gwałtowną odpowiedzią. Z tego powodu do regionu wysłana została dodatkowa grupa bojowa z lotniskowcem oraz bombowce strategiczne B-52.
Amerykańskie media przestrzegają jednak przed zbyt dosłownym traktowaniem słów Boltona wskazując na przypadek wojny z Irakiem w 2003 r., która wybuchła pod fałszywym pretekstem gromadzenia przez Irak broni masowego rażenia. Teraz znowu Biały Dom ma wybiórczo i w sposób przejaskrawiony traktować informacje wywiadu, żeby wywołać atmosferę zagrożenia.
Co prawda w ciągu ostatnich dwóch dekad szyickie milicje w Iraku zabiły setki żołnierzy USA, jednak nic nie wskazuje na to, żeby szykowały się do wznowienia otwartego konfliktu. Teheran rzeczywiście grozi zablokowaniem ruchu tankowców w Cieśninie Hormuz, czyli zamknięciem szlaku żeglugowego z Zatoki Perskiej, ale są to w dużej mierze pogróżki bez pokrycia.
Wojskowi w Teheranie mówią o tym od lat, co nie znaczy, że to zrobią. Filmy towarzyszące takim wystąpieniom, które mają prezentować możliwości militarne Iranu, zazwyczaj zawierają manipulacje lub są zwyczajnie sfabrykowane. Ostatnie doniesienia o rozmieszczeniu rakiet balistycznych w regionie także nie jest niczym nowym. Teheran od dawna uzbraja siły Houthich w Jemenie w broń tego rodzaju.
Równocześnie Iran i USA oskarżają się na wzajem o ekstremizm. Najpierw Waszyngton uznał Gwardię Rewolucyjną Teheranu za organziację terrorystyczną, a następnie irański parlament zrobił to samo w stosunku do sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych. Na razie nie ma to wielkiego praktycznego znaczenia, ale w przypadku jakiegokolwiek incydnentu - nawet niezamierzonego - może utrudnić współpracą potrzebną dla ratowania ludzi czy obniżenia napięcia.
Iran prowadzi niebezpieczną grę z Zachodem
Ultimatum Rouhaniego traktowane nie tyle jako zerwanie relacji z Zachodem, co podniesienie stawki i akt desperacji ze strony władz kraju boleśnie dotkniętych przez sankcje. Amerykańskie restrykcje zniweczyły nadzieje Irańczyków na wyjście z zapaści gospodarczej. Spowodowały gwałtowny wzrost inflacji i spadek poziomu życia. Obywatele kraju są sfrustrowani i coraz wyraźniej demonstrują swoje niezadowolenie na ulicach i w mediach społecznościowych.
Największym ryzykiem obecnie jest nadgorliwość członków proirańskich milicji. Ktoś może pociągnąć za spust lub zdetonować bombę zmuszając USA do działania i nakręcając spiralę akcji i reakcji. Jeżeli tak się stanie, to cały region może pogrążyć się w konflikcie o trudnych do przewidzenia konsekwencjach.
Zerwanie współpracy między Zachodem i Iranem jest niezwykłą okazją dla Rosji i Chin. Moskwa i Pekin podkreślają, że umowa musi być przestrzegana przez wszystkie strony. Równocześnie wycofywanie się europejskich firm z rynku daje szansę nie tylko dla możliwości zarobienia biznesmenom z Moskwy czy Pekinu, ale także zostawia większą swobodę do działania rosyjskim i chińskim politykom.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl