Irak - misja wykonana
W bazie Echo w Diwanii odbyła się oficjalna ceremonia zakończenia działań polskiego kontyngentu wojskowego w misji irackiej. Nadzór nad rejonem przejęli od Polaków Amerykanie.
Na uroczystość w bazie w Diwaniji przyjechali przedstawiciele irackiego i amerykańskiego wojska oraz lokalne władze. Wszyscy dziękowali Polakom za pięć lat obecności w Iraku.
Na Polaków zawsze można było liczyć Dowodzący wojskami koalicyjnymi w tym kraju amerykański generał Raymond Odierno mówił, że na Polaków zawsze można było liczyć. W ciągu tych pięciu lat, kiedy zdarzały się też bardzo trudne momenty byliście więcej niż tylko bliskimi sojusznikami. Byliście bliskimi i godnymi zaufania przyjaciółmi- powiedział Odierno.
Klich: Polska jest dumna ze swojej armii
Polski minister obrony Bogdan Klich, który przyjechał na uroczystość do Iraku również dziękował żołnierzom za zaangażowanie. Mówił, że Polska jest dumna ze swojej armii. Przypomniał też o 22 żołnierzach, którzy zginęli w Iraku. Przelali swoją krew za to, co dla naszego kraju zawsze było najważniejsze - za bezpieczeństwo Polski - dodał Klich.
Podczas uroczystości opuszczono flagę dowodzonej dotąd przez Polaków Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe. Za kilka dni flaga trafi do Polski.
Nie wszyscy wrócą
Nasza misja w Iraku trwała od połowy 2003 roku. W tym czasie przez Irak przewinęło się ponad 10 tysięcy polskich żołnierzy.
Formalnie - służący w ramach X już zmiany - polscy żołnierze wchodzący w skład Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe zakończyli działalność operacyjną z początkiem października. Jest ich w Iraku jeszcze ok. 600, oczekują na powrót do kraju, co ma nastąpić do końca miesiąca.
W Iraku pozostanie ok. 20 osobowa grupa polskich żołnierzy, która w ramach misji NATO będzie zajmować się szkoleniem irackich sił bezpieczeństwa.
Miller wysyła komandosów
Misję stabilizacyjną w Iraku polscy wojskowi rozpoczęli na początku września 2003 roku. Dywizja Centrum-Południe przejęła od Amerykanów odpowiedzialność za strefę środkowo-południową, która obejmowała wtedy 5 z 18 prowincji Iraku: Babil, Karbala, Nadżaf, Kadisija i Wasit. Początkowo polskie wojska przebywały w Iraku na podstawie porozumień z okupacyjnymi Tymczasowymi Władzami Koalicyjnymi (CPA), później podstawą prawną działania wielonarodowej dywizji stały się rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Wcześniej Polska poparła amerykańską inwazję na Irak, uzasadnianą przez rząd George'a Busha zagrożeniem bronią masowego rażenia i związkami władz tego kraju z Al Kaidą. Rząd Leszka Millera wysłał w rejon Zatoki Perskiej grupę komandosów i pododdział wojsk chemicznych, który badał próbki domniemanej broni chemicznej.
Incydent z rakietami
Kiedy jesienią 2003 roku żołnierze dywizji Centrum-Południe znaleźli w Iraku francuskie rakiety Roland, przedstawiciele wielonarodowej dywizji i MON wyrażali przypuszczenie, że zostały one dostarczone - ze złamaniem międzynarodowego embarga - w 2003 roku. Okazało się, że Francja już od dawna nie produkuje tego typu rakiet, a data znaleziona na pociskach oznaczała termin przeglądu technicznego. Po incydencie, który wywołał zamieszanie w stosunkach polsko-francuskich, MON ukarało dwóch oficerów. Uzdatniali wodę i walczyli
Polski kontyngent, stanowiący od początku trzon dywizji, liczył na początku prawie 2500 żołnierzy, a cała dywizja miała około 9000 żołnierzy z 21 państw, w tym Ukrainy, Bułgarii, Rumunii, Mongolii, Węgier, Litwy, Łotwy, Słowacji, Hiszpanii i państw Ameryki Łacińskiej.
