Irackie wybory - wstrzymać się z entuzjazmem
Wstępne wyniki pierwszych posaddamowskich wyborów wyglądają obiecująco, lecz należy poczekać na ostateczne rezultaty przedstawione przez komisję wyborczą - powiedział ONZ-owski doradca władz irackich ds. wyborów Carlos Valenzuela. Z kolei ekspert amerykańskiej Rady Stosunków Międzynarodowych Lawrence Korb uważa, że wybory nie były tak udane, jak to przedstawia administracja prezydenta George'a W. Busha.
Zdaniem przedstawiciela ONZ, jeśli wyniki się potwierdzą, będzie to bardzo dobra nowina. Ważne byłoby uznanie wyników przez arabską sunnicką mniejszość.
W niedzielnych wyborach do 275-osobowego Zgromadzenia Narodowego głosowało w Iraku, mimo fali terroru, według wstępnych szacunków komisji wyborczej, "do 8 milionów osób", czyli nieco więcej niż 60% zarejestrowanych.
Wybory były oczywiście pierwszym dobrym krokiem na drodze do demokracji w Iraku, ale prawdziwe pytanie teraz brzmi: czy można na ich podstawie utworzyć rząd, który będzie uważany za prawomocny przez wystarczającą liczbę ludzi, zwłaszcza w regionach, gdzie działają rebelianci - powiedział Korb, były asystent sekretarza obrony za rządów prezydenta Ronalda Reagana.
Nadal nie jesteśmy pewni, jaka była frekwencja w wyborach, prawdopodobnie około 55%. Nie wiemy, ilu ludzi głosowało na terenach sunnickich - a to jest najważniejsze. Wygląda na to, że frekwencja była tam minimalna. Po drugie, czy ludzie wiedzieli na kogo głosują? - dodał Korb, związany dziś także z liberalnym instytutem Center for American Progress.