Z upływem czasu zmieniał się charakter misji. Początkowo polscy żołnierze wykonywali zadania stabilizacyjne - pomagali w budowie infrastruktury, zakładając np. instalacje uzdatniania wody, wyposażając szkoły i sierocińce, doradzając przy budowie cywilnej administracji. Jednocześnie patrolowali teren, konwojowali transporty. Mandat dywizji nie obejmował działań ofensywnych, jednak w razie potrzeby - jak podczas rebelii radykalnego duchownego szyickiego Muktady as-Sadra w roku 2004 -żołnierze walczyli, broniąc siedzib irackich władz lokalnych i odpierając ataki bojowników.
Gdy sytuacja się uspokoiła, misji nadano charakter bardziej szkoleniowy i doradczy, polscy wojskowi pomagali w szkoleniu i treningu organizowanych na nowo sił irackich. Przewidywano, że głównym będą główne szkolić irackich żołnierzy i doradzać ich dowódcom. Polski kontyngent malał do ok.1600, później 1400, wreszcie około 900 żołnierzy. Malała też cała wielonarodowa dywizja - ubywało państw zgłaszających kontrybucje, zmniejszały się kontyngenty.
Pierwsi opuścili nas Hiszpanie
Wiosną 2004 roku, gdy w Hiszpanii wybory wygrali przeciwni interwencji socjaliści, dywizję opuścił 1400-osobowy kontyngent hiszpański, a wraz z nim wojska z Dominikany, Hondurasu i Nikaragui. W tym samym roku z Iraku wyszli Filipińczycy i Tajowie, a później Węgrzy. W 2006 roku, po wycofaniu się jednostek z Bułgarii i Ukrainy, liczebność dywizji spadła do dzisiejszego stanu - ok. 2000 żołnierzy. Obecnie w skład dywizji - oprócz polskiego - wchodzą kontyngenty z Armenii, Ukrainy, Rumunii, Kazachstanu, Litwy, Łotwy, Mongolii oraz komponent amerykański.
Zmniejszała się także strefa, za którą odpowiadała dywizja. Gdy wzrastało zagrożenie i potrzeba akcji bojowych, Amerykanie z powrotem przejmowali prowincje przekazane wcześniej dywizji - Babil, Karbalę i Nadżaf. W lipcu Dywizja Centrum-Południe przekazała odpowiedzialność za ostatnią prowincję - Diwanija (wcześniej nazywała się Kadisija). Tu, w "camp Echo", założonym przez amerykańskich Marines na terenie dawnych irackich koszar, znalazła się siedziba dowództwa, odkąd dywizja opuściła obóz przy ruinach Babilonu, przekazując ten teren Irakijczykom.
Baza Echo pod ostrzałem
W grudniu 2005 roku szkolona przez żołnierzy koalicji i licząca 9000 żołnierzy iracka 8. Dywizja Piechoty otrzymała uprawnienia, by w stosownej chwili przejąć odpowiedzialność za region. Pod koniec stycznia ubiegłego roku dywizja Centrum-Południe przekazała odpowiedzialność za bezpieczeństwo w swojej strefie wojskom irackim. Diwanija i Wasit stały się pierwszymi w kraju prowincjami nadzorowanymi przez siły irackie, a nie koalicyjne, jednak na swojej stronie internetowej dywizja nadal podaje, że odpowiada za prowincję Diwanija.
Gdy sytuacja w Diwanii się zaogniła - bazę Echo nękały ataki moździerzowe, na drogach atakowano patrole i konwoje, a mieszkańców miasta terroryzowały gangi - wiosną bieżącego roku dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak i minister obrony Aleksander Szczygło uznali za konieczny powrót do działań bojowych. Ustawiono wysunięte posterunki w mieście, polscy żołnierze wsparli - także z powietrza - działania bojowe wojsk irackich.
Misja miała trwać rok
Początkowo przewidywano, że polska misja w Iraku potrwa około roku, jednak stabilizacja, tworzenie nowych władz i przejmowanie obowiązków przez siły irackie przebiegały wolniej niż zakładano. Przed dwoma laty prezydent Lech Kaczyński, na wniosek rządu, przedłużył misję polskich żołnierzy w Iraku do końca 2006 roku. Ówczesny premier Kazimierz Marcinkiewicz, tłumacząc decyzję rządu podkreślał, że o przedłużenie misji prosiły władze Iraku, irackie wojsko oraz sojusznicy.
W styczniu 2006 roku mówiono, że liczebność kontyngentu polskiego ma być sukcesywnie zmniejszana, być może do całkowitego wycofania w końcu 2006 roku. Ówczesny wiceminister obrony Stanisław Koziej wyrażał przekonanie, że misja nie musi trwać do końca roku. Jednak w maju 2006 roku Koziej ujawnił, że sztabowcy analizują warianty przedłużenia misji w Iraku na 2007 rok, gdyż pewne procesy, np. tworzenie irackiego rządu, znacznie się opóźniły. W czerwcu ubiegłego roku prezydent Lech Kaczyński mówił, że przewiduje, iż polscy żołnierze opuszczą Irak najpóźniej w połowie 2007 roku. Zastrzegł wtedy, że następne miesiące zdecydują o tym, czy przedłużyć udział w misji stabilizacyjnej w Iraku do połowy 2007, czy zakończyć obecność polskich wojsk w tym kraju.
W grudniu ubiegłego roku rząd wystąpił do prezydenta o przedłużenie misji wojsk w Iraku do końca października 2008 roku. Dwa dni wcześniej prezydencki minister Michał Kamiński mówił, że Lech Kaczyński jest przeciwny wycofaniu polskich wojsk z Iraku w proponowanym przez rząd terminie, argumentując to zobowiązaniami sojuszniczymi. Sprawa była przedmiotem konsultacji przedstawicieli rządu i ośrodka prezydenckiego. Po nich Lech Kaczyński podpisał wniosek rządu.
Polska pokrywała około 40% kosztów pobytu polskiego kontyngentu w Iraku. Strona polska płaciła za sprzęt i wyposażenie, pokrywała też koszty osobowe. Koszty pobytu, logistyki i transportu ponosiły USA. W ubiegłym roku na kontyngent w Iraku w budżecie zarezerwowano ok. 80 mln zł.
Ofiary wojny
Pierwszym dowódcą dywizji Centrum-Południe był gen. dyw. Andrzej Tyszkiewicz. Kolejnymi zmianami dowodzili generałowie Mieczysław Bieniek, Andrzej Ekiert, Waldemar Skrzypczak, Piotr Czerwiński, Edward Gruszka, Bronisław Kwiatkowski, Paweł Lamla, Tadeusz Buk i - obecną, 10. zmianą - Andrzej Malinowski.
Pierwszym polskim żołnierzem, który poległ w Iraku, był major Hieronim Kupczyk, awansowany pośmiertnie na podpułkownika, śmiertelnie raniony 6 listopada 2003 roku. Od tamtej pory w Iraku zginęło i zmarło - także poza strefą, za którą odpowiada polskie wojsko 22 żołnierzy, trzech byłych wojskowych zatrudnionych przez zagraniczne firmy ochroniarskie, dwóch dziennikarzy i funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu. Ostatnim polskim żołnierzem poległym w Iraku był sierż. Andrzej Filipek, który zginął w listopadzie ub. r., wskutek eksplozji improwizowanego ładunku wybuchowego.
W październiku 2007 w zamachu na polski konwój zginął funkcjonariusz BOR, a ambasador Edward Pietrzyk został ciężko ranny. W kwietniu bieżącego roku polska ambasada w Bagdadzie została ostrzelana, lekko ranny został podoficer BOR.
Wraz w wycofującym się wojskiem do Polski chciałoby przyjechać wielu Irakijczyków, którzy z nimi współpracowali, a teraz obawiają się zemsty. O przyjazd do Polski starają się tłumacze, którzy chcą wyemigrować z rodzinami. Według prasy wojsko, służby specjalne oraz służby MSW prowadzą tajną operację sprowadzenia irackich współpracowników - nie tylko tłumaczy, ale i agentów, którzy wspomagali polski kontyngent.
Według sondaży z ostatnich miesięcy zdecydowana większość ankietowanych Polaków uważała, że misję w Iraku należy jak najszybciej zakończyć. W grudniowym sondażu TNS OBOP 85%. respondentów uznało za słuszne wycofanie polskich żołnierzy w Iraku w 2008 roku. W kwietniu br. w sondażu CBOS 57% ankietowanych wyraziło obawy, że udział polskich żołnierzy w działaniach militarnych w Iraku i Afganistanie może sprowokować muzułmańskich fundamentalistów do ataków terrorystycznych w Polsce. Takich obaw nie podzielała wówczas jedna trzecia (33%) badanych